*Dzień później*
Obudziłam się z dziwnym niepokojem wewnętrznym. Ostre światło słoneczne oświetlało mały jasny pokój. Po chwili podniosłam się z łóżka by sprawdzić godzinę na telefonie. Była zaledwie piąta rano. Wiedziałam, że za niedługo będziemy mieć pierwsze ćwiczenia więc przetarłam swoje zmęczone oczy i wzięłam głęboki oddech. Byłam wdzięczna, że pozwolili nam wczoraj trochę odpocząć po przylocie i mieliśmy wolny dzień. Otwarłam małą komodę przy łóżku do której już wczoraj przeniosłam swoje rzeczy. Zabrałam z niej kosmetyczkę z środkami higieny oraz ręcznik i wyszłam z pokoju kierując się w stronę łazienki. Po krótkim odświerzającym prysznicu umyłam zęby i wróciłam do pokoju. Zostało mi już na prawdę niewiele czasu by dotrzeć na miejsce zbiórki. Obawiałam się, że będą nas dziś porządnie sprawdzać a ja wypadnę naprawdę fatalnie.
Na zewnątrz czekali wszyscy "nowi" żołnierze w tym moi znajomi ze studiów. Rozmawiali ze sobą patrząc na mnie i szeptając sobie do uszu jakby mówili o mnie, a przynajmniej mi się tak wydawało. Czekaliśmy jeszcze pięć minut na oddział specjalny a mnie zżerała ciekawość i nerwy. W końcu pojawili się i stanęli naprzeciwko nas.
- Oszczędźmy sobie formalności i przejdźmy do konkretów. - Odezwał się pierwszy John Price. - Gaz przedstaw im dzisiejszy plan.
- Tak więc... - Zaczął wspomniany mężczyzna. - Przetestujemy dziś wasze umiejętności w walce jeden na jeden oraz klasycznie strzelanie do celów.
Tego się obawiałam... W walce wręcz jestem słaba. Być może w walce z kobietami daję sobie radę jednak z facetami nie mam żadnych szans.
- Nie stresujcie się oczywiście, jesteśmy tu po to by szlifować wasze słabe punkty a te lepsze doprecyzować do perfekcji. - Uspokajał nas Soap.
- Za mną. - Rozkazał kapitan Price i ruszył w stronę rozłożonych materaców.
Tak też zrobiliśmy.
- Teraz Ghost i ja zaprezentujemy wam naszą walkę byście mogli zrozumieć na czym ma to polegać. - Powiedział uśmiechnięty MacTavish.
Simon Riley oczywiście nie odezwał się ani słowem, kiwnął głową i przeszedł na materac ze swoim towarzyszem. Szczerze mówiąc gdyby mężczyzna nie wspomniał o nim zapewne nawet bym go nie zauważyła. Cały czas stał nieopodal nas trzymając się na uboczu, nie wydając przy tym żadnych dźwięków... zaczynałam chyba rozumieć skąd jego ksywka. Był na prawdę niczym duch i to mnie w nim przerażało.
- Zaatakuje go pierwszy i uważnie przyjrzyjcie się jak się broni. - Powiedział Soap. - Akurat on nie ma sobie równych w walce wręcz więc nie mrugajcie. - Dodał śmiejąc się pod nosem.
Niższy mężczyzna zaatakował towarzysza atrapą noża celując prosto w jego głowę, ten przechwycił jego rękę i wykręcił ją tak by nóż wypadł. Soap ponownie wykonał ruch tym razem używając nóg i powalił go szybkim podcięciem do pozycji leżącej, Simon nie wiele rozmyślając prawą ręką przycisnął jego gardło a nogami obrócił go na brzuch. Wszystko działo się tak szybko i precyzyjnie, że naprawdę ciężko było mi się skupić na zapamiętywaniu ich ruchów. W mojej głowie pojawiały się myśli o tym jak wiele ci dwojga musieli mieć lat praktyk na polu walki. Niesamowicie mi to imponowało. Po tej krótkiej prezentacji Price podszedł do nas z pudełkiem w którym miały znajdować się nasze imiona i nazwiska tak by każdy losowo został przydzielony do ćwiczeń. Po zaledwie minucie nastała moja kolej na losowanie, naprawdę w głowie prosiłam chyba wszystkie bóstwa by trafił mi się łatwy przeciwnik.
- Dobrze niech teraz każdy przeczyta na głos kogo wylosował. - Powiedział kapitan. - Zaczynając od końca.
Nie chciałam spojrzeć w kartkę dopóki nie przyjdzie moja pora. Serce biło mi niemiłosiernie a na dłoniach czułam pot. "Niech to będzie kobieta, niech to będzie kobieta" - Powtarzałam w swojej głowie. Nastała moja kolej. Powoli przełknęłam ślinę i czułam jak przechodzi przez moje gardło. Otwarłam kartkę i patrzyłam na nią z nadzieją, że imię i nazwisko magicznie się zmieni.
- Simon... - Zaczęłam cicho. - Simon Riley... - Dokończyłam.
Podniosłam lekko głowę znad kartki i kątem oczu poszukiwałam go na polu treningowym. Stał tam całkiem niewzruszony nawet nie drgnął na moment. Szkoda, że ja nie jestem tak spokojna jak on. W końcu to nie on zostanie zaraz połamany na wszystkie strony świata. "Uspokój się kretynko to tylko ćwiczenia.. nie zrobi mi przecież krzywdy" - Uspokajałam się w myślach.
Nie było nas wielu więc każda para udała się na własny duży materac. Niewątpliwie uspokajał mnie fakt iż każdy będzie zajęty sobą i nie spojrzy w moim kierunku. Dostałam też gumową atrapę noża, jak zresztą wszyscy i stanęłam na przeciwko o wiele wyższego przeciwnika.
"To chyba jakiś żart" - Stwierdziłam po przeskanowaniu go od butów do czubka głowy. Wypuściłam z siebie ciche westchnięcie i przymknęłam oczy w celu uspokojenia się.
- Możesz zacząć. - Powiedział obojętnie. - Każdy ruch dozwolony... nie będę nawet używać swojej atrapy.
- Jasne... - Powiedziałam otwierając oczy.
Myślałam o tym jak go zaatakować żeby wyglądało to jak najmniej kompromitująco się da. Postanowiłam wykonać pierwszy ruch i zaatakowałam go nożem w kierunku klatki piersiowej. Odpuściłam sobie atakowanie głowy bo stwierdziłam, że przeciwnik prędzej umarłby ze śmiechu widząc mnie jak próbuje żałośnie doskoczyć do niej. Chwycił moją rękę tak mocno, że aż otwarłam szerzej oczy z zaskoczenia. Drugą ręką uderzyłam go w brzuch i szybkim ruchem prawej nogi spróbowałam go podciąć tak by upadł. Riley wydał z siebie dźwięk przypominający śmiech przez nos, oczywiście jego ciało nawet nie drgnęło przez mój fatalnie wykonany ruch. Poczułam jak moja twarz się zarumienia ale sama nie wiedziałam czy to z zakłopotania czy też przez bliski kontakt fizyczny z kimś tak dziwnie fascynującym. Moją krótką myśl przerwał przeciwnik, który właśnie postanowił zaprezentować przechwytywanie noża. Mężczyzna po zabraniu mojej atrapy z ręki, niczym zabranie dziecku cukierka, precyzyjnym ruchem nóg podciął mnie ale w ostatniej chwili złapał za plecy tuż przed samą ziemią. Nie wątpliwie zaskoczył mnie ten akt łaski i mimowolnie moje kąciki ust lekko się uniosły w ramach ulgi. To szczęście nie trwało jednak długo ponieważ na jego twarzy zauważyłam chyba pierwszy raz zakłopotanie i sekundę później wyciągnął rękę spod moich pleców. Upadłam niczym worek ziemniaków. Powoli się podniosłam pocierając się ręką o tył głowy.
- Chociaż się postaraj jak już masz mnie za przeciwnika. - Powiedział kpiącym głosem.
Nie wiem czy miało mnie to wkurzyć czy zmotywować... Może oba na raz?
- Przecież ty wiesz, ja wiem, każdy wie, że nie mam z tobą nawet cienia szans. - Odpowiedziałam pierwszy raz patrząc mu prosto w oczy przez całe zdanie. - Nawet Soap ledwo dawał sobie rade...
- Z takim nastawieniem możesz co najwyżej zostać mięsem armatnim. - Powiedział z irytacją w głosie. - Dawaj walcz dalej. - Dodał rzucając pod moje nogi gumowy nóż.
Po kilku próbach obalenia przeciwnika opadłam z sił, wszystkie ataki zakończyły się porażką. Zaśmiałam się sama do siebie pod nosem. "Na to wychodzi, że będę jednak mięsem armatnim" - Pomyślałam.
- Przepraszam ale nawet za dziesięć lat nie będę choć w połowie dobra jak ty Simon.
Nastała chwila ciszy którą przerwał Kyle.
- Okej, okej... to na tyle z sparingów.
- Przynajmniej na dziś. - Dodał kapitan.
- Odpocznijcie 5 minut i przejdziemy do strzelania do tarcz. - Dokończył Gaz.
Odetchnęłam z ulgą, podniosłam się z materaca gdy nagle poczułam uderzenie z barka przez Ghosta, zaskoczona zachwiałam się na nogach. Spojrzałam na tył jego pleców nic nie mówiąc.
- Szkoda mi czasu na szkolenie takich jak ty. - Powiedział nie odwracając się.
Nic nie odpowiedziałam. Byłam wściekła sama na siebie, że jestem w tym tak fatalna. Jednak... naprawdę się starałam.
- Należy mi się... Śmiało mów co ci ślina przyniesie na język. - Odpowiedziałam zaciskając zęby.
- Obyś była dobra w strzelaniu bo na misji nie zamierzam ratować z kłopotów kogoś tak żałosnego. - Powiedział robiąc krok w przód a jego prawa dłoń zacisnęła się w pięść.
- Mówisz... - Zatrzymałam się na początku zdania zastanawiając się czy naprawdę chcę je kończyć.
Brązowooki mężczyzna zatrzymał się na sekundę ale po moim braku dalszej wypowiedzi ruszył dalej. Podbiegłam do niego bliżej i drżącą ręką lekko szarpnęłam go za ramię. Pewnie odwrócił twarz w moją stronę i brutalnie spojrzał w moje przestraszone oczy. Przeszedł mnie dreszcz.
- Mówisz tak bo.. - Spuściłam swój wzrok na ziemie. - Pewnie sam kiedyś byłeś słaby i czułeś się jak śmieć. Zupełnie jak ja teraz.
Powoli zaczynałam żałować swojego aktu odwagi gdy jego twarz zbliżyła się do mojej na tyle, że czułam jego ciepły oddech na skórze.
- Lepiej postaraj się na kolejnym treningu. - Wyszeptał niemal do mojego ucha. - A zastanowię się czy jesteś warta mojego szkolenia. - Dodał po czym lekko pstryknął mnie w czoło.
Stałam bez ruchu a przez moją głowę właśnie przechodziło tornado. O co mu chodzi? Kim on jest?Dziękuje za głosy i strasznie się cieszę, że ktoś to czyta :D To naprawdę motywujące gdy widzę te parę głosów!
CZYTASZ
Kim jesteś Ghost? (Simon Riley)
FanfictionFanfiction oparte na postaciach z gry Call of Duty jednak z samą grą ma mało wspólnego :)