Pov. narrator
Cesartwo poraz kolejny uderzył dość mocno w worek treningowy. Po chwili wziął głeboki wdech i oparł sie o wyżej wymieniony przedmiot.
- Verdammt... (cholera jasna...)- mruknął cicho do siebie i zaczał robić serie uderzeń.
- Dziadku, nie myślisz że juz za długo tu siedzisz?- podszedł do niego powoli Niemcy.
- Nein, nie wystarczająco...- odpowiedział oschle aż Niemcy sie wzdrygnął. Wypadek na imprezie u Rosji zmienił strasznie zachowanie Cesarstwa, był tak oschły jak nigdy, odtrącał wszystkich caly czas i zachowywał sie zimno, o ile takie określenie wogle istnieje.
Można by było powiedzieć że zachowywał sie tak samo jak przed pobytem w psychiatryku.
- To chociaż przyjdziesz na kolacje...? Nie przyszedłeś na obiad, Austria i ja martwimy sie troche...- czarnowłosy powoli podszedł do swojego dziadka. Martwiło go to że zaczął zachowywac sie jak zwykły skurwysyn, mówiąc lekko.
- Może przyjde, zależy...- odparł cicho mężczyzna i oparł czoło o worek. Nie zależało mu na jedzeniu czy na czym kolwiek, zależało mu na tym by Polska wyszedł cało z tego całego gówna. Nie wiedział dlaczego tak bardzo zależy mu na tym chłopaku, nie wiedział czemu tak bardzo chciał by on był cały czas przy nim.
Ktoś dosypał Polsce silne prochy. Jakieś tabletki gwałtu i dopalacze. Zdarzyło sie to najprawdopodobniej wtedy, gdy zderzył sie z kimś na korytarzu na tej calej imprezie. Rosji dość mocno sie oberwało za to od Cesarstwa, Węgier i Niemiec, chodź on sam nie wiedział czemu akurat on dostaje po uszach. Jego zdaniem to nie była jego wina że tak sie stało, w końcu nie wiedział jak potoczą sie sprawy.
- No niech ci będzie...- mruknął zrezygnowany Niemcy. Wymienił jeszcze wzrok ze swoim dziadkiem i wyszedł z pomieszenia.
Cesarstwo zaczął klnąć i wyzywać wszystko co sie rusza pod nosem. Nie było to podobne zachowanie do niego, to nie był on w tamtym momencie. Znaczy, to był on, ale pewne emocje jak wściekłość na samego siebie ze nie dopilnował Polski przejęły nad nim kontrole. Obiecał Węgrom że zaopiekuje sie Polakiem, a słowa nie dotrzymał.
Po może 15 minutach wysoki mężczyzna wreszcie wyszedł z piwnicy, gdzie swoją drogą znajdowała sie mała siłownia zrobiona przez Niemca.
- Dziadku...- zaczęła cicho Austria, podchodząc do starszego członka swojej rodziny.
Cesarstwo jedynie spojrzał na nią, po czym zignorował ją i poszedł na góre do swojego pokoju. Zgarnął jakieś luźniejsze ciuchy i skierował swoje kroki w strone łazienki. Popatrzył na siebie w lustrze, patrzył sobie w oczy, jakkolwiek dziwnie to brzmi.
Wziął głęboki wdech i przymknął oczy. Obwiniał się o to co sie stało, zawsze gdy myślał o tej sytuacji było "gdybym wtedy [...]".
Po chwili obciążania sie tymi wszystkimi myślami wziął kolejny głeboki wdech by sie chodz troche uspokoic i wszedł pod prysznic.
Jego myśli cały czas krążyły wokół tego pięknego chłopca ze skrzydłami.
Dla niego Polska nie był mężczyzną, był chlopcem. Był jego małym chlopcem. Nie umiał wytłumaczyć dlaczego, po prostu tak było. Mimo że skrzydalaty był starszy od czarno-włosego o może 100 lat to i tak Polska był małym chłopcem.
W oczach Cesarstwa wyżej wymieniony jest słodkim i troche niezdarnym chłopcem. Uwielbiał to w jaki uroczy sposób sie śmieje, uwielbiał jego słodką twarzyczke i te cudowne, mięciutkie białe skrzydełka, których każdy wręcz pożąda.
CZYTASZ
~𝙿𝚒𝚎̨𝚔𝚗𝚎, 𝙱𝚒𝚊𝚕𝚎 𝚜𝚔𝚛𝚣𝚢𝚍𝚕𝚊~
RandomPolska- chłopak dość wysoki, włosy biało-szare, jedno oko czerwone i błyszczące jak rubin, a drugie szare i ciemne jak popiół z ogniska. Nikt nie wie ile dokładnie ma lat, nawet on, jednak pamięta czasy gdy to z innymi krajami popijał wino przy stol...