◣IV◥

3 1 0
                                    

- Dobrze słyszeć, że mam u Ciebie szanse- złapał mnie za dłoń.- bynajmniej wiem, że mogę próbować.

- tylko powiedz mi.. czy od początku planowałeś..- nie musiałam dokańczać. Stanowcze "Tak" wyleciało z jego ust. Od początku balu mu się spodobałam. Świetnie. Cóż za szczęście. - naucz mnie walca.- spojrzałam na niego upijając sok

- Teraz?- zdziwił się. Aż tak zaskakująca jestem?

- Tak. Teraz. Przyda mi się na następny bankiet. Sam widziałeś jak okropnie tańczę.- zażartowałam. Mam nadzieję nie podeptać go zbyt mocno. 

- Zastanawiam się czy Ty naprawdę miałaś status bogatej. Dla mnie nie gra to roli w związku, ale nie lubię kłamstw- cholera.

- Miałam. Taki fakt, wszystko spłonęło. Mąż. Przyjaciółka- wytłumaczyłam się nawet lekko. - Przyjaciółka..- powtórzyłam ciszej. Naprawdę ją kochałam.

- Oh, nie powinienem był pytać. Gdzie moje maniery. - Łapiąc moją dłoń delikatnie podniósł. To znaczy ja wstałam, jednak z gracją trzymał moją dłoń- przebierzmy się w coś wygodnego. Nauka tańca nie musi być od razu w szpilkach i garniturze. Ile czasu potrzebujesz?- zapytał stojąc już z dwoma pustymi szklankami we framudze. 

- Około 10 minut? Z pewnością wystarczy- zanim wyjdę z tej sukni miną lata. Kto wymyślił taki krój. Jest ładna, to muszę przyznać, ale już na zawsze w niej zostaniesz. 

Przymknęłam drzwi i walczyłam z ubraniem by je ściągnąć. Wykładzina znacznie wygłuszała skoki. Na szczęście wydostałam się bez szwanku. Za dużego wyboru w garderobie nie posiadałam. Getry i biała koszulka. Przypomina mi to czasy szkole. Aj te wychowanie fizyczne. Jak ja tego nie cierpiałam. Jeszcze by budowało to cokolwiek w ciele, ale jedyne co robiliśmy to biegaliśmy. Łydki po tym były okropne. Nie zmywając makijażu otworzyłam drzwi wołając go. Po chwili zaprowadził mnie do salonu. Żar pieca sprawiał że pociłam się niesamowicie. Czyżbyśmy spalali kalorie? I to dosłownie.

- Postaw nogę tutaj i teraz hop. - pokazał mi pierwszy krok. Było niezręcznie patrzeć jak uczy mnie podstawowej rzeczy. - teraz z muzyką- podszedł do gramofonu. Był zdobiony. Jego wielka kwiatowa tubka była wypolerowanym złotem. Pięknie prezentowała się wraz z czernią kręcącej się płyty. Delikatnie ustawił kolec i podszedł do mnie łapiąc za dłoń. - Nie puszczaj jeszcze- skorygował mnie. Ja już nie chcę. Walc Wiedeński jest romantyczny, ale nie dla mnie. Jestem totalną porażką jeśli chodzi o taniec- Właśnie tak! I obrót!- obrócił mnie. Spodobało mi się. 

- Jeszcze raz!- podekscytowałam się. Oczywiście puścił ponownie muzykę. - Uginaj kolana, stopa do stopy, teraz przód tył i obrót- powtarzał cały kawałek. Myślę że załapałam kroki. Teraz wydaje się to zupełnie łatwe. - Jeszcze raz, spróbuj bez moich wskazówek.

Płyta powtórzyła się. Patrzyliśmy ku sobie. Naszą twarz oświetlał jedynie ogień z marmurowego białego kominka udekorowanego falistym złotem. Było nastrojowo. Uginałam w rytm kolana stawiając poprawnie kroki. Obroty były najlepsze. Serce zabiło mi mocniej. Pojawiło się to, czego najmocniej pragnęłam. Tej spokojnej, bezpiecznej, niesamowitej i ciepłej. Dającej dom i komfort. Rzadkiej i długotrwałej. Tej co przychodzi wolno  a odchodzi szybko. Ta co czycha za rogiem, będąc tak daleko. Tej co sprawia, że topię się na widok sympatii. Tej co sprawia u mnie pocieszenie.

Miłości.

Płuca nie toną <<TRWAJĄ ZMIANY>>Where stories live. Discover now