~1~

234 8 0
                                    

- Właśnie wychodzę z samolotu. Wszystko ma być załatwione zanim wrócę do biura.

- Tak jest. A jak sama podróż? Udana?

- Może być. Lot mi się dłużył jak nigdy, ale przez stosy dokumentów miałem co robić. Daj znać... Albo nie, nieważne. Porozmawiamy na miejscu. Idę po walizkę.

- W takim razie czekam panie Kim.

- Pa, Namjoon. - rozłączyłem się i rozciągnąłem, bo jednak siedzenie w jednym miejscu nie jest zbyt wygodne na dłuższą metę.

Podszedłem do taśm, czekając na swój bagaż, ale nie łudziłem się, że szybko stąd wyjdę. Moja walizka zawsze jest na końcu i czasem mam wrażenie, że robią to specjalnie. Usiadłem na jednym z wolnych krzesełek i skrzyżowałem ręce. Ludzie pchali się jakby nie mogli spokojnie poczekać. Widać, że nigdy wcześniej nie lecieli samolotem. Zasłonili mi widok, więc wstałem i akurat nadjechał mój bagaż. Chyba mam jednak dziś trochę szczęścia. W tym momencie dostałem wiadomość od mojego asystenta, więc wziąłem ją i szybko udałem się do auta. Przywitałem się z nim w środku i odjechał w kierunku mojego biura.

- Trzeba było wysłać po mnie kogoś innego. Wiesz, że tobie wolę zostawiać ważniejsze sprawy.

- Chciałem się z tobą przywitać panie Kim, ale jak zwykle nie masz humoru. Dam znać sekretarce, żeby przygotowała ci herbatkę na uspokojenie.

- Namjoon... Widzę, że ty za to masz świetny humor. - westchnąłem. - Wybacz, jestem po prostu zmęczony tym lotem.

- Rozumiem, rozumiem. - skupił się na prowadzeniu i po około godzinie byliśmy na miejscu.

Po wejściu do budynku jak zawsze czekali na mnie pracownicy, aby powitać swojego szefa. Usłyszałem kilka komplementów, udałem, że mnie interesują, a potem przydzieliłem parę zadań i wjechałem na dwudzieste piętro. Nie ma to jak podróże z pracy do pracy. Już nie pamiętam, kiedy ostatnio miałem czas tylko dla siebie. Mój przyjaciel, który dla mnie pracuje, wypytał mnie o pobyt w Paryżu, ale nie miałem chęci by odpowiadać. Właściwie siedziałem ciągle w hotelowym pokoju lub na sali bankietowej. Gdy będę mógł, to w końcu polecę tam, żeby pozwiedzać, a nie tylko siedzieć i pracować.
Ze wszystkim uwinąłem się dość szybko, ale i tak skończyłem po 21. Wróciłem do domu, aby móc wreszcie odpocząć, ale nawet tam czekała mnie niespodzianka.

Miałem zamiar się rozpakować, ale szyfr nie zadziałał, przez co nie mogłem otworzyć walizki. Spróbowałem też paru innych, ale żaden nie był właściwy. Przyjrzałem się jej dokładniej i zwróciłem uwagę na liczne zadrapania. Od kiedy moje rzeczy są takie zaniedbane? No nie... Musiałem je pomylić przez zmęczenie. Wziąłem głęboki wdech, aby się nie denerwować, po czym zadzwoniłem na lotnisko. Niestety nikt nie zgłosił podobnej sprawy, a oni też nic nie znaleźli. Musiałem więc czekać, aż oddzwonią. Szkoda tylko, że poza ubraniami mam tam coś ważnego, czego raczej wolałbym nikomu nie pokazywać.

Przebrałem się w wygodny, domowy dres, a potem zadzwoniłem do przyjaciela, który może mi pomóc ją otworzyć. Może w środku będzie coś, co nakieruje mnie na właściciela.

- To co? Za ile będziesz?

- Wyciągasz mnie z domu o takiej godzinie, więc... Za jakieś piętnaście minut.

- Okej, to czekam.

Jeon Jungkook jest ode mnie rok młodszy, a nasze życia bardzo się od siebie różnią. Ja jestem bardziej zorganizowany, zdeterminowany i przez pracę w biurze zapewne bardziej nudny... Niestety moi rodzice nigdy nie pozwalali mi zbytnio na zabawy, ale na szczęście w liceum poznałem Kooka, który uwielbia zupełnie co innego. Interesuje się motorami i autami wyścigowymi, pomaga swojemu tacie w warsztacie, a przez to ma dostęp do sprzętu, który na pewno otworzy tę brudną walizkę.

