[7]

107 5 2
                                    

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -- - - - - - - - - - - - - -
Obudził mnie krzyk z sąsiedniego pokoju. Do się ulicha działo? Jest 5 nad ranem.

Sprawdziłem czy Xingqiu nadal bezpiecznie śpi obok mnie. Jest cały i zdrowy.

Wstałem biorąc latarkę. Był to środek nocy, więc było ciemno jak w dupie murzyna.

Po założeniu jakiegoś futra leżącego na fotelu przeniosłem się do pokoju obok.

Prąd w tym pomieszczeniu dawno wysiadł ale moja teoria jest taka, że nigdy nie było i nigdy go tutaj nie będzie.

Latarka nie zdziałała długo, ponieważ zaraz się wyczerpała. Na dodatek drzwi zostały zamknięte.

Skoro ja tu jestem, nie mogą tu być duchy.

- RAAGGHHHHRRR! - tak się wystraszyłem że podskoczyłem. Kto do cholery wydawał te dźwięki.

Dosyć węszenia, jak Xingqiu się obudzi pomyśli, że mi się coś stało.

Cholera.

Drzwi nie chciały się otworzyć. Muszę poszukać coś, czym mogę to podważyć.

W czasie gdy szukałem starej deski lub czegoś zacząłem wydzierać się prosząc o pomoc.

CZEMU TK MIEJSCE WYGLĄDA JAK BACKROOMS?! Zacząłem drżeć się jeszcze mocniej a po chwili nie mogłem usłyszeć własnych myśli.

NIE WIEM KTO MNIE TU ZAMKNĄŁ I KTO ROBI TO WSZYSTKO ALE JAK SIĘ WYDOSTANĘ TO ZABIJE GO!

Moje oczy zaczęły powoli się nawilżać.

- TO NIE JEST ZABAWNE!! - krzyczałem.

Po dobrej godzinie krzyczenia i proszenia o wydostanie usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi.

- Chongyun.? Jesteś tam? - dzięki Bogu, to Xingqiu. Szybko pobiegłem do niego ledwo się nie przewracając.

- Co się stało? Kto cię tu zamknął? - spytał się. Ile bym dał, aby też to wiedzieć.

Nawet nie dał mi odpowiedzieć, gdy złapał mnie za rękę k wyciągnął z pokoju z powrotem zamykając drzwi na klucz.

- Przepraszam , że tak długo ale szukałem klucza bo nikogo innego nie ma w domu - nie ma? Jak to nie ma?

No tak, Xingqiu ma rację. Mama przecież mówiła, że rano wyjeżdża do Monstand na sprawę firmową, a ojca przecież nie mam..

- Wszystko dobrze? Co masz na ramieniu? - Xingqiu zalewał mnie pytaniami czy na pewno nic mi się nie stało.

- W czasie gdy próbowałem się wydostać, trochę się zraniłem, ale to nic takiego - Xingqiu ewidentnie nie spodobała się odpowiedzieć ,,to nic takiego"

- NIC TAKIEGO?! KRWAWISZ! - racja. Na ramieniu miałem zrobioną dość dużą ranę która krwawiła. No cóż.

- Gdzie macie apteczkę. Chcę ci to opatrzeć! - krzyknął zdenerwowany. Spojrzałem na niego zmęczonym wzrokiem.

Błagam.... On umie opatrzeć cokolwiek?

- Słyszysz? Czy jesteś głuchy? - miły Xingqiu się skończył. Jestem głuchy. TO.NIC.WIELKIEGO.

- Nie, nie słyszę. Apteczka jest w szafce nad kuchenką -

- No widzisz? Tak trudno było? -

***

- Ugh.. Możesz nie przyciskać tego tak mocno? To boli.. - mówiłem do Xingqiu do jakiś czas jak najłagodniej jak potrafiłem.

W ręce trzymał chusteczkę nasiąkniętą wodą oczyszczoną, którą pocierał o moją ranę.

Nie dość, że to strasznie szczypało, to dodatkowo co chwila wylewał mi na nią kilka kropli.

- Jak chcesz dostać zakażenie, to dobrze -

- Ugh... - chłopak jeszcze kilka razy powtórzył bolesną czynność, po czym wyjął bandaż owijając moją rękę.

- Skończone! Chongyun, nie moja wina, że woda oczyszczona szczypie - próbował mnie pocieszyć.

- Możemy iść do mnie. Moich rodziców też nie ma, więc będziemy mogli odpocząć bez stresu, że ktoś co chwila będzie do nas zaglądać - powiedział. Miał rację.

Zwykle, gdy byliśmy u Xingqiu, jego brat do sekundę wchodził sprawdzić czy nie robimy czegoś głupiego. Tym razem będziemy sami.

- Możemy iść. Muszę się z tobą zgodzić, twój brat akurat jest dość denerwujący. Coś się działo w przeszłości że co chwila do ciebie wchodzi? - spytałem się. Xingqiu spojrzał na mnie.

- Możliwe? Ale chodźmy już -

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Oto Polsat kochani 😘

Czas na reklamę. Wiem, że miałem nie wstawiać ale nagle dostałem takiej weny że kurwa nie wiem i musiałem to napisać.

Słowa: 584

~•Więcek Niż ,,Przyjaciel"•~Xingqiu X Chongyun Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz