R 6. XXXII

2K 209 18
                                        

Ryland obudził mnie przed świtem. Kazał zjeść to co zostało z jelenia, zaprowadził nad źródło bym mógł się napić i gdy tylko wzeszło słońce, pobiegliśmy w dalszą drogę. Po kilkugodzinnym biegu zauważyliśmy znajomą mgłę. Przy wodospadzie mogłem dojrzeć zarys miasta, przynajmniej tak mi się wydawało, przez tą mgłę rzadko można było coś dostrzec. To co mnie dziwiło najbardziej, to to, że nie biegliśmy w jego kierunku. Oczywiście mogłem się mylić, w końcu znam się na kierunkach jak Gburek na manierach. Podejrzeń dostałem kiedy wbiegliśmy w podziemną jaskinie. Mało kto z niej korzystał, wątpię, żeby nawet zwierzęta tędy przechodziły. Niektóre pajęczyny były na tyle duże i mocne, że przylegały do futra, na szczęście nie mojego tylko Rylanda. W pewnym momencie był cały biały na pysku. 

Dopiero po jakimś czasie zorientowałem się, że w tej dziurze nie było aż tak ciemno, jak powinno być. Nie było żadnych dziur przez które mogło przedzierać się światło, więc dlaczego? Przecież nikt nie widzi w całkowitej ciemności, nawet wilki. Chyba, że to jakaś kolejna umiejętność którą mają wilkołaki. W końcu jak rany szybciej nam się regenerują niż ludziom, jesteśmy też odporniejsi na przeróżne choroby, czulsi na zapachy.. to i może wzrok mamy przystosowany do ciemności? Moja nadzieja na doskonały wzrok zniknęła kiedy zauważyłem przyczynę dla której w podziemnej jaskini było jakieś światło. Grzyby. Wokół niektórych odbijał się dziwaczny blask, jakby latały wokół nich świetliki. Nie dawały dużo światła, ale na tyle by nie wpaść na ścianę. Musiał być to jeden z tych gatunków o których opowiadał profesor. Jedną z teorii którą opowiadał o nich, było to, że zapewniają życie wieczne. Wystarczy jeść je przez okrągły rok. Oczywiście nikt kto w eksperymentach uczestniczył nie przeżył, zapadali na przedziwne choroby których żaden znachor nie potrafił wyleczyć. 

Zagapiłem się i wbiegłem wprost w Gburka. Spojrzałem na drogę przed nami, była.. cóż, ja bym się przez nią przecisnął, on niezbyt.  

-Odpocznij chwilę, ja odblokuje przejście. 

-Odblokujesz? 

-Kiedyś było szersze..

-Albo ty byłeś węższy... -Posłał mi chłodne spojrzenie, chyba trafiłem. 

Cóż, nie miałem nic do roboty więc przeszedłem się po tym małym skrawku który był dostępny. Położyłem się naprzeciwko tych dziwnych grzybów i z zafascynowaniem się im przyglądałem. Takie światełka przydałyby mi się w domu, idealne zastępstwo świec. Tylko nie wiem czy chciałbym w swoim domu mieć hodowle grzybów.. jakby to w ogóle wyglądało. Z zamyślenia wyrwał mnie pająk który nagle wlazł na kapelusz grzyba. Nie bałem się pająków, w Sover było ich pełno, ale dalej za nimi nie przepadałem. Ten wyglądał jak jeden z tych za którymi nie przepadałem najbardziej, długie czarne nogi, wydawało mi się, że światło się od nich odbija, oraz duży.. za duży odwłok. Jak on się mógł swobodnie poruszać z czymś takim? Zbliżyłem się lekko do niego, na odwłoku miał jakiś dziwny wzór. Jak się mu dobrze przyjrzeć przypominał czaszkę. Odsunąłem się od niego kiedy podniósł przednie odnóża. Okropne stworzenie.. 

Podskoczyłem jak poparzony kiedy spojrzałem w bok. Moje serce zabiło mocniej, ten głupi alfa. Miał ubaw z mojej reakcji, ale jak miałem niby zareagować? Ta pajęczyna na jego pysku uformowała się w dosyć upiorne wzory, że w tych ciemnościach wyglądały jak wilcza czaszka z tymi cholernymi złotymi punkcikami. Upiór.. duch. 

-Boisz się duchów? -Powiedział strasznie niskim głosem. Fuknąłem na niego, obiema łapami zacząłem rozcierać tą cholerną pajęczynę z jego pyska.

-Nie boje się czegoś co nie istnieje. -No praca skończona, może dalej miał pajęczynę na futrze, ale nie w takim stopniu, że zaczynał przypominać ducha. 

Mieszaniec |ABO|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz