5. Cass, ja ci nie kazałem wchodzić do męskiej szatni

1.1K 19 0
                                    

Postanowiłam jednak wejść do szatni, ku mojemu zdziwieniu była pusta. Jednak, gdy już chciałam z niej wychodzić usłyszałam kroki dochodzące z wejścia, to cała drużyna pływacka... Jak ja mam teraz wyjść?! Co zrobić?! Weszłam szybko do prysznica obok, którego stałam i był zasłonięty zasłonką. Gdy zobaczyłam kto stoi w prysznicu zaniemówiłam. Parker stał naprzeciwko mnie i cicho się zaśmiał. O nie i stoi tu kompletnie nagi. Chłopacy robili taki hałas w szatni, że postanowiłam chociaż szeptem odezwać się do Parkera.

- Parker co ty tu robisz?!- mój ton głosi był tak cichy, że ledwo ja zrozumiałam co mówię.

- Jestem trenerem drużyny pływackiej, więc też mogę się myć- pewności siebie nigdy mu nie brakuje.

- Kolejna rzecz, o której mi nie powiedziałeś.- zirytowana spojrzałam mu w oczy, ale po chwili jednak zjechały na dół po czym bardzo tego żałowałam. Chciałam szybko coś powiedzieć. - Skoro chciałeś wziąć prysznic to czemu woda nie leci?

- A to dlatego Panno Dune, że jak weszłaś miałem właśnie włączyć wodę...nie zdążyłem. Pozatem nie sądziłem, że tak szybko zobaczysz mnie bez ubrań.- zrobił ten swój uśmieszek.- A sądziłeś, że kiedykolwiek zobaczę?- zrobiłam dziwną minę.

- Wiesz Cass, za dużo razy na mnie wpadasz by było inaczej.- zaczął przybliżać się do mnie, a ja nie wiedziałam co robić. Nim zdążyłam coś zrobić jego nagie ciało było blisko mnie a ja oparta o ściankę prysznica.

Patrzył mi prosto w oczy, a stałam jak słup. Po chwili jednak zrobiłam gwałtowny ruch i odsunęłam go od siebie, ale uderzył on o uchwyt i włączył wodę.

- No to teraz ty też będziesz musiała zdjąć ubrana.- zaśmiał się patrząc na to jak cała mokne. Moje ubranie dosłownie nie nadawały się na to, że gdziekolwiek wyjść.- Ty się śmiejesz, ale co ja teraz zrobię?- szturchłam go o ramię. - Cass ja ci nie kazałem wchodzić do męskiej szatni, a już na pewno nie do mojego prysznica. - mówił nadal się śmiejąc.- Jakoś nie widzę, by prysznic był podpisany „dupek Parker"- wbiłam mu małą szpileczkę za śmianie się ze mnie.- Czyli od dzisiaj jestem dupkiem?- patrzył mi się w oczy. - Od początku nim byłeś.

Gdy usłyszałam, że chłopacy już wyszli z szatni i było cicho, odsłoniłam zasłonkę i szybko wyszłam z prysznica. Zastanawiałam się co mam zrobić skoro byłam cała mokra. Nawet buty mi przemokły. To jakaś katastrofa! Przypomniałam sobie o moim ubraniach na zmianę na trening, które zostawiłam w damskiej szatni, jednak była ona za daleko, a wokół nadal kręcili się ludzie. Musiałam chociaż spróbować się spytać.

- Parker hm... skoro masz tu ubrania i możesz się normalnie ubrać, a ja nie to mógłbyś mi iść do damskiej szatni bo ubrania do mojej szafki?- byłam już wyłączona z jakich kolwiek sił.

- Wiesz to, że ty wchodzisz do męskich szatni nie oznacza, że ja wejdę do damskich.

- Przecież nie każe ci wejść pod prysznic, gdzie jest jakaś laska. Chociaż w tej szkole to nie jedna o tym marzy.- spuścił wzrok na dół. - Ty nie?

- Nie, ale jak widać dostałam coś czego nie chciałam. Życie mnie chyba bardzo lubi.

- Co dostane za to, że tam pójdę?- zrobił taki wzrok, że wiedziałam, że miał już coś w głowie.- Ty mi powiedz, na pewno wiesz.

- Zapraszam cię do mnie na kolację.- pewnie powiedział.- No dobrze, ale czy tak wypada z nauczycielem?

- Nauczycielem i trenerem jeszcze tylko przez dwa dni, więc potem dam ci spokój, a czy tak można, no jesteś pełnoletnia...noi piękna...znaczy mądra.

Czy on mi właśnie przypadkiem powiedział komplement? Nie miałam i tak planów na wieczór, a ubrań bardzo potrzebowałam, więc zgodziłam się na jego propozycje. Poszedł do damskiej szatni i wrocił po 5 minutach co mnie bardzo zdziwiło.

- Szybko wróciłeś- spojrzałam się na niego jakbym coś sugerowała. - Ja nie wchodzę innym do prysznica. - szturchnął moje ramie i wyszedł z szatni.

Wkońcu mogłam zmienić przemoczone ubrania i wyjść z tej cholernej szatni. Poszłam po torbę i nagle zdałam sobie sprawę, że nie oddzwoniłam ani nie odpisałam Liamowi. Tyle się dzieje, że o tym kompletnie zapomniałam. Szybko wystukałam na klawiaturze telefonu:

LIAM:
Przepraszam, że nie odebrałam i się odzywałam, ale tyle się tutaj dzieje... nie mam nawet czasu wyjść na miasto. Zadzwonię do ciebie jutro rano na pewno znajdę czas. Buziaki.

Pośpiesznie wróciłam na ostatnie lekcje a po lekcjach do domu. Byłam zmęczona tym wszystkim. Ethana nie znalazłam nigdzie w szkole, a na lekcjach też go nie było. Dziwne skoro mówił, że będzie i mam przyjść. Może się zdenerwował, że nie zobaczył mnie na trybunach i odrazu poszedł do domu? Przecież znaliśmy się tylko z imprezy, nie obraziłby się o takie coś. Znów wystukałam coś na klawiaturze:

ETHAN:
Przepraszam, że nie przyszłam wcześniej, ale zaspałam. Jak byłam na wręczaniu medali nigdzie cie nie było już w szkole. Napisz mi co się dzieje i czy jesteś na mnie zły. Martwię się.

Po chwili usłyszałam dźwięk powiadomienia.

OD ETHAN:
Po zawodach źle się czułem i poszłem do domu. Nie zająłem żadnego miejsca. Nie jestem na ciebie zły, spokojnie. Możemy się jutro spotkać w kręgielni?

Zgodziłam się, a Ethan wysłał mi potem wszystkie dane dotyczące miejsca spotkania. Na szczęście było to wieczorem bo rano musiałam zadzwonić do Liama. Zdałam sobie sprawę, że dzisiaj cały czas przepraszam. Taki chyba dzień przepraszania.

To tylko słowa skarbieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz