~13~

95 7 2
                                    

Po pracy pojechałem ze znajomym do biblioteki połączonej z kawiarnią, aby dopracować szczegóły projektu. Miałem dość siedzenia w biurze, przez co ciężko mi było się skupić. W tym miejscu rozpraszał mnie bardziej niesamowity zapach kawy, ale dało się to wytrzymać. Po ustaleniu wszystkiego, zostałem tu jeszcze na chwilę sam, jedząc kawałek ciasta czekoladowego. Nie spieszyło mi się jakoś specjalnie, ale wyszło mi to na dobre. W pewnym momencie przy kasie zauważyłem kogoś w rudych włosach. Odwrócił się w poszukiwaniu wolnego stolika, a gdy nasze spojrzenia się spotkały, to podszedł do mnie i się przysiadł.

- Dzień dobry panie Min. - uśmiechnął się szeroko.

- Dzień dobry Jimin. Cieszę się, że cię tu widzę.

- Naprawdę?

- Mhm. - przytaknąłem. - Mam pewną sprawę, jeśli oczywiście masz czas.

- Teraz?

- Jak najszybciej.

- W takim razie mam chwilę. Co takiego jest potrzebne? Co mogę zrobić? - splótł palce na stoliku.

Myślę, że numer do Jungkooka w pełni mi wystarczy, więc jego nie będę o to prosił. Nie chciałem też od razu zdradzać swoich motywów, ale od czegoś musiałem zacząć. Tym razem nie wspomnę od razu o Tae.

- Jak długo znasz się z Taehyungiem? - no i nie wyszło...

- Jeszcze ze szkoły. Od razu cię uprzedzę, że ja też nic ci nie powiem. Wiem, że byłeś u Kooka.

- Ale nie o tym chciałem porozmawiać. - właściwie to o tym, ale będę musiał wyciągnąć coś z niego w inny sposób. - Ma tylko ciebie i Jeona, prawda?

- Jeszcze jest Namjoon, pracują razem. Robi za kierowcę, doradcę i wicedyrektora firmy. Bardzo się angażuje w to co robi.

- Czyli poza waszą trójką, naprawdę z nikim innym nie rozmawia?

- Jesteś jeszcze ty. - uśmiechnął się lekko. - Bardzo się cieszę, że zaczął się otwierać na kogoś nowego. Przez ostatnie lata było mega ciężko. Już myślałem, że jakiś duch go opętał, ale moje urządzenia nic nie wykryły. Jego aura jest po prostu... Co? Mam coś na twarzy? - patrzyłem na niego wielkimi oczami.

- Nie, ja tylko... Serio wierzysz w takie rzeczy?

- Na tym świecie jest wiele niewytłumaczalnych rzeczy i wydarzeń.

Nie ma co go pytać, bo jeszcze zacznie nawijać o jakichś ufoludkach. To będzie trudniejsze niż myślałem, ale muszę mu zadać ostatnie pytanie.

- Co z jego matką? Ciągle słyszę tylko o ojcu. - rudzielec wyraźnie posmutniał.

- Nie wspominaj o niej przy Tae i nie mów, że ci powiedziałem. Może i była surowa, ale miała choć trochę serca. Niestety nie żyje.

- Oh... A rodzeństwo?

- Ma młodszego brata i siostrę, ale odwrócili się od niego. Uciekli od rodziców i są w Stanach, z tego co wiem.

- Dzięki. I nie zdradzę cię. - wstałem i po prostu wyszedłem.

Nie przypuszczałem, że kiedykolwiek zacznę współczuć Tae. Chociaż mogłem się tego spodziewać, gdy zacząłem się do niego zbliżać. Coraz bardziej zmieniam o nim zdanie na lepsze i coraz częściej chcę zobaczyć go wesołego. Trzeba mu załatwić wakacje albo przynajmniej tydzień wolny.

Wróciłem do mieszkania, aby przemyśleć parę spraw, ale ta pora nie była na to najlepsza. Na dworze ciemno, a w środku cisza zaczęła mnie dobijać. Przebrałem się w coś wygodniejszego, czyli białą koszulkę, czarne spodnie i jeansową kurtkę w tym samym kolorze. Zaledwie parę chwil później stałem już przed drzwiami do domu Taehyunga. Nie wiem co robię, ale oby nie skończyło się źle. Nie chcę zrobić czegoś głupiego, przez co straci do mnie zaufanie, które i tak najlepsze nie jest. Zapukałem i wszedłem nie czekając na niego. Przywitał mnie Yeontan, ale tym razem go zignorowałem i wszedłem w głąb mieszkania. Zastałem go w kuchni, w której najwyraźniej próbował coś ugotować, ale ewidentnie sobie nie radził. Usłyszałem jego ciche syknięcie, więc zapewne zaciął się nożem. Był tak zajęty, że nawet nie usłyszał, jak ktoś wchodzi.

Suitcase case // ᵀᵃᵉᵍᶤOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz