W końcu ta przeklęta pełnią się skończyła a wraz z nią odeszły wszystkie efekty jakie ze sobą niestety przyniosła. No może nie wszystkie efekty znikły, zostały uboczne, te do których zachęcały nas tamte, ale nie były tak łaskawie by zabrać swoje brudy ze sobą. To skrępowanie, zażenowanie. Jeden wielki wstyd i pogarda do samego siebie. Przez pierwsze dni nie potrafiłem spojrzeć na Gburka by w mojej głowie nie wracały wspomnienia tego czego ze mną robił.. albo co sam ze sobą robił. Przez pierwsze trzy dni nie potrafiłem tknąć owsianki by nie mieć jakiś skojarzeń. Oczywiście o wszystko obwiniałem Gburka oraz swojego wilka. Lubiłem to danie a przez nich.. coś się zmieniło w moim postrzeganiu, jakby.. to już nie było to samo. Natomiast Ryland zachowywał się normalnie jakby nic się nie stało. Może dla niego było to normalne, ale dla mnie.. sprawiało to pewien problem. Pewnie po jakimś czasie sam zacznę tak uważać...
Co ja myślę! Nie chce by to się stało normalne! Choć nie ukrywam, niektóre rzeczy które robił były naprawdę przyjemne. Sam jego dotyk był czymś więcej niż zwykłym dotykiem. Nawet nie wiem jak to logicznie wytłumaczyć, ale w tamtej chwili jego dotyk był czymś nieziemskim. Ten jego cholerny zapach był znacznie intensywniejszy niż normalnie. Przyjemnie też było kiedy przystawiał swój nos do mojej szyi. Ta pełnią była o wiele mniej bolesna no i znacznie przyjemniejsza niż poprzednia. Nie oznacza to wcale, że chciałbym to powtórzyć..
Jak się wszystko skończyło przyszedł czas na poniesienie konsekwencji swoich czynów. Trzy tuniki, para spodni, gacie, oraz większość futer na których spaliśmy. To wszystko czyściłem do tego momentu aż miałem wrażenie, że dłonie odpadną mi przez tą lodowatą wodę. Nie mogłem jednak odpuścić, widziałem na własne oczy co na nich zaschło. Dla mnie to było dziwne, lecz Gburek powiedział, że to normalne dla alf produkowanie tyle nasienia. W końcu to na ich barkach spoczywa zapłodnienie omeg. Nie chciałem go od razu obrażać twierdząc, że każdy głupi potrafi kogoś zbrzuchacić. I to najczęściej przez przypadek. Dowodem na to jestem ja. Wątpię by mój biologiczny ojciec naprawdę chciał spłodzić z ludzką kobieta dzieciaka, a jeśli zrobił to z premedytacją to jest po prostu śmieciem.
Sytuacja w domu nic się nie zmieniła. Poznałem lepiej rodzinę Gburka. Rana wciąż się lekko obawiałem. Dobrze wiem, że nie powinienem, ale coś w nim było. Ten jego surowy ton, wzrok oraz gwałtowne ruchy. Zachowywał się tak cały czas, wobec wszystkich, więc musiał taki po prostu być. Co oznaczało, że ja muszę się do tego przyzwyczaić. Nie był taki zły, opowiadał dużo historii o Fogtown. Niektóre z nich mroziły mi krew w żyłach. Informacja o tym, że w mieście żyje żądna krwi bestia była niepokojąca. Na szczęście Laetta poprawiła swojego męża, że każda ta historia to tylko legenda. Opowiadał również historie o Rylandzie i je akurat mogłem słuchać, bo w przeciwieństwie do tamtych legend były przyjemne i zabawne.
-Uwierzyłeś w historie wuja? -Zaśmiał się głośno zwracając na nas uwagę. Postanowiłem w końcu się przejść po wiosce zwłaszcza, że śnieg w końcu przestał sypać. A do tego potrzebowałem jakiegoś przewodnika. Było tu całkiem ładnie, nie licząc mgły która otaczała wioskę jak jakaś bariera.
-Po ostatnich przejściach, trudno mi stwierdzić co jest prawdą a co historyjką. -Burknąłem cicho. Musiałem się kontrolować by nie palnąć nic o wilkołakach publicznie. W końcu otaczali nas ludzie. Niby tutejsi nie byli zbytnio przesądni, ale kto by machał mięsem przed głodnym zwierzęciem? -Poza tym jedna brzmiała znajomo.
-Znajomo? -Spojrzał na mnie tym swoim dziwnym wzrokiem który mógł znaczyć dosłownie wszystko, od zdziwienia do radości. Potwierdziłem zwykłym skinięciem. Gdy nie spuścił ze mnie wzroku wiedziałem, że muszę dokończyć bo nie da mi spokoju. Sapnąłem głośno i zacząłem.
-Przed moim urodzeniem w Sover znikali ludzie. Podobno słyszeli głosy bliskich którzy niedawno odeszli z tego świata. Nakłaniały ich by weszli do lasu a tam.. cóż, po większości śladu nie było. Znaleziono tylko cztery ciała, wszystkie skierowane ku wiosce. -Gburek pokiwał lekko głową z nieukrywanym rozczarowaniem. -No co? Mówię tylko, że to brzmiało znajomo.
CZYTASZ
Mieszaniec |ABO|
FantasyKażdy w miasteczku Sover znał opowieści o krwiożerczych wilkołakach ukrywających się w ciemnych lasach. Każda z nich wyglądała tak samo, potwór pojawia się znikąd, zabija zwierzęta i ludzi do momentu w którym nie pojawia się dzielny śmiałek który na...