Przyprawa do pierników

15 2 0
                                    

Lizzie Sweetmeat & Henry Coleman

(...) Sporo się nachodzili, jednak ostatecznie mieli dla każdego prezent.

— Nie jesteś głodna? — spytał Henry, gdy wpakował ostrożnie upominki do bagażnika. Rudowłosa, która już siedziała na miejscu pasażera, odwróciła się, kręcąc głową.

— Co najwyżej spragniona herbaty — chłopak okrążył auto i wsiadł za kierownicę.

— Nie jestem pewien, czy dalej chcesz, ale możemy pojechać do mnie i zacząć robić pierniczki. Wiem, że ciasto musi trochę postać.

— To prawda, musi trochę odczekać — przytaknęła. — W każdym razie, chętnie zrobię z tobą ciasto — uśmiechnęła się szeroko. — Jeśli masz składniki. No i zależy czy robisz z bakaliami, rodzynki i te inne.

— U mnie w domu robili, ale ja nie lubię. Więc będą bez. A składniki się znajdzie. Zapnij pas i jedziemy — odpalił silnik i wyjechał z parkingu.

Lizzie posłusznie się zapięła i ruszyli w trasę. Podczas niej, dziewczyna ciągle coś mówiła. Tu sprawdzała, czy ma on wszystkie składniki do pieczenia, pytała o plany na święta, aż w końcu byli na miejscu. Henry zaparkował przed jasnym budynkiem z czterema piętrami. Wzięli zakupy i skierowali się do wejścia. Chłopak otworzył jej drzwi i chwilę później jechali windą na ostatnie piętro kamienicy.  Dziewczyna ciągle rozglądała się z zaciekawieniem. Rzadko bywała, w tak bogatych kamienicach, stąd jej zainteresowanie. Weszli do apartamentu.

— Te siatki zostaw gdzieś na podłodze, pozbieram je zaraz — powiedział Henry, zdejmując płaszcz. Lizzie zrobiła dokładnie to o co prosił i też zdjęła ubranie wierzchnie.

— Ładnie tutaj — powiedziała rozglądając się po zielonym korytarzu.

Chłopak poprowadził ją do kuchni, gdzie umyli ręce.  Włączyli muzykę i zaczęli przygotowywać składniki na pierniki. Rudowłosa często podśpiewywała kawałki, nawet jeśli nie znała słów. Zaczęli pracę. Dziewczyna zagniatała ciasto, a on dodawał jej mąkę, cukier i inne potrzebne rzeczy. Już mieli ostawić ciasto, by wystygło, gdy Lizzie złapała się za głowę i wykrzyknęła:

— Nie dodaliśmy przyprawy do piernika! — Henry spojrzał na nią zdziwiony.

— Nie wiedziałem, że coś takiego się dodaje — podrapał się po włosach, zapominając, że ma ręce od mąki. Sweetmeat zaczęła się cicho śmiać. — Nieważne. Pierniki upieką się bez tego, prawda? No i z czego się śmiejesz?

— Po pierwsze — próbowała powstrzymać śmiech — jesteś cały z mąki. A po drugie, to tak. Upieką się, ale będą niepiernikowe.

— Gdzie niby mam mąkę? — zaczął potrząsać głową, przez co biały proszek rozprowadził się jeszcze bardziej po włosach.

— Henry, przestań — znów zaczęła się chichrać. — Jest jeszcze gorzej — przepłukała ręce. — Usiądź, to ci zdejmę, przynajmniej spróbuję.

Zaczęła przeczesywać jego włosy wilgotnymi dłońmi, a po chwili uzyskała oczekiwany efekt. Przez ten cały czas Coleman studiował wygląd jej twarzy. Jak zauważył, także miała piegi, dużo piegów i zielone jak marcowa trawa oczy. Uniósł kącik ust widząc jak skupia się i marszczy lekko brwi. Dziewczyna przeczesała włosy ostatni raz i uśmiechnęła się do jego.

— Już masz czyste — spojrzała mu w oczy. — No co?

— Nic, nic.

— To się tak nie patrz — powiedziała rozbawiona.

Świąteczne zawieruszenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz