4. Nie jestem księdzem tylko nauczycielem

1.3K 18 2
                                    

- A więc jesteś Ethan... powiedz mi, w której jesteś klasie?- moje pijane usta ledwo co wyraźnie mówiły.

- Chodzę z tobą do klasy.- zaśmiał się a ja tylko cicho powiedziałam- kurwa taki przystojniak a ja go wcześniej nie zauważyłam?- mój ton głosu jednak chyba był o tyle głośny, że Ethan to usłyszał- Może nie odrazu, że przystojny, ale ty też jesteś niczego sobie.- zrobił bardzo pociągający uśmiech.

Pierwszy raz ktoś mi powiedział komplement odnośnie mojego wyglądu. Jednak moja stara sukienka mini czarna nie leżała na mnie tak źle jak myślałam. Moje lekko czarne włosy ładnie współgrały z sukienką, sięgały długo za ramię.

- Uczęszczam na zajęcia z pływania. Jak chcesz możesz przyjść jutro są zawody. Chętnie przyjmę taką fankę jak ty.- chyba próbował mnie poderwać bo jego głos brzmiał naprawdę uwodzicielsko.

-Jasne, przyjdę. Tak właściwie wiesz czemu tamta dziewczyna się tak na nas patrzy?- zaciekawiła mnie sylwetka w tle tańczącego tłumu, która stała nieruchomo i zjadała nas wzrokiem.

- Nie przejmuj się, to moja była. Nie umie się pogodzić z rozstaniem mimo, że to ona zdradziła. Nie lubi chodzić na imprezy ludzi, których nie zna ale przyszła tylko dlatego, że ja tu jestem. Pewnie nawet nie była zaproszona. To twoja impreza tak?- ledwo co usłyszałam bo muzyka była naprawdę głośno.

- Tak, ale to Savana zaprosiła tu ludzi, ja nikogo nie znam.

- Teraz to ma sens. Wiesz co muszę iść do kolegi, obiecałem, że się z nim napije.- nim zdążyłam odpowiedzieć Ethan szedł już w stronę kuchni.

Zrobiło mi się strasznie duszno, za dużo ludzi w jednym miejscu. Wyszłam z mieszkania i postanowiłam się przewietrzyć. Gdy już byłam przed blokiem zauważyłam Parkera siedzącego na ławce naprzeciwko. No nie, czyli przez ten cały czas nie był w mieszkaniu, a moje starania na zdenerwowanie go poszły na marne. Ledwo co chodziłam, chyba wypiłam za dużo. Chyba wypiłam za dużo bo...usiadłam obok niego na ławce.

- Gdzie się tak nieźle upiłaś?- zrobił mały uśmieszek, gdy mnie zobaczył obok siebie.

- Zrobiłam imprezę w moim mieszkaniu. Proszę nie praw mi kazań- bełkotałam jak oszalała.

- Nie jestem księdzem tylko nauczycielem. Zresztą tymczasowym bo niedługo kończę tę pracę.- patrzył się w ziemię tak jakby trochę posmutniał.

- Czemu kończysz? Pozatem i tak sie dziwię jak ci sie udało w ogóle zostać nauczycielem.- niezbyt zrozumiałam to o czym mi mówił.

- Wiesz Cass, jestem synem dyrektora szkoły, chce zmienić pracę by być bardziej niezależnym. Mam za mało lat, żeby nauczać osoby, które nie dużo różnią sie wiekiem ode mnie. Jednak nie powiem polubiłem tę pracę, ale myśle, że praca w biurze też będzie ciekawa.- nim jednak skończył to opowiadać moje oczy zaczęły się zamykać, a ja jedyne co potrafiłam wybełkotać przed zaśnięciem to -Nie jestem Cass...tylko- nim zdążyłam usnąć usłyszałam- Tak wiem Cassie.- jego spokojny ton był jak kołysanka nim sie zorientowałam spałam.

***
Wstałam późnym popołudniem, głowa mnie strasznie bolała. Leżałam w swoim łóżku co mnie dziwiło, że aż tak dobrze zniosłam imprezę. Jednak nic z niej nie pamiętałam. Miałam tylko przebłyski przystojnego Ethana zapraszającego mnie na zawody pływackie. Wlaśnie to dzisiaj! Która godzina?! Zaczęłam pośpiesznie szukać komórki lecz nie leżała jak zawsze na szafce obok. Coś było nie tak, bo wczoraj był tu straszny bałagan gdy zaczeła sie impreza a dzisiaj nagle porządek. Wstałam z łóżka i zauważyłam, że nada mam na sobie sukienke z wczoraj. Nim zdążyłam się zastanowić moje usta wymówiły słowa:

- Czy ja byłam aż tak pijana?- zdezorientowana patrzyłam się po pokoju. Po chwili jednak do sypialny wszedł Parker...PARKER.- Co ty tu robisz i czemu masz w dłoni stos gofrów?!- krzykłam jak oszalała.

- Zasnęłaś wczoraj pijana na ławce. Nie mogłem cię tak zostawić wyglądałaś tak słodko jak spałaś...znaczy się twój kok wygladął bardzo uroczo. Wracając, zaniosłem cie do mieszkania, wyprosiłem wszystkich z twojej imprezy i położyłem cię w łóżku. Z góry przepraszam, że nie założyłem ci piżamy, ale nie wiem jeszcze w czym śpisz.- uśmiechnął się, jakby wygrał los na loteri.

Czyli jednak byłam mocno pijana bo tego nie pamiętam. Miłe z jego strony, że się mną zaopiekował, nawet zrobił śniadanie.

- Ah no dobrze możesz mi dać te gofry, jestem bardzo głodna- złapałam się za bolącą głowe i wzięłam od Parkera talerz z goframi. - Wiesz może gdzie jest mój telefon? Nie wiem nawet, która jest godzina.

- Jest w salonie na stoliku. Spałaś tak długo, że i tak się już spóźniłaś, ale zdążysz na połowę lekcji. Ja mam na szczęście dzisiaj na później. - odetchnął.

Wstałam i ubrałam cokolwiek na siebie bo i tak nie miałam siły marudzić na brak modnych ubrań w mojej szafie. Poszłam do salonu po telefon i patrze:

- Cholera! 20 nieodebranych połączeń od Liama, zapomniałam, że miał wczoraj dzwonić.- mówiłam tak głosno, że zza wyspy kuchennej wyszedł Parker i spytał się czy wszystko dobrze. Był dzisiaj zadziwiająco miły.

Odpowiedziałam, że tak i wyszliśmy razem z bloku. Zgodziłam się ponownie z nim jechać do szkoły. Tak wiem miała być jednorazowa akcja, ale nie miałam wyboru, byłam znów spóźniona do szkoły a zawody prawie się skończyły.

Podziękowałam Parkerowi za podwózkę i za wczoraj. Weszłam do szkoły i szybko pobiegłam oglądać zawody. Okazało się jednak, że już się skończyły i jest wręczanie medali. Niestety nie widziałam na podium Ethana. Na pewno był załamany przegraną. Oczywiście pierwsze miejsca zajął Luke co mnie wcale nie zdziwiło. Postanowiłam jednak odnaleźć Ethana i przeprosić, że nie było mnie na całych zawodach. Szukałam go dosłownie wszędzie w obrębie basenu. Została tylko męska szatnia, ale nie chciałam tam wchodzić. Dobrze wiemy co zazwyczaj możemy tam zobaczyć, nie byłam na to przygotowana.

To tylko słowa skarbieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz