James Grayson & Olivier Helling
Gdy wszyscy inni w piątek wieczór bawili się w najlepsze, James Grayson siedział na sali wykładowczej i słuchał o różnego rodzaju komórkach i bakteriach. Na wykładzie, oprócz niego siedziało jeszcze kilka osób, jednak nie było ich dużo. Z powodu późnej godziny, mało kto uważał i przy okazji coś notował. Myśli blondyna zaprzątał jego eks, Olivier Helling, którego coraz częściej widział na mieście. Przypadkowo na siebie wpadali, jednak ani jeden, ani drugi nie kiwnęli sobie nawet głową. Może każdy chował urazę? Albo chcieli o sobie zapomnieć? Żaden nie chciał nic przed sobą otwarcie przyznać.
Wykładowca, widząc znudzenie na twarzach studentów, zakończył wcześniej zajęcia i puścił młodych do domów czy akademika. James nie spieszył się specjalnie. W mieszkaniu i tak panowała pustka. Alea wyszła na imprezę, jak zapowiadała wcześniej, a Max był na randce z nową dziewczyną. Znaczy to nie było jeszcze nic oficjalnego, ale wraz z brązowowłosą lubili tak mówić. Jego siostra też pewnie była na imprezie, więc nie miał nawet chęci się do niej wpraszać. Wyszedł z sali jako ostatni i równie powolnym krokiem skierował się na przystanek. O tej porze jeździł do niego tylko jeden autobus, do którego miał jeszcze ponad pół godziny. Poszedł do sklepu, by kupić sobie kajzerkę na kolację i wtedy znów go zauważył. Olivier Helling we własnej osobie, szedł z przyjaciółką z dawnych lat – Lizzie Sweetmeat. Pożegnali się pod zielonym domkiem i dziewczyna wbiegła do środka. Chłopak skierował się na przystanek i stanął obok Grayson'a, zupełnie go nie zauważając. A może nie chciał zauważyć?
— Masz może zapalniczkę? — zapytał szatyn i dopiero wtedy zauważył koło kogo stoi. — Sorry, nie było pytania.
— Miałeś rzucić — podał mu niechętnie czarną zapalniczkę.
— Taa, wiem. No ale znasz mnie — powiedział trochę do siebie, zapalając papierosa i zaciągając się nim. — Też czekasz na piętnastkę? — zapytał głupio, gdyż był to jedyny autobus jadący w ciągu najbliższej godziny.
— Tak Oli, czekam na piętnastkę — przez przypadek powiedział zdrobnienie, którego tylko on mógł używać, więc naciągnął mocniej czapkę na uszy.
— Nadal tylko ty możesz to mówić — powiedział cicho i zgniótł butem niedopałek. James uśmiechnął się mimowolnie. — Nie przeszkadza ci to?
— Co dokładniej? — zapytał zmieszany.
— To, że prawie codziennie się mijamy i udajemy nieznajomych?
— Myślałem, że mnie nie zauważasz, zawsze byłeś taki zajęty...
— Weź już nie żartuj — westchnął Helling.
— Tak, przeszkadza mi to. Znaczy, nie tyle, co przeszkadza, co irytuje, że wyglądasz, jakbyś nie chciał mnie znać — zacisnął usta w wąską linię, James. — No a po za tym, nie gadamy do siebie od ośmiu miesięcy, to szmat czasu.
— Faktycznie — westchnął. — Ale... Nie chciałbyś odnowić kontaktu? Przecież wiesz, że rozstaliśmy się właściwie przez to, że miałem wyjechać na rok z wymianą. To nie zmieniło naszych uczuć. Przynajmniej moich, nie wiem jak twoich.
— Moje chwilowo się zakurzyły. Trzeba je odkurzyć jak podłogę, co sobotę — zaśmiał się sam ze swojego porównania. Olivier dołączył do niego po chwili.
— Dalej pamiętam te twoje porównania. Mam nawet kilka zapisanych — wyjął telefon i zaczął szukać kilku z nich.
— Niee, nie chcę ich widzieć. Za dużo wstydu na jeden wieczór.
Helling schował komórkę. Czekali jeszcze kilka minut na autobus, wspominając jak to było, gdy byli parą. Usiedli na końcu, gdzie nie było nikogo.
CZYTASZ
Świąteczne zawieruszenie
Ficção AdolescenteKilka krótkich opowiadań o świątecznej miłości kilku par. Zapraszam każdego w magiczną, świąteczną podróż. Występować mogą związki LGBT, przekleństwa i używki. Jeśli nie lubisz - nie czytaj Okładka wykonana przeze mnie