◣I◥

2 1 0
                                    

Światło monitora oświetlało całą twarz rozchodząc się na boki namiotu. Moje tęczówki obijały ślepe prostokąty śledząc ich treść. Przeglądając treść przekazanego mi wcześniej dysku opierałam się o dłoń próbując nie zasnąć. Na zewnątrz noc okrywała swoim kocem całe miasto pozostawiając ciszę przerywaną jedynie przez denerwujące świerszcze monotonnie nucące swoją piosenkę. Świerszcze od dziecka doprowadzały mnie do szału. Uwielbiałam jedynie motyle. Reszty robaków bałam się jak ognia. 

Odkąd pamiętam zawsze chciałam wcielić się w motyla. Był piękny. Był wolny. Mimo krótkiego życia miał je barwne, pożyteczne i zabawne. 

- Ciekawe, z wyglądu nie odgadłabym, że zdradzałeś przez cztery lata moją zleceniodawczynię. - zaśmiałam się cicho z tego faktu. - To w końcu ile?- wyprostowałam się czytając ponownie tekst. Kolejna niespójność. Nie powinno mnie to raczej interesować, jednak miło by znać  prawdę. 

Przestudiowałam każdy wyraz. Pendrive nie zawierał już nic więcej. Ja zaś wiedziałam wystarczająco, by zainicjować się w związek, a potem boleśnie, emocjonalnie go zlikwidować. 

Teraz zdecydowanie pójdę spać. Już jutro zacznę. Ułożyłam cały plan. 

-

Przejrzałam się w lustrze sprawdzając czy wystarczająco atrakcyjnie i bogato wyglądam dla tego człowieka i miejsca. Udam się na bankiet dla bogatych. Pieniądze mam z góry, mogę ciągnąć ile zechcę, byleby na końcu zadowolić Panią Damę. Pudrowa sukienka z puchatym białym lisem pasowała mi wyśmienicie. Mam tylko nadzieję, że lis zmarł naturalnie. 

Dokończyłam makijaż i na razie zostawiając większość broni udałam się zamawiając lepsze auto. Muszę udawać bogacza. Obrzydliwe. 

Szofer dowiózł mnie czarnym samochodem do starszej, królewskiej dzielnicy. Typowo bogacka ulica w tym kraju miała duszę w swojej architekturze. Niestety, swoją patologią zaczęli ją niszczyć. Szarpać. Traktować zbyt materialnie. 

Wystawiłam nogę z auta ukazując swoją nogę wraz z lakierowaną szpilką. Goście także zbierali się jeszcze do bankietu. Miał być naprawdę spokojny, więc nie przeszkadzał mi takowy wypad. Szukałam wzrokiem mojego wieczornego celu. Wymyśliłam, że ot tak, przez przypadek wpadnę na niego z napojem. Z tego wyjdzie pogawędka, zaproszenie w celu przeproszenia.. myślę, że dam radę rozkochać go w sobie. 

Weszłam po marmurowych schodach zmierzając ku wielkim drzwiom.  Brama otworzyła się na oścież ukazując złoty blask wnętrza. Od wielkości pieniędzy zrobiło mi się niedobrze. 

Kilkanaście minut wśród nich poszło dobrze. Przemknęłam się kilka razy przez mężczyzną zagadując niektóre osoby. Wyglądałam bardzo wierzytelnie, tego jestem pewna. Część planu się udała. Czas na kolejną. Za około godzinę stanie się najgorsze- splamienie żakietu i koszuli.

Zabrałam kieliszek ponczu szykując się do jego rozlania. Dumnie stukałam obcasami po kaflowej podłodze uważnie wyglądając swojego celu. 

- Ojej!- zakryłam dłońmi usta. Wyjęłam jakąś chusteczkę i zaczęłam wsiąkać  poncz z jego białej koszuli. - Bardzo mi przykro! Niech Pan wybaczy, zaraz zetrę..- udałam. Mężczyzna nie wydawał być się zły ani zaskoczony. 

- Niech Pani nie prawi sobie problemu, to tylko koszula, zaraz zmienię na nową- chwycił mnie delikatnie za dłoń bym zaprzestała. Kurczę. - Może odpręży się dama ze mną przy lampce wina?- zaproponował. No tego się nie spodziewałam. To tak, jakby czekał na sposobność bardziej niż ja. Bądź  jest zwykłym kobieciarzem.- Zatem?- uśmiechnął się do mnie.

- Oczywiście.. jeszcze raz bardzo przepraszam- wymusiłam delikatny uśmiech. Z mojego punktu widzenia było bardzo niezręcznie.

- Przeproszę Panią na chwilę. - kiwnęłam głową. Odszedł w stronę schodów. Jego postura była urzeźbiona przez artystę. Tego się nie zaprzeczy. Także wygląd i maniery były imponujące. Jestem pewna, że z kobiet miał wokoło tyle ile zapragnął. A nawet i więcej. Obrzydliwe. 

- Ma'am- podał mi dłoń. Ułożyłam na niej swoją okrytą jedwabną rękawiczką. Zaprowadził mnie w cichsze, pustsze miejsce znajdujące się przy jednym z większych kominków. Zgarnęliśmy po drodze kieliszki wina i zasiedliśmy na skórzanej kanapie. 

- Nie pozwolę takiej piękności zamartwiać się wypadkiem. To nic wielkiego- zaczął słodzić. 

- Czy naprawdę taka ze mnie piękność? Tylko tym Cię zainteresowałam..- udałam małe zawiedzenie. Krzyżując nogi odsłoniłam obszar aż do kolan. Nie spojrzał się tam.

- Ah.. ależ nie tylko. Jest Pani ciekawą i charyzmatyczną osobą. Bardzo uprzejmą ale i silną. Potrafi Pani potwierdzić swoje zdanie. Byłem przy kilku rozmowach, stąd chciałem damę lepiej poznać- całą wiązankę wypuścił zapewne na jednym wdechu. Imponujące.

- Aż tak bardzo chce mi Pan poświęcić swoją uwagę z takich powodów?- dopytałam czarując go spojrzeniem i uśmiechem.

- Ależ oczywiście. Chcę poznać dogłębnie jaka Pani jest.- wstał wyciągając w moją stronę prawą dłoń- Czy zechce panienka ze mną zatańczyć?- ukłonił się. Nie wydawał się podrywać innych dziewcząt, równie dobrych jak ja. Co go tak mną zainteresowało? Cieszę się, że sam zechciał wkroczyć na marny los, ale wciąż zadziwiające. Może zleceniodawca kłamał? Również mniej obrzydzający stał się po fakcie, że nie patrzy tylko na wygląd kobiety. Tylko jej wnętrze i stara się dać jej komfort. Którego ja nigdy nie posiadałam. Pierwsze spotkanie wydaje się miłe. Oby do końca taki był, trochę zmienię rzeczywistość na barwniejszą niż dotąd. 

- Jak bym śmiała odmówić- ustałam. Nigdy nie potrafiłam tańczyć walca idealnie, ale jakoś szło. Muzyka przygrywała w rytm. Ogień ocieplał nasze twarze dodając kolorów na naszych zgrzanych policzkach. Wino balowało w naszej głowie, mimo, że go nie łyknęłam kręciło mi się w głowie. 

- Może zgodziłaby się Pani udać jutro wieczorem do restauracji? Ja stawiam, nie pozwolę damie za nas płacić- odezwał się ciepłym głosem z propozycją. 

- Irma- rzekłam

- Charles. Uznam to za tak- znów utworzył uśmiech

- Prawidłowo

Płuca nie toną <<TRWAJĄ ZMIANY>>Where stories live. Discover now