W międzyczasie zrobiłem sobie coś do jedzenia, a po tych kilkunastu minutach rozbrzmiało pukanie do drzwi. Chłopak od razu wszedł i ściągnął swoje wielkie, czarne buty. Był trochę w smarze, ale jemu nigdy to nie przeszkadzało.

- Przeszkodziłem ci w czymś czy zapomniałeś się umyć?

- Właściwie to wracałem do domu z warsztatu. To gdzie masz ten zamek, którego nie idzie otworzyć? - poszedłem po bagaż i położyłem go przed nim w salonie. - Żartujesz sobie? Kodu zapomniałeś?

- To nie moje.

- Ukradłeś komuś?!

- Co? Nie! Pomyliłem się po prostu. Zadzwoniłem na lotnisko, ale nie mogli mi pomóc. Chcę zobaczyć co jest w środku, bo może tam będą jakieś informacje o właścicielu. - wytłumaczyłem.

- Próbowałeś czegokolwiek? - lubię w nim to, że zawsze mi pomaga. Nawet jeśli coś może być odrobinę nielegalne.

- Nie. Nie znam się na tym. Nie chcę jej uszkodzić.

- Okej, no to zobaczmy. - wyciągnął jakieś wielkie nożyce ze swojej torby.

Zbliżył je do kłódki i ciachnął, ale się nie udało. Dziwne, bo nie wyglądała na mocną. Spróbował też innymi narzędziami, na których się nie znałem, ale żadne nie zdołało jej złamać.

- Kurcze... Teraz jestem ciekawy co takiego tam jest, że zabezpieczenie takie mocne.

- A co jeśli to jakaś bomba i zaraz wybuchnie?

Szybko się uciszyliśmy i zaczęliśmy przysłuchiwać, ale nic nie tykało od wewnątrz. To bardzo dobry znak. Zresztą jaka bomba? Kolejny raz to chyba niemożliwe. Prawda? Zacząłem się zastanawiać, co dzieje się z moją walizką. A co jeśli trafiła do jakiegoś psychopaty, który już ją otworzył i wszystko mi zniszczył lub chodzi w moich ubraniach? Albo do jakiejś kobiety, której właśnie zniszczyłem życie, bo mąż pomyślał, że go zdradza? Albo najgorzej... Jeśli przejął ją pracownik przeciwnej firmy i zna wszystkie moje najbliższe plany? Lub co gorsza zobaczył kartki z wierzchu, o których nikt nie ma pojęcia. Muszę jak najszybciej ją znaleźć.

- Taehyung!

- Co? Mówiłeś coś?

- Zamyśliłeś się. Mówiłem, że udało się naruszyć zamek.

- Ale nie otworzyć. - westchnąłem i zerknąłem na telefon, ale nadal żadnego odzewu.

- Czuję, że jestem blisko. Daj młotek.

- Żartujesz sobie?

- Mówię serio. Jest w mojej torbie, no dawaj.

Wstałem i podszedłem do jego narzędzi. Jak on to nosi, skoro ma tam tyle tego. Wygląda na bardzo ciężkie. Podałem mu co chciał, a potem zamachnął się i trafił z całej siły w podłogę zamiast kłódki. Zabiję go. Przez niego mam teraz wielką dziurę! Zamrugał szybko i zaczął przepraszać. Ponownie podniósł rękę i już chciałem go zatrzymać, ale tym razem dobrze wycelował.

- Jest! Udało się. - otworzyliśmy bagaż, ale ku naszemu rozczarowaniu nie było w nim nic ciekawego. Tylko sterty ubrań i zeszyt z czarną okładką. - Myślisz, że co w nim jest? - młodszy spojrzał na mnie i sięgnął po niego, ale złapałem go za nadgarstek.

- Nieważne. Nie wygląda ciekawie, a skoro w środku nie ma nic niebezpiecznego, to teraz muszę czekać na jakiś znak z lotniska lub właściciela.

- No ejj... Serio nie chcesz zobaczyć co ma zapisane ten ktoś? Może tam są jego dane i szybciej się z nim skontaktujesz.

- No dobra, ale tylko pierwsza strona.

Tak zrobiliśmy, ale żadnych danych nie było. Tylko u góry jakieś małe literki składające się w napis "SUGA". Jeśli to jakaś firma czy marka to nie kojarzę. Kookowi też nic to nie mówiło. Zapiąłem walizkę i odstawiłem ją w kąt. Byłem zmęczony po podróży, więc pożegnałem się z przyjacielem, po czym udałem się do łazienki. W końcu mogłem się chwilę odprężyć, a później poszedłem do wygodnego łóżka. Zapisałem sobie na karteczce, aby odebrać jutro mojego psa - Yeontana od Jimina i zasnąłem.







==========

Lecimy z nowym ff ✌️

Suitcase case // ᵀᵃᵉᵍᶤOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz