Dni dłużyły jej sie bardzo. Chodziła bezmyślnie po salach i ogrodach, ćwiczyła, rozmawiała z Joelem, który ciagle jej szukał. Chloe ciągle zapraszał ją na jakieś uczty. Brała ze sobą elfa, zawsze. Czasem zartwali noce. Czasem po prostu spali. Kiedyś przyszła Lea, parę razy. Wiedziała po co, wiedziała ile ryzykuje. Dlatego próbowała znaleźć ją dopiero rano. Kiedyś udało jej się ją złapać w czasie przechadzki po tylnej części parku.
-Lea.
-Pani Jennefer...
-Po prostu Jennefer. - uśmiechnęła sie do niej i usiadła obok. Zobaczyła w jej oczach łzy. -Co sie stało?
Usta dziewczyny zadrżały delikatnie. ,,Boi sie, najprawdopodobniej Tei." -Zrobiła ci coś?
-Ona nie jest zła... -wyszeptała -Ona po prostu... nienawidzi ludzi. I tego, że musi przeżyć by mi pomóc.
-Jesteście siostrami?
-Tak... Wiesz, kiedy była wojna, dawno temu, napadli na nas ludzie. Byłam wtedy na tyle mała, że tego nie pamiętam. Ale Tea pamięta. Bo na naszych oczach ludzie zamordowali naszych rodziców, braci, znajomych... Uciekłyśmy, daleko. Zawsze sie o mnie troszczyła. Ale i wpajała mi w serce nienawiść do każdego człowieka. Ona tez nienawidzi was za to, że musi wykonywać tą pracę, chodź i tak bywało gorzej... A ja... Ja nie chce tego... Nie zaakceptuje tej nienawiści.. I ona jest wtedy zła... i...
Jennefer objęła ją ramieniem, a ona wybuchła płaczem. Głaskała ją po głowie. Nie odzywała się. Po chwili Lea uspokoiła sie.
-Jestem tak słaba... Tak beznadziejna...
-Rozumiem gniew twojej siostry. Ale ja nie jestem człowiekiem.
-Wiem. -usłyszała metaliczny głos. -Wiem od kiedy cię zobaczyłam. Ale nie ufam ci. Jest w tobie coś.. Złego.
Spojrzała w jej oczy. Tak, Tea miała piękne oczy.
-Nie jestem przeciwko wam.
-Ani po naszej stronie.
-To też prawda.
Tea popatrzyła na siostrę.
-Dlaczego mi ją odbierasz, potworze.
-Ona ci mnie nie odbiera, siostro! -wydusiła Lea -To jest moja decyzja! Moja droga. Jestem ci wdzięczna za wszystko i szanuje cię. Ale nie każ mi kroczyć tą ścieżką co ty. Nie każ mi być tobą...
Jennefer widziała. Widziała łzy w oczach Tei. Lea nie mogła ich zobaczyć. Ale ona widziała. I nie powiedziała ani słowa.
-Dobrze. -powiedziała po chwili Tea. -Zrobisz, jak zechcesz siostro.
Odwróciła sie i odeszła. Jennefer wiedziała, że w samotności wybuchnie płaczem. Ale nigdy nie pokaże tego nikomu.
-Czy postąpiłam słusznie?
-Nie wiem Lea. To twoje życie i twoje decyzje.
-Ale Jennefer...
-Nie, Lea. Ja nie chciałam tego. To była twoja decyzja. - podniosła sie. Zobaczyła w oczach driady łzy.
-Czemu już nie jesteście dziadami?
-Musiałyśmy... Ale nie rozumiem... Dlaczego odchodzisz? Dlaczego mnie zostawiasz samą?!
-To twoje życie. Dorośnij Lea. Masz wsparcie we mnie i siostrze. Ale zacznij radzić sobie sama.
-Jennefer...
-Nadchodzi koniec, Lea. Koniec tego świata. Może spotkamy sie w innym.
-Jenne...
-Va fail, Leannie
-Va fail, Dhubeanna.-Jennefer! Gdzie byłaś? Szukałem cię...
Spojrzała w jego stronę. ,,Szkoda, że będę musiała odejść..."
-Co sie dzieje. Widzę po tobie, że coś jest nie tak.
-Wszystko jest nie tak.
-To znaczy?
Milczenie.
-Jen powiedz mi.
Milczenie. Westchnął.
-Mam już tego dosyć wiesz? Mam serdecznie tego dosyć.
-Odchodzisz?
-Nie wiem. Chyba tak. Muszę to przemyśleć.
Milczenie. Wstał.
-Przykro mi.
-Mi też, Joel. Wiesz, jaka jestem.
-Wiem. Ale ja już nie mogę. Cześć.
-Va fail...
Nie odwrócił sie już. Odszedł w stronę zamku.Ćwiczyła bardzo długo. Za dwa dni miała walczyć. Wiedziała czego sie spodziewać. Wiedziała, że ma małe szanse. Liczyła na pomoc Demona. Ale to była złudna nadzieja, miała tego świadomość.
-Lady Jennefer... - w drzwiach stanął stajenny -Proszę sie położyć. Dochodzi trzecia... - i ziewnął. Kiwnęła głową i wyszła. Szybko umyła się w swojej komnacie i położyła do łóżka. Zauważyła, że nie ma w nim rzeczy Joela. Powstrzymała łzy. Wiedziała ile dla niej znaczył.Cela, zimna, biała, obszarpana. Krew na ścianach, brud, pleśń, może i wymiociny? Usłyszała kroki. Bała sie tych kroków, instynktownie.
-Ktoś do ciebie. - męski, nieprzyjemny głos. Otworzyły sie drzwi. Z wysiłkiem nie rzuciła sie w ich stronę. Nagle zobaczyła dziewczynę. Znała ją skądś...
-Odnalazłam cię wreszcie. - ,,Znam ten głos" -Ale nie sądziłam, że akurat tutaj. Poznajesz mnie?
-Znam twoją twarz... - spiechrznięte usta wypowiedziały to z trudem.
-Byłam tam Iolą. Zabiłaś mnie.
-Iola... A wiec jesteś tu... Strasznie tu, prawda?
Uniosła brew.
-To była tylko gra, Triss. Za bardzo sie wciągnęłaś.
-Iola... Co ty mówisz...
-Mam na imię Hela. I przyjaźnie sie z Julliette. Z Alyse znaczy sie.
-Alyse... Ona też tu jest? Też umarła?
-Wylogowała sie.
-Umarła... Wszyscy są teraz tu w tym piekle... Iola, jak ci tutaj?
-Dobrze. To nie jest piekło. To rzeczywistość.
Zadrżała na dźwięk tego słowa.
-Co sie z tobą stało... Co oni ci zrobili...!
-Napewno mnie nie uśmiercili. Za to z tobą... To sie dopiero okaże.
Wstała.
-Iola nie odchodź!
-Sorry Triss...
-Nie jestem Triss! Nie mów na mnie tak jak moja matka!
-Na razie.
-IOLAAAAAA