R 4. XXII

2K 187 12
                                    

-Nie, nie, nie. -Otworzyłem oczy by zobaczyć jak macha dłonią przed moją twarzą. -Odpręż się i zacznij sobie wyobrażać, siebie w drugiej formie.

Przekręciłem oczami. Jakby było to takie proste, to by mnie nie musiał uczyć. Przez mój cholerny instynkt postanowiłem nie wyjeżdżać na południe, przynajmniej nie teraz. Musiałem się najpierw nauczyć ważnych umiejętności jakie posiadają wilki, w co wchodziła przemiana. Niestety byłem fatalnym uczniem, nie wychodziło mi to w ogóle, nie potrafiłem tego wyczuć.. nawet nie wiem dokładnie czego. Po prostu jestem beztalenciem. Dwa tygodnie i niczego nie osiągnąłem, marnuje tylko swój jak i jego czas.

Zacisnąłem mocniej koc, co skomentował zwykłym sapnięciem. Siedzieliśmy bez ubrań gdyż mogła w końcu nastąpić przemiana, a jeśli by do tego doszło, w co szczerze wątpiłem, tak zniszczyłbym swoje ciuchy. On natomiast siedział nago gdyż co jakiś czas się zmieniał udowadniając mi, że jest to proste, i w sumie męczące. Po czwartej przemianie wyglądał na bardzo zmęczonego.

-Może wróćmy do emocji.. zdenerwuj się. -Mruknął cicho.

Miał kilka podejść by wymusić moją przemianę. Jedną z nich był gniew. Niby młode wilkołaki, które się nie kontrolują, kiedy wpadają w gniew, częściowo się przemieniają. Niestety, na mnie to nie działało, a przypominałem sobie wszystkie denerwujące sytuację. Szukałem kolejnego wspomnienia. Przypomniałem sobie, jak ojciec ukradł wszystkie moje zaoszczędzone pieniądze i wydał je na wódkę. Byłem wtedy na niego wściekły, oszczędzałem na cieplejsze ciuchy ponieważ chodziłem w podartych i w dodatku za małych. Niestety, to wspomnienie również nie zdenerwowało mnie do tego stopnia, bym dokonał jakiejkolwiek zmiany.

-To bez sensu. Rezygnuje. -Wstałem z podłogi i podszedłem do łóżka na którym leżały moje ciuchy.

-Musisz po prostu to wyczuć..

-TO. Nawet nie wiem dokładnie co mam wyczuć -warknąłem na niego. -A co jeśli nie mogę się przemienić siłą woli i tylko dzięki temu dziwnemu proszkowi mogę to osiągnąć?

-Rozważałem taką możliwość.. ale to jest niemożliwe. Proszek wymusza przemianę, jeśli byś nie mógł tego osiągnąć normalnie proszek by w ogóle nie działał. -Zamyślił się chwilę po czym niepewnym głosem dodał. -Mogę spróbować użyć głosu.. chociaż nie jestem pewny czy to zadziała.

-Głosu?

-Alfy potrafią wydawać polecenia słabszym od siebie.. czyli..

-Omegom.. -Kiwnął głową.

-Nie jestem pewny czy to wyjdzie.. zwykle można wydać proste polecenia w dodatku osoba powinna wiedzieć co ma zrobić, więc..

-Nie ma nic do stracenia. Używaj tego.. głosu. -Zrobiłem cudzysłów w powietrzu.

-Przemień się. -Zamknąłem oczy, czekałem i czekałem, ale tak jak się spodziewałem nic się nie stało. Wypowiedział jeszcze kilka innych poleceń które miały mnie zmusić do przemiany.

-Może ten twój głos na mnie nie działa... albo nie umiesz go używać. -Uniósł lewą brew, splótł ramiona na piersi.

-Siad.

Z niedowierzaniem patrzyłem jak tracę kontrolę nad własnym ciałem. Wykonałem jego polecenie, usiadłem na łóżku. Czułem dziwne dreszcze na całym ciele. Im bardziej starałem się opierać tym czułem się gorzej, jakbym tylko się bardziej zaplątywał. Gburek usiadł obok, chwile się wahał aż w końcu uścisnął moją dłoń. 

-To jest.. cholernie nieprzyjemne. -Wymamrotałem z trudem. Jeśli alfy korzystały z tego przeklętego głosu jak im się podobało, to życie omegi było piekłem, a jeśli mogły używać go do przymuszenia...

Mieszaniec |ABO|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz