~16~

90 6 0
                                    

Widząc starszego w tym konkretnym miejscu wszystkie myśli ze mnie wyleciały. Nie wiedziałem czy mam się odezwać czy jak najszybciej go stąd wyrzucić. Wziąłem głęboki wdech, nie chcąc zaczynać z nim żadnej kłótni.

- Co ty robisz? - spytałem spokojnie, choć w środku targały mną różne emocje.

- Gram na pianinie. Też grasz?

- Nie! To... Ja... - przełknąłem gulę w gardle, a oddech przyspieszył. - N-nie dotykaj. Przestań. Proszę cię.

- Ale co się stało? - odwrócił się w moją stronę i wyciągnął rękę. - No chodź. Myślałem, że skoro je masz to grasz, ale jeśli nie to mogę cię nauczyć.

- Co?

Kompletnie nie wiedziałem co się dzieje. On sam proponuje mi, żebym zagrał? Może to tylko sen? Patrzyłem się na niego tak długo, że opuścił rękę. W końcu wstał i stanął przede mną.

- Jak się czujesz?

- Chyba dobrze? Ale... Nie rozumiem. - usiadłem na łóżku, pocierając palcami o skronie.

- Zasnąłeś wczoraj na moich nogach, więc wróciłem do siebie, a rano przyszedłem znowu, ale dalej spałeś, więc przygotowałem śniadanie. Pewnie już jest zimne. - usiadł obok mnie.

- Czemu przyszedłeś? Powinieneś być w pracy. - tym bardziej, że już znam jego sytuację i nie chciałbym, aby miał jeszcze więcej problemów.

- Wziąłem tydzień wolny, nie martw się.

- Tylko nie mów, że przeze mnie.

- Taehyung, nie zmienię zdania. Siłą się mnie nie pozbędziesz, ale mógłbyś spróbować mnie przekupić. - uśmiechnął się. - Ale dobra. Najpierw idź coś zjedz, przebierz się i dokończymy.

Tak też zrobiłem. Podgrzałem jedzenie, poszedłem się umyć i ubrać, po czym położyłem się na łóżku. Nie wiedziałem, co on jeszcze zamierzał dokańczać i nie wiem czy chciałem wiedzieć. Spytałem go, a on chciał, abym ja uzupełnił swoją historię. Właściwie nie miałem nic do dodania. Dzieciństwo miałem o tyle dobre, że rodzice skupiali się na trójce dzieci, a nie tylko na mnie. Bawiliśmy się razem, ja byłem szczęśliwy, potem w szkole poznałem Jungkooka i Jimina, moje rodzeństwo uciekło, ojciec zaczął się na mnie wyżywać, przejąłem firmę i to dalej się ciągnie. Z tym, że nie potrafię się nawet uśmiechnąć. Westchnąłem tylko.

- A to pianino? - spytał spokojnie, a ja zacisnąłem zęby. - Jakaś pamiątka czy zwykły wystrój? Zaufaj mi, Tae. - dodał po chwili.

- Okej, ale obiecaj, że nie będziesz się śmiał ani komentował. - pokiwał głową i przyłożył rękę do serca. - Od małego interesowałem się muzyką. Niestety moim rodzicom to nie pasowało, więc robiłem to w tajemnicy. W szkole zapisałem się na dodatkowe zajęcia z gry na pianinie, a im powiedziałem, że z matmy. Niestety jakoś się o tym dowiedzieli i wyrzucili wszystkie moje nuty, notatki, teksty. Pamiętam, że długo po tym płakałem. Jedno z moich marzeń zostało zniszczone. Jednak nie chciałem poddać się tak łatwo. Muzyka to było coś, co sprawiało, że częściej się uśmiechałem, byłem pozytywny i radosny. Mogłem dzięki temu przelać uczucia na papier i dźwięki. Gdy udało mi się opanować jedną piosenkę, to byłem niesamowicie podekscytowany i dumny. Po podstawówce, zapisałem się na lekcje tańca. To właśnie na nich zbliżyłem się z Jiminem. Jednak znowu rodzice się dowiedzieli, wypisali i zakazali czegokolwiek z tym związanego. Na początku liceum jakoś dowiedzieli się o tym w klasie i widziałem te szydercze spojrzenia. Nie rozumiałem dlaczego, ale gdy całkowicie odgrodziłem się od muzyki, to wtedy wszystko ustało i miałem spokój. Jungkook o niczym nie wie, a Jimin myśli, że taniec mi się po prostu znudził. Żaden nie wie, że od czasu do czasu coś zagram. Czuję, że to już jest nieodłączna część mnie.

- To piękne. - spojrzałem na niego. - Ale nie powinieneś się tego bać. Muzyka i jej tworzenie to coś naprawdę wspaniałego. Ja też to czuję. Wczoraj ci nie powiedziałem, ale te wszystkie problemy, przez które przeszedłem, przyczyniły się do powstania paru piosenek. Pamiętasz... zeszyt w mojej walizce?

