25

672 51 6
                                    

Postanowiłam przestać użalać się nad sobą i zapomnieć o Xavier'ze dlatego następnego dnia ubrałam się i poszłam do posiadłości Gates'ów, gdzie zapewne udała się już Wednesday.

- Tu mieszkał Garrett Gates - powiedziała Wed, którą spotkałam przed bramą ich posiadłości - już lepiej się czujesz? Zapytała po chwili - Enid się strasznie martwi.

- Tak już mi lepiej - powiedziałam odwracając wzrok ze wstydu. Przypomniało mi się że Wednesday widziała moją scenę, którą odwaliłam po wyjściu z pracowni Xaviera a Enid widziała mnie całą zapłakaną na korytarzu - nie wracajmy do tego - poprosiłam.

- Zgoda - uśmiechnęła się do mnie Wed - i nie przyjmuj się Xavier'em, to dupek. Nie zasługuje na ciebie - dodała po chwili Wednesday po czym lekko mnie przytuliła.

- Chodź do środka poznać prawdę - powiedziałam gdy się od siebie odsunęłyśmy.

- Goody nie pokazała mi tego domu przypadkowo - powiedziała Wednesay gdy szłyśmy już po posiadłości Gatesów - musimy odkryć jego tajemnice - dodała po czym stanęłyśmy przed drzwiami, Wednesday spojrzała na mnie a ja jej kiwnęłam na tak, gdy już miała otwierać drzwi ktoś poruszył się w środku.

- Szybko - szepnęłam łapiąc ją za rękę i chwytając się w krzakach.

- Odwróć jego uwagę - zarządała Wednesday zwracając się do rączki. A po chwili ja i Wed siedziałyśmy w bagażniku samochodu burmistrza.

Gdy już dojechaliśmy do Jericho, gdzie zapewne miał porozmawiać burmistrz z szeryfem ni stad ni z owąd stałyśmy się światkami jak ktoś potrącił burmistrza na środku drogi gdy ten kierował się do kawiarni.

- Dzwońcie na pogotowie! - krzyknął szeryf próbując ratować burmistrza. 

Po chwili przyjechała karetka i zabrała Walkera a ja wraz z Wednesday i szeryfem udaliśmy się do kawiarni.

- Żyje, ale ledwo - powiedział szeryf - odwiozę was po spisaniu zeznań.

- Już powiedziałam zastępcy, był to niebieski Cardillac bez tablic rejestracyjnych - powiedziałam.

- Tak, wiem - powiedział szeryf po czym wyjął dyktafon - chce usłyszeć więcej. Co robiłyście w SUV-ie burmistrza?

- Widziałyśmy jak wychodził z domu Gatesów - powiedziała Wednesday.

- Z domu Gatesów? - chciał się upewnić szeryf czy dobrze usłyszał.

- Z domu Gatesów - utwierdziłam go.

- Co tam u licha robiłyście? - zapytał.

- Kupujemy dom - powiedziała Wednesday - słyszałam że zostawił panu wiadomość. Zaintrygowała mnie.

- Gdy burmistrz był szeryfem miał wiele teorii na temat nie rozwiązanych spraw. Rozpracowywaliśmy je przy placku w tamtym boksie. Zwykle nic z tego nie wynikało.

- Mogę być staroświecka, ale gdy ktoś zostaje potrącony przed przekazaniem policji kluczowych informacji dla sprawy to zwykle znaczy że wpadł na trop a wszytko wskazuje na rodzine Gatesów - powiedziałam.

- Rodzina Gatesów. Nie żyje co do jednego - powiedział szeryf - A ja nie wierzę w duchy.

- przerwała mu Wednesday - Może powinien pan - po czym wyłączyła dyktafon i rzuciła go szeryfowi.

~~~

- Jakim cudem pojawiacie się w centrum każdej okropności? - zapytała rozwścieczona Weems w swoim gabinecie, gdy już znalazłyśmy się z porotem w szkole.

- Mamy niewiarygodne szczęście - powiedziała Wednesday.

- Od tej pory szkoła jest zamknięta - zarządała Weems - a wasze przywileje miejskie zostają zawieszone do odwołania.

Wraz z Wednesday udałyśmy się do ich pokoju aby trochę odsapnąć, jednak nie dane nam to było bo weszła pani Thornhill.

- Wednesday, Morgan, dowiedziałam się, co się stało burmistrzowi Walkerowi. Jak się czujecie? - zapytała - nie wyobrażam sobie co czujecie po takim przeżyciu.

- Marzyłam o tym - powiedziała Wed - proszę przekazać naczelnikowi że siedzę w celi.

- Dyrektor Weems troszczy się o wasze dobro - powiedziała nauczycielka - mogłyście zostać poważnie ranne lub coś gorszego.

- Ja nie mogłabym - powiedziałam pochodząc do nich - jestem Vampirem, my jesteśmy nieśmiertelne i nie można nas zranić.

- Jak twoja powieść? - zapytała Wednesday, Thornhill.

- Śledztwo Viper udaremniono na kilku frontach - powiedziała Wednesday - ale już planuje kolejne działania.

- Brzmi intrygująco - rzekła Thornhill. Po chwili podała Wed książkę - zobaczyłam ją na półce i od razu pomyślałam o tobie. Mary Shelley napisała ją w wieku 19 lat.

- Wiem - przerwała jej Wednesday - jest moją idolką i wrogiem. Mam dwa lata i 364 dni by ją pokonać.

- To dobrze, że skupiasz się na potworach literackich a prawdziwe potwory pozostawiasz policji.

- „Nikt nie wybiera zła celowo ludzie mylą zło z dobrem" - zacytowałam przypominając im o swojej obecności.

- Mery Shelley opisała tymi słowami takich ludzi jak Weems, którzy uzasadniają zło dobrem. Ona panią namówiła do wciskania mi innych zainteresowań? - zapytała Thornhill Wednesday.

- Nie - zaprzeczyła ruda - ale wyrzuci was jak będziecie się stawiać.

- Więc zależy pani na naszym dobru? - zapytała Wed.

- Zawsze - uśmiechnęła się - jesteśmy do siebie podobne...

- Nie jesteśmy - zaprzeczyła Wed wciskając jej książkę z powrotem - nie potrzebuje pomocy ani litości. Mam matkę, terapeutkę i najlepszą przyjaciółkę.

Thornhill trochę zamurowało bo bez słowa wyszła z naszego pokoju, zrobiło mi się jej szkoda przez chwile po tym jak potraktowała ją Wed.

~~~

- Do kogo dzwonisz? - zapytałam następnego dnia gdy Wednesday stała na dziedzińcu i do kogoś dzwoniła.

- Przemyślałam twoją propozycje - powiedziała patrząc mi w oczy - kolacji nieurodzinowej - powiedziała a moje oczy rozszerzyły się. „Wednesday i randka? Ciekawe" - przyjedź o 20:00 pod bramę Nevermore. Wyłącz światła.

- Co ty kombinujesz? - zapytałam gdy Wednesday odłożyła słuchawkę.

- Idę na randkę - odpowiedziała z kąśliwym uśmiechem.

icanteven • Xavier ThorpeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz