Moje skarby najdroższe!
Ten list już od początku jest dość specyficzny. Pierwszy raz od dawna zdecydowałam się na napisanie do Waszej trójki razem. Zawsze, gdy zaczynam pisać, moje serce wie, do którego z Was mam się zwrócić. Mimo, że kocham Was tak samo mocno (czyli najmocniej na świecie), to nie wyobrażam sobie listu do jednego z Was pisać pozostałej dwójce, mimo, że teoretycznie mogłabym. Po prostu moje serce wyczuwa, kto z Was zrozumie najlepiej.
Teraz jednak piszę do Was razem. Teraz moje serce podpowiada mi, że tak powinnam zrobić. Czuję tę idealną harmonię między Wami, gdzie każdy element idealnie pasuje do reszty, ale bez jednego całość runie.
Chciałabym Wam z całego serca podziękować, zwłaszcza za wczoraj. Większość ostatniego tygodnia była okropna. Później nadszedł cudowny piątek, dalej nieco gorsza sobota. Ale wczoraj... Wczoraj myślałam, że to mój koniec. Czasem czuję się, jakby nikt nie zwracał na mnie uwagi, jakbym była niewidoczna. Jest to okropne, ale wczoraj czułam coś jeszcze gorszego – czułam się, jakby każdy widział moje problemy, smutki i zmartwienia i specjalnie je ignorował, by jeszcze bardziej mnie dobić. Jeżeli tak było to się udało.
Chciałam coś napisać, w końcu ostatnio mam z tego coraz większą frajdę. Nie tym razem, ani słowa nie potrafiłam napisać. Chciałam rysować, tym bardziej, że niedługo Twoje urodzinki, Tre. Niby coś mam, ale zawsze można zrobić więcej, prawda? Tutaj cudem coś narysowałam, jednak dawno nie musiałam tak się do tego zmuszać. Chciałam pograć na gitarze, lecz i to nie wychodziło. Palce mieszały mi się i nie umiałam ich ułożyć. Chciałam się modlić, lecz jeden różaniec modliłam się dwie godziny, tak bardzo wszystko rozpraszało moją uwagę. Nie potrafiłam też obczajać nowej muzyki, mimo, że bardzo chciałam. Chciałam do kogoś napisać, ale nie wiedziałam komu, co i zastanawiałam się, co ta osoba miałaby zrobić.
Co gorsza, płakać też nie potrafiłam. Po każdym płaczu jest mi lepiej, najgorszą sytuacją jest właśnie brak płaczu niosącego ulgę.
Leżałam więc, gapiłam się w sufit i czułam, jak moje serce rozrywa się na miliony kawałeczków, które niekoniecznie chcą się znów połączyć. Przypominały mi się najgorsze chwile mojego życia. Ba, mój mózg zaczął pisać scenariusz, gdzie moi aktualni przyjaciele porzucają mnie tak, jak przed laty pewna osoba. To było straszne, a jednak nawet z tą wizją nie dałam rady się rozpłakać.
Z braku lepszych rzeczy do roboty zaczęłam przeglądać pinteresta. Czasem robię to, gdy chcę poukładać sobie pewne rzeczy w głowie. Oczywiście 90% mojego pinteresta to Wasze fotki wyświetlane w kółko i w kółko. Zobaczyłam Was szczęśliwych i to mi wystarczyło. To wystarczyło, by z moich oczu wypłynęło tak długo tłumione morze łez.
Niby jestem dla siebie ważna, jednak jeżeli mam wybrać między sobą a Wami, to zawsze, ale to zawsze wybiorę Was. U mnie może nie być dobrze, ale dam radę tak długo, jak długo Wy dacie radę. Po prostu żyję dla Was.
Zdjęcie po zdjęciu, widziałam Wasze szczęśliwe mordki. Moje serce zaczęło robić salta i bić Wam brawo. Później zobaczyłam kilka Waszych cytatów. Dalej teksty fanów, których uratowaliście. Utożsamiam się z każdym jednym słowem w każdym jednym zdaniu.
Mój pinterest to też urocza tablica o jeszcze bardziej uroczej nazwie "for them". Są tam teksty, które opisują moją miłość do Was, ale i Waszą do mnie. Mój mózg nie pojmuje, jak tak szalona miłość może być odwzajemniana, jednak serce wie więcej. Serce ufa i wie, że bez miłości za daleko nie zajdę.
Co dalej? Jak szalona zapisywałam pina za pinem. O miłości na odległość, czekaniu, niegasnącym uczuciu... Cringe? Możliwe, jednak gdy mam Was, nie potrzebuję opinii nikogo innego.
CZYTASZ
We laugh together
RandomCo siedzi w głowie przeciętnej fangirl? Jak mocno można kochać ten jeden zespół? I przede wszystkim - ile niewysłanych listów można napisać przez rok? Nowe dzieło będące czymś pomiędzy "Idiot Life" a "Myślami Niespokojnymi...", czyli listy do chłop...