Jack pov*
Gdy mieliśmy wejść do pomieszczenia, gdzie byli rodzice Chapy, nagle zrobiło mi się znowu jakoś gorąco, tylko teraz jakoś bardziej.
- Jack, w porządku? - zapytała Chapa, a ja bym prawie upadł jakby ona by mnie nie utrzymała.
- Tak, tylko... - powiedziałem, a dziewczyna dotknęła mojego policzka.
- Co się dzieje? - zapytał tata Chapy wchodząc do pomieszczenia razem z swoją żoną - Jack, wszystko w porządku?
Nic nie odpowiadając bym prawie upadł jakby Chapa i jej tata mnie nie utrzymali.
- Zaprowadźmy go do mojego pokoju - powiedziała dziewczyna i poszliśmy.
Gdy byliśmy już w dziewczyny pokoju to położyli mnie do łóżka, a Chapa usiadła obok mnie i zaczęła mnie głaskać po głowie, a ja miałem wbity wzrok w sufit.
- Może powinniśmy zadzwonić po karetkę? - zapytała krótkowłosej mama, a ja odrazu zwróciłem na nią wzrok.
- Nie trzeba - odpowiedziałem, nie miałem nic do lekarzy, ale jakoś nie lubiłem do nich jeździć więc... - Po prostu przynieście coś zimnego.
Gdy dziewczyny rodzice poszli po coś zimnego, znowu zacząłem patrzeć się w sufit.
- Ogniś, co się dzieje? - zapytała nagle Chapa, a ja zwróciłem na nią wzrok i na chwilę się uśmiechnąłem, ponieważ chyba jeszcze nigdy nie nazwała mnie inaczej od mojego imienia, no takie coś jak kochanie, skarbie i takie inne, to chyba jeszcze nigdy się nie wydarzyło jej żeby mnie tak nazwała.
- Strasznie gorąco mi jest - odpowiedziałem i nagle z moich rąk zaczął się wydobywać ogień, ale tym razem czerwony - Co jest?
- Jack, będziemy musieli o tym powiedzieć reszcie - powiedziała dziewczyna i nagle do pokoju weszli jej rodzice, a z moich rąk przestał wydobywać się ogień i schowałem moje dłonie za sobą.
- Proszę - powiedziała kobieta wysuwając do mnie jakoś torbę z lodem, czy co to tam było, ale Chapa to wzięła, ponieważ zapewnie zauważyła, że nie chce pokazywać jej rodzicom moich rąk, na których miałem oparzenia i jakoś mocniej te oparzenia bolały.
- Dzięki, już się nim zajmę - powiedziała krótkowłosa.
- Jak będziecie potrzebowali czegoś... - zaczął jej tata, ale dziewczyna mu przerwała.
- Tak wiemy - powiedziała, a potem jej rodzice wyszli z pokoju, a mi podała ten cały lód.
- Ooo jaka ulga - powiedziałem trzymając już ten cały lód w rękach.
- Mocno boli, ogniś? - zapytała Chapa, a ja zwróciłem na nią wzrok.
- Tak... I to jeszcze mocniej niż wcześniej - odpowiedziałem, a dziewczyna zaczęła mnie głaskać po głowie - Od dzisiaj będziesz czasami do mnie mówiła ogniś?
- Może.
- To mam nadzieję, że tak - powiedziałem, a krótkowłosa zaczęła się bawić moimi włosami - Wiesz co? Chyba pójdę do domu mamy żeby odpocząć.
- Już?
- Tak, to dla mnie za wiele i...
- Rozumiem - przerwała mi dziewczyna - Jak będziesz czegoś potrzebował to mów.
- Tak... To cześć i przepraszam, że tak popsułem no te całe spotkanie z twoimi rodzicami - powiedziałem, a krótkowłosa pocałowała mnie w policzek.
- Nie masz za co przepraszać - powiedziała, a potem zaprowadziła mnie do wyjścia z jej domu i ruszyłem w stronę domu mojej mamy.
- Hej, mamo - powiedziałem i jak wszedłem do salonu zobaczyłem moją mamę z jakimś mężczyzną i odrazu tego mężczyznę rozpoznałem.
CZYTASZ
Niebezpieczny oddział - Prawdziwa miłość uleczy wszystkie rany
Hayran KurguKontynuacja książki "Niebezpieczny oddział - Czy to miłość?" zachęcam do przeczytania poprzedniej części. Nowe zmagania z, którymi musi poradzić sobie chłopak dotyczące jego i nie tylko. Różne problemy dotyczące dowiedzenia się prawdy o jego rodzini...