R 3. XVII

1.9K 202 11
                                    

Gburek rozpalił ognisko. Był zadowolony z tego, że nie musiał zbierać chrustu. Ryzyko, że ktoś zauważy dym była duża, ale on nie zamierzał wracać już do wilczej postaci, uważając, że jeśli trafiłby tu jakiś człowiek, mógłby łatwo wytłumaczyć moją obecność. Po wielu próbach, udało mu się zawiesić na cienkiej lince, wyczyszczoną z ziemi, wilczą trawę. Chciał ją wysuszyć, by szybciej zrobić z niej proszek. Jak zamierzał to zrobić, okaże się dopiero następnego dnia. Ja zjadłem swojego królika, tym razem oskórowanego i wypatroszonego. Smakował znacznie lepiej, głównie dlatego, że nie miałem odruchów wymiotnych.  

W ciszy przyglądałem się Gburkowi. W ubraniach wyglądał.. bardzo dobrze. Wystarczyłoby mu tylko porządnie się wyspać, umyć, ogolić,  skrócić odrobinę włosy.. no i założyć jakieś czyste rzeczy. Gdyby spełnił te wymogi, można by wtedy powiedzieć, że był z wyższych sfer. Na szczęście zadbał żeby nie pomylono go z nikim takim, w szczególności, że chodził z gołymi stopami. Z torby wyciągnął jedną parę butów, możliwe, że były na niego za małe.   

Dziwne, że nie zabrał żadnych futer którymi mógłby się okryć. Musiało być mu zimno, w końcu teraz był pozbawiony swojego grubego, wilczego futra. Chyba, że był jednym z tych zimnolubów którym niski temperatury nie były straszne. Zlitowałem się nad nim i położyłem się obok, by podzielić się odrobine swoim ciepłem. Chciałem wykonać dobry uczynek, a on to wszystko zepsuł. Kretyn, zaczął mnie głaskać po łbie, chciałem go ugryźć, ale.. zaczął drapać mnie za uchem. Dlaczego to było tak cholernie przyjemne? Walczyłem sam ze sobą, bym nie zaczął ruszać tylną łapą. Niestety, mój ogon miał swój własny rozum i machał jak opętany. 

-Podoba ci się.. -Powiedział dziwnym tonem, jakby mówił do jakiegoś psa. -..naprawdę ci się podoba. Dobry wilczek.. Ej.. -chwycił się za dłoń. -zły wilk.  -Niech się cieszy, że mu tej dłoni nie odgryzłem. Co to miało znaczyć? Dobry wilczek.. ja mu zaraz pokaże dobrego wilczka, jak na niego nasikam w nocy! 

-Jeszcze raz odważysz się mnie tak nazwać, to stracisz dłoń, obiecuje. -Warknąłem na niego a ten przekręcił głowę. Zaśmiał się cicho, a ja dopiero teraz sobie przypomniałem jeden szczegół. On mnie nie rozumie, mówił przecież to kilka razy. Człowiek nie zrozumie co mówi wilk i wilk nie rozumie, co mówi człowiek. Tylko dlaczego ja go rozumiałem? Mogłem mu o tym powiedzieć i spytać się czy było to normalne. Może dlatego, że byłem mieszańcem? Wszystko było możliwe. 

-Chyba zrozumiałeś, że cię nie rozumiem... tak jak ty mnie teraz.. ale powinieneś wyczuwać ton jakim mówię. -Rozumiałem wszystko kretynie. Jak jeszcze raz użyjesz tego przesłodzonego głosiku, to będziesz spał na zewnątrz. -Chodź tu.  -Poklepał swoją nogę. Nie zamierzałem się ruszyć, by mu to przekazać, zawinąłem się w kłębek. 

Sapnął dosyć głośno. Bez problemu podniósł mnie i usadowił na swoich nogach. Nie chciało mi się protestować, pozwoliłem mu na drapanie mnie za uchem. Nawet przestałem zwracać uwagi na jego dziwne teksty, na jego szczęście, nie używał przesłodzonego głosu. Powiem mu o tym jak odzyskam swoją ludzką postać.. a może powinienem zachować to w tajemnicy? 

Położył się na ziemi, a mnie przeniósł obok i się we mnie wtulił, jakbym był olbrzymią poduszką. Nawet gdybym chciał, nie mógłbym teraz uciec. Niech mu będzie, to jest pierwszy i ostatni raz kiedy świadczę takie usługi. Mam nadzieje, że nie zacznie sobie wyobrażać Jedyny wie czego.   Na moje szczęście w ludzkiej postaci capił zdecydowanie mniej, co ułatwiło mi zaśnięcie. 

*

Gdy się obudziłem, Gburek siedział przy wejściu do jaskini. Ognisko jeszcze się tliło. Trawa już nie wisiała nad nim. Ziewnąłem głośno, wykonałem poranne rozciąganie, czym zwróciłem jego uwagę. Uśmiechnął się i wskazał miskę leżącą obok niego. Podszedłem, było w niej trochę zielonego proszku, był również na kamieniu który leżał obok miski. 

Mieszaniec |ABO|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz