Siedziałem w domu niższego mężczyzny, kompletnie nie wiedząc jak się tu znalazłem. Znaczy, tak, przyszedł do mnie, ale nie przypominam sobie, abym się zgadzał. Nawet nie próbowałem wychodzić, bo jakoś nie widziałem w tym sensu. Starałem się znaleźć jakieś pozytywy, ale żadnych nie było. Jedynie taki, że mogłem przyjrzeć się jemu mieszkaniu, które potrafi sporo powiedzieć o człowieku.
Dopiero, gdy się ocknąłem to zobaczyłem, że jest tu zupełnie inaczej niż u mnie. Tu przeważał szary, czarny i brązowy. Ciemne meble, jasna podłoga, parę roślinek. Wydawało się, że jest ciepło, pomimo tych ponurych kolorów. Jego czarna kanapa była o wiele wygodniejsza od mojej białej. Czy to oznacza, że jestem sztywny? Panująca u mnie biel i porządek jak u jakiegoś pedanta, brak roślin jako oznaka braku życia i ten wiecznie panujący chłód, który pokazuje to, jak bardzo jestem samotny. U niego czułem się inaczej, jestem nawet w stanie stwierdzić, że lepiej. Było jakoś przyjemniej. Może wcale nie jest taki, jaki mi się pokazuje?
Z zamyślenia wyrwało mnie pstryknięcie palcami przed twarzą.- Jest pan pod tak wielkim wrażeniem, że aż nic pan nie mówi? Chyba, że pan zawsze taki cichy.
- Rozglądałem się po prostu po pańskim mieszkaniu. Ładnie tu. - tylko tyle mogłem mu powiedzieć. - Ale chwila. Co ja tu właściwie robię?
- Zaprosiłem pana na kawę. Założę się, że pije pan tylko gorzką, taką jak pan.
- Właściwie to nie przepadam za kawą. Zdecydowanie bardziej gustuję w herbacie. - oparłem się wygodniej i patrzyłem po pomieszczeniu pustym wzrokiem.
- Już myślałem, że powie pan, że w alkoholu.
- To też, ale nie jesteśmy ze sobą na tyle blisko, aby ze sobą pić. - koło mojej nogi znalazł się Yeontan. Kiedy on go tu wziął?
- To właśnie picie mogłoby nas zbliżyć, ale jak pan woli.
- Nie chcę pana bliżej poznawać. - wycedziłem przez zęby.
- Auć, ja tu się staram, a pan mówi takie rzeczy. - powiedział ironicznie, a ja przewróciłem oczami. - Dlaczego? Nie chce pan mieć więcej znajomych?
- Na pewno nie takich jak pan. Nie będę zadawał się z kimś, kto denerwuje ludzi przez jedną głupią walizkę lub dla przyjemności. - naprawdę zaczynałem mieć go dość.
- A pan cieszyłby się, gdyby ktoś naruszył pana prywatność? Co by było, gdybym to ja otworzył pański bagaż, hm?
Momentalnie ucichłem. Wiem, że to nie było w porządku, ale nie będę mu się tłumaczyć z mojej dziwnej traumy. Do tego powinienem być mu wdzięczny za to, że on nic nie zrobił z moją. Nawet jeśli za późno się zorientował i nie miał czasu. Nie wiem co bym zrobił, gdyby zobaczył kartki, które pospiesznie położyłem na wierzchu. Nikt nie wie czym się potajemnie zajmuję, dosłownie nikt i wolałbym, żeby tak zostało. Zostałbym tylko wyśmiany.
- Lubi pan muzykę? - spytałem nagle.
- Tak. Chyba tak jak każdy.
Siedziałem dalej ze spuszczoną głową i spojrzeniem wbitym w podłogę. Czułem, że za chwilę przy nim pęknę i zacznę się wyżalać, więc chciałem jak najszybciej wrócić do siebie. Nie potrzeba mi kolejnych przykrości w życiu. Tylko udawałbym, że mnie to nie rusza, a potem wróciłbym do swojego mieszkania, które stałoby się jeszcze chłodniejsze.
- Wszystko w porządku?
- Tak, tak... Właściwie skoro już się nie lubimy, to muszę jeszcze coś panu powiedzieć. - liczyłem na to, że po tym da mi w końcu spokój. - Z tą walizką pomógł mi przyjaciel, zobaczył taki czarny zeszyt w środku i chciał go otworzyć.
- Co?!
- Spokojnie. Powiedziałem, żeby nie szperał, ale otworzyliśmy tylko pierwszą stronę z nadzieją, że będą tam jakieś dane do pana. Niestety nic nie było.
- To...
- Tak, wiem. Już samo otwarcie walizki było niewłaściwe, ale musiałem to zrobić. Nie miałem zamiaru grzebać panu w rzeczach, kompletnie nie o to chodziło. Sam też nie byłbym zachwycony, gdyby ktoś mi zrobił coś takiego, dlatego jestem panu wdzięczny, że uszanował pan moją prywatność. Chyba czas na mnie. - ostatnie zdanie powiedziałem nieco ciszej. Cały czas mówiłem zrezygnowany, nawet na niego nie patrząc.
- Dziękuję za szczerość, ale nadal nie rozumiem. Dlaczego "musiał" pan to zrobić?
- No więc... - skoro i tak już zacząłem gadać, to co za różnica czy się dowie czy nie. - Kojarzy pan artykuł o wybuchu na lotnisku? Walizka i paru poszkodowanych?
- Ah, tak, coś kojarzę. Czyli co? Przeczytał pan o tym i od razu ubzdurał sobie, że ktoś podłoży panu bombę?
- To zdarzyło się mnie. Pomyliłem się przy odbieraniu, a potem usłyszałem tykanie w aucie. Podrzuciłem ją, ale jej siła była na tyle mocna, że ludzie w pobliżu skończyli z połamaną ręką czy nogą. - westchnąłem. - Do tej pory czasem czuję się winny. Gdyby nie ta głupia pomyłka, to tych ludzi by to nie spotkało. Ani mnie.
- Teraz rozumiem. Ale chyba pan sobie żartuje. Nie powinien pan czuć się winny. Każdemu mogło się zdarzyć, a gdyby nie to, to możliwe, że ucierpiałoby więcej osób. Dzięki tej pomyłce szybciej złapali tego zamachowca, czy kto to tam był.
- Być może. - mruknąłem. Nie patrzyłem na to z tej strony. Poczułem nawet małą ulgę, że wyrzuciłem to z siebie, mimo, że to było dosyć dawno. Zapadła niezręczna cisza, więc odchrząknąłem. - Chyba powinienem już iść. - wstałem i skierowałem się do drzwi.
- Nawet nie zrobiłem jeszcze herbaty, ale niech będzie. Może jutro spotkamy się ponownie?
- Niech mi pan najpierw szczerze odpowie na pytanie. - wziąłem psa na ręce. - Naprawdę pan myśli, że będziemy w stanie się dogadać? Na pierwszy rzut oka widać, że poza pracą nie mamy wiele wspólnego.
- Panie Kim, mnie nie jest tak łatwo zrazić. I wierzę w to, że skrywa pan w sobie coś wyjątkowego. - odpowiedział dość poważnie, patrząc mi w oczy, a ja poczułem się dziwnie. Znaczy tak w pozytywnym sensie. Kiwnął mi głową, po czym zamknął drzwi.
Zdziwiła mnie jego odpowiedź i dała małą nadzieję na to, że jeszcze może być lepiej. Na razie się na to nie zapowiadało, ale ten tajemniczy Min Zmieniający Co 5 Sekund Nastrój Yoongi może to odmienić. Wszedłem do siebie i zrobiłem tą herbatę, której nie wypiłem u niego. Posiedziałem chwilę z Tanem w salonie aż nie opróżniłem kubka, a potem poszedłem do sypialni i usiadłem przy biurku. Nie zająłem się pracą tylko swoimi tajnymi kartkami. Dostałem nagłej inspiracji, więc musiałem ją dobrze wykorzystać. Wprowadziłem parę zmian, coś poskreślałem, tam pozamieniałem i wtedy brzmiało to o wiele lepiej. Dopisałem też kolejne trzy wersy i na tym się skończyło. Zawsze to jakiś postęp. Schowałem to do swojego zeszytu, zamknąłem go, a potem położyłem się spać. Yeontan jak zwykle wskoczył do mnie i obaj zasnęliśmy.
CZYTASZ
Suitcase case // ᵀᵃᵉᵍᶤ
FanfictionTaehyung to ograniczony uczuciowo biznesmen, a Yoongi jest pracownikiem jego przeciwnej firmy Przez jedną pomyłkę ich drogi się krzyżują i już nie mogą się rozłączyć