Rozdział 11

0 0 0
                                    

-Alyse...?
-Cześć. -usiadła na skraju łóżka. -Jak sie czujesz?
-Nie ważne... Gdzie my jesteśmy?
Alyse rozejrzała sie.
-Nie mów do mnie Alyse, bo mnie też tu zamknął.
-Co masz na myśli?
-Nasz świat. Pamiętasz?
-Tak
-Oni uważają, że on nie istnieje. I że każdy, kto w niego wierzy jest chory psychicznie.
-Bzdura... Iola...
-Ukrywała sie. To nie jest rzeczywistość. Ona nie istnieje w rzeczywistym świecie zapomniałaś?
-A Joel...?
-Istnieje i dobrze o tym wiesz. Spotykacie sie.
-Dawno mnie tam nie było...
-Go też nie, ale niedługo będziecie musieli tam wrócić. Ten nasz świat sie kończy, musimy go zamknąć.
-Wiem. Alyse?
-Tak?
-To jest psychiatryk prawda?
-Tak. To prawda.
-Czy oni w tym świecie też mnie zabiją?
-Pewnie tak. Masz wielu wrogów, Jen.
-Ty też lepiej mnie nie nazywaj tym imieniem. Masz racje.
Wzruszyła ramionami.
-Jen, czy my sie jeszcze kiedyś zobaczymy?
-Nie sądzę. Bo i po co? Nasze drogi coraz bardziej sie rozchodzą.
-Masz racje. Nic nas nie łączy.
Pocałowała ją delikatnie. Alyse lekko sie spięła.
-Nie łączy. Żegnaj.
-Żegnaj Shadow.
-Ona nie żyje.
-Ty już niedługo też.
-Jednak nie nazywaj mnie tak.
-Dobrze. Żegnaj zapewne na zawsze.

Obudziła się zmęczona. ,,To prawda" pomyślała ,,nic mnie już z nią nie łączy. Czas stąd odejść. Wiem, że on nie będzie chciał, ale tak trzeba." Wstała i podeszła do lustra. Jak zwykle miała cienie pod oczami. Westchnęła, narzuciła na siebie lekką sukienkę i zeszła do jadalni. Przed kuchnią zaczepił ją Chloe. Nie miała najmniejszej ochoty jeść z nim śniadania. Mimo to usiedli razem przy ogromnym stole. Służba wniosła śniadanie.
-Jak sie czujesz? Gotowa na dzisiejsze stracie?
Siedzieli ma dwóch końcach 2-metrowego stołu. Cały zastawiony był owocami, mlekiem, miodem, mięsem, chlebem, konfiturami, gorącą owsianką. Król zarządał wina, ona poprosiła o kawę.
-Nie masz ochoty rozmawiać?
Milczała, nakładając sobie do miski owsianki. Chloe westchnął i klasnął w dłonie. Po chwili do sali weszli muzycy i zaczęli grać. Jedli w milczeniu. Po około godzinie wstała i bez słowa odeszła. Była zła. I zmęczona.

...istniejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz