Nie krzyknęła, jak zwykle. Zwiesiła głowę. Bolało ją już długo. Uniósł jej twarz do swojej. Spojrzał jej w oczy.
-Gdzie on jest. -spytał po raz setny w czasie dwóch dni. Przedtem tylko ją trzymał w podziemiu i głodził. Wzruszyła ramionami.
-Nie obchodzi mnie..- wychrypiała. Znowu uderzył ją w twarz. Splunęła krwią i kawałkami ukryszonych zębów. Skrzywiła sie na ten widok. Siedziała w kamiennej i wilgotnej piwnicy drugi tydzień. Była posiniaczona, poraniona i zmarznięta. Nie miała na sobie ubrania, już dawno ją rozebrał. Cieszyła sie że ma długie włosy i siedzi na krześle. I że jednak pozwolił jej zostać w majtkach.
-Wiesz, że cie stąd nie wypuszczę, mutancie. Bedziesz tu gnić dopóki mi nie powiesz.
Mówił to głosem, na dźwięk którego robiło jej sie niedobrze. Nienawidziła ludzi takich jak on.
-Potem i tak cie zabije. - dodał obojętnym głosem. Parsknęła. Znowu ją uderzył i złapał jej twarz by znowu spojrzeć na nią - Nie uciekniesz stąd, rozumiesz? Zdechniesz tu sama albo skrócę ci męki.
Uśmiechnęła sie paskudnie. Potem zaczęła chichotać. Wybuchnęła śmiechem. Widziała jego zdezorientowanie w oczach co bawiło ją jeszcze bardziej.
-Jesteś głupi, Strandlader, cholernie głupi. - przestała sie śmiać - Zdechniesz przede mną, może nawet jeszcze dzisiaj.
-Co ty chrzanisz! - chciał być straszny, ale głos mu zadrżał, usłyszała to tylko dzieki mutacji.
-Zdechniesz, Strandlader i wszyscy twoi ludzie.
-Nawet nogą nie poruszysz, mendo.
Uśmiechnęła sie znowu.
-To sie okaże...
Nagle usłyszała to, co od dawna chciała usłyszeć. ,,Udało jej sie." pomyślała z zadowoleniem. Mężczyzna poderwał sie z ziemi, wyciągnął sztylet.
-Spotkamy sie kiedys w piekle. Narazie pójdziesz tam sam. - syknęła.
-Niech cie wszyscy diabli...
-Tak sie składa, że zawarłam z jednym pakt.
Odwrócił sie, bardzo powoli. Zobaczyła w jego oczach przerażenie. Już wiedział, co sie zbliża. Nagle krzyknął i wbił w nią sztylet aż po główkę noża. Przestała sie uśmiechać, usta zadrżały jej. Zaczęła ogarniać ją ciemność, czuła, jakby spadała w dół.
Zobaczyła ulice. Zwykle jeździły nią samochody. Teraz była zupełnie pusta. Zobaczyła pare ciał. Wiedziała, że to oni ich zabijają. Jej prawdziwy świat popadał w ruinę. Nic ją tu nie czekało prócz śmierci. Spojrzała na zegar wiszący na jakimś budynku. O dziwo działał. ,,Za 30 sekund wrócę tam. 25...24...23...22... Nie mogą mnie teraz złapać!" rozejrzała sie nerwowo ,,15...14...13...12..." poczuła zimne kropelki potu ,,9....8....7....6...." drgnęła. Zobaczyła go. On też ją zauważył. Nagle rzucił sie w jej kierunku. ,,Błagam, szybciej!" znowu zrobiło sie ciemno. Poczuła tylko ból na prawej ręce. Znowu zaczęła spadać. Zaklęła.
Znowu kamienna sala. Strandlader leżał na ziemi. Poczuła, że ma wolne ręce. Chwyciła rączkę sztyletu, wyciągnęła i strząchnęła krew z ostrza. Z ręki sączyła sie krew dość obficie, z brzucha już nie. Znowu zaklęła. W cieniu zobaczyła cień. Niewysoki. Gdyby nie zmutowane oczy nigdy by jej nie zauważyła. Oczy patrzyły sie na nią wyczekująco. Oblizała spierzchnięte wargi.
-Spóźniłaś sie.