- Kojarzę.

- To właśnie w nim powstały pierwsze teksty. Zabieram go ze sobą w razie, gdyby coś mnie natchnęło. A te literki na pierwszej stronie to taki mój wymyślony pseudonim. - musiałem się chwilę nad tym zastanowić.

- Suga?

- Dokładnie. Właściwie to ja też nie mówię ludziom, że coś tworzę, bo to tylko dla mnie. Jin z Hobim o tym wiedzą, ale na pewno nie czują tego samego co ja. Nie rozumieją ile to dla mnie znaczy.

- Ja jestem w stanie zrozumieć. - poczułem jakąś więź między nami. Podniosłem się do siadu i patrzyłem w jego oczy.

- Więc zagraj ze mną. - złapał mnie za nadgarstek i zaciągnął do instrumentu.

Nie byłem przekonany, ale w końcu się zgodziłem. Postawił telefon z nutami na pulpicie i położył dłonie na klawiszach. Kiwnął do mnie, a ja zacząłem. Jeszcze nigdy z nikim nie grałem. Trochę stresowałem się na początku, ale jego obecność jakoś mnie uspokoiła. Nie wiem jak to działało, ale gra całkowicie mnie pochłonęła i zapomniałem gdzie jestem. Uwielbiałem to magiczne uczucie, jakby oderwanie od rzeczywistości. Tylko ja, Yoongi i pianino. Skupiłem się na dźwięku, a palce ruszały się same, jakby były do tego stworzone. Gdy rozbrzmiała ostatnia nuta, spojrzeliśmy na siebie w tym samym czasie. Uśmiechał się do mnie, a ja... Czułem się naprawdę dobrze, ale nadal nie potrafiłem.

- Potrafisz się wczuć. Podoba mi się to. - szepnął starszy. - Teraz spróbuj tak. - złapał moją dłoń i wysunął palec wskazujący. Naciskał klawisze za mnie, a ja zmarszczyłem brwi. Trochę mnie to bawiło. Potrafił zachowywać się jak dziecko.

- Ty też... poczułeś coś, gdy graliśmy? Jakby... iskrę? Nie wiem jak to nazwać, ale nigdy wcześniej tak nie miałem podczas gry. Może to dlatego, że byłem sam.

- Poczułem. Muzyka ma w sobie coś wyjątkowego i cieszę się, że potrafisz mnie zrozumieć. I wiesz co? Widać w twoich oczach, że sprawiło ci to radość. Brakuje tylko jednej rzeczy. - złapał mnie za policzki i zaczął rozciągać jak plastelinę.

- Co ty robisz?

- Chcę rozruszać ci mięśnie. - powiedział poważnie i teraz robił kółka. - O! Tak powinno być. No prawie. - zrobił minę obrażonego dziecka. Wyglądał słodko. - Musisz zacząć robić sobie taki krótki masaż codziennie. W końcu powinno się udać i znów się uśmiechniesz.

- Spróbuję. Dzięki. - zdjąłem jego ręce ze swojej twarzy. Gdzieś w środku stłumiłem śmiech, ale byłem blisko jak jeszcze nigdy.

- Mm... Wracasz jutro do pracy?

- Muszę coś zrobić, żeby ojciec znowu mnie nie naszedł. Mogę zostać w domu i powysyłać ważne rzeczy stąd, a resztą zajmie się Namjoon. - westchnąłem.

- A twoi przyjaciele? Mają jutro czas? Bo Jin i Hoseok namawiają mnie już od jakiegoś czasu, że chcą was lepiej poznać. Proszę powiedz, że możecie, bo inaczej nie dadzą mi spokoju. - złapał mnie za przedramię.

- Jasne. Dla mnie nie ma problemu. Napiszę do Kooka i Jimina, ale na pewno się zgodzą. U mnie czy u ciebie?

- Może lepiej u mnie? Do mnie przynajmniej nikt nie przyjdzie niezapowiedzianie.

- Okej. - nagle usłyszeliśmy piszczenie od strony drzwi. - Yeontan! Zapomniałam o tobie, wybacz słodziaku. Chodź do mnie. - grzecznie podszedł i wskoczył mi na kolana. - Chciałbyś... się przejść? - zwróciłem się do Mina.

- Pewnie. Chodźmy. Trzeba się rozruszać.

Wstał i udał się do wyjścia, a ja za nim. Zapiąłem Tana na smycz i razem wyszliśmy. Skierowaliśmy się do parku, a po drodze rozmawialiśmy o jutrzejszym spotkaniu i tworzeniu. Byłem wdzięczny, że pojawił się ktoś, kto mnie rozumie i chce pomóc. Ktoś przy kim czuję się inaczej. Jedynie złościłem się na siebie, ponieważ nie potrafiłem okazać niektórych emocji tak jak bym chciał. Na szczęście on chyba nie zamierza się poddać, więc mam nową nadzieję.

Suitcase case // ᵀᵃᵉᵍᶤOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz