23. Pociąg ruszył

791 15 2
                                    

Zasnęliśmy, a gdy otworzyłam oczy już nie było przy mnie Parkera. Wstałam i udałam się z samochodu pod namioty. Zobaczyłam Brandona, który właśnie wychodził z jednego z nich.

- O jesteś Cassie! Nie było cię w namiocie, martwiłem się!- szybko podszedł do mnie i mocno przytulił.

- Spałam w samochodzie... Wiesz może gdzie jest Parker?- zdezorientowany spojrzał na mnie.

- No jak to gdzie? Przecież w namiocie śpi.- wzial do ręki wodę i zaczał pić.

Czyli poszedł odemnie w nocy i wrócił do namiotu...Nie chciał ze mną spać? Weszłam do środka i zaczęłam szarpać chłopaka za ramię, by się obudził.

- Dlaczego odemnie poszedłes?- ze smutną miną spojrzałam na niego.

- Ty zostawiłas mnie dla Brandona ostatnio wiec i ja cie zostawiłem samą dla niego.- zaśmiał się i dodał- jeden jeden skarbie.

- Jesteś niemożliwy!- krzykłam, ale ten momentalnie zakrył swoją dłonią moje usta.

Przybliżył się do mnie i zaczął przyjeżdzać reką po moim plecach. Odsłonił moie usta i wbił się w nie bardzo mocno. Nie wytrzymałam i rzuciłam się na niego, na co on spadł na koc. Okrakiem usiadłam na nim i zaczęłam namiętnie całować. Nagle jednak ktoś nam przeszkodził.

- Cassie? O tu jesteś, sorki że nie w porę, ale powinniśmy się zbierać przed deszczem. Dzisiaj znów ma padać.- powiedziała Savana.

Szybko wyszliśmy z namiotu i zaczęliśmy je składać.

- To twoje?- zapytał Brandon trzymając w ręcę czerwony koronkowy stanik.

- Nie wiesz co Parkera.- zaśmiałam się.- oczywiście, że mój. Gdzie był?- szybko wzięłam go do ręki i schowałam do plecaka.

- Leżał pod kocem w namiocie.- wyjaśnił- mam nadzieję, że masz do niego dół, bo w komplecie wyglądałabyś obłędnie- szepnął mi do ucha i poszedł zabrać resztę rzeczy.

Najgorsze jest to, że właśnie nie mam dołu od tej bielizny. Zostawiłam ją tamtego dnia u Parkera i zupełnie zapomniałam wziąć. Nie chce chyba wiedzieć co z tym zrobił. Jednak moja ciekawość i tak przejmie kontrole.

Podeszła do mnie przyjaciółka cała w skowronkach.

- Zrobiliśmy to! Dzisiaj w nocy!- cichutko wyszeptała.

- Ooo ciesze się! Czyli to coś więcej?- dopytałam zerkając na Dylana.

- Myśle, że tak. Nie chcesz wiedzieć jak było?- podniosła brew do góry i wbiła we mnie swój wzrok.

- Pozostawie te wrazenia tobie w głowie. Zresztą ja tez ci nie opowiadałam.- odparłam.

Udaliśmy się wszyscy w drogę powrotną. Na nasze nieszczęście zaczęło padać.  Nikt nie wziął parasolki, więc cali mokliśmy. Nadal miałam na sobie kurtke Brandona, była taka ciepła. Chodziłam cały czas tylko ją wąchając. Naprawdę pięknie pachniała.

- Uważaj, bo się jeszcze zaciągniesz.- zakpił Parker z widoczną niezadowoloną miną.

- Ty pewnie już się zaciągałeś moimi majtkami w mieszkaniu.- spojrzałam się na niego a on tylko przybliżył twarz do mojej.

- A żebyś wiedziała- nagle na moich policzkach pojawiły się rumience. Czy on musi tak na mnie działać?

- Pogadamy o tym co się działo w namiocie?- zapytałam i spuściłam wzrok na dół.

- Pociąg ruszył.- uśmiechnął się i szybszym tempem poszedł do przodu. Super, ja nie mam siły mieć takiego tempa.

Co jakiś czaś zerkałam na czarnowłosego, był ewidentnie czymś przybity.

- Ej co sie dzieje?- przejęta spojrzałam na chłopaka.

- To nasze ostatnie chwile kiedy sie widzimy. Bardzo chciałbym cie jeszcze zobaczyć- popatrzył na mnie z nadzieją w oczach.

- Jasne, napisze albo zadzwonie do ciebie nawet jutro! Nie martw sie- przytuliłam go, co chyba nie spodobalo się Parkerowi.

- Dużo z nim rozmawiasz. Jest coś pomiędzy wami? Bo czuje się jak idiota czasem, gdy na was patrzę.- odparł ewidentnie przejęty tą całą sytuacją.

- Oj nic pomiędzy nami nie ma. Jestem tylko jego sąsiadką- wiem, że w jakims stopniu kłamałam, ale opłacało się, bo zobaczyłam na jego twarzy mały uśmiech.

Brandon miał coś w sobie. Nie umiem tego dokładnie opisać. Przyciągał mnie wzrokiem i dawał swobodę. Czy to lepsze od tego jak się czuje przy Parkerze? Nie wiem.

Dotarliśmy do auta i usiadliśmy tak jak ostatnio. Jedyne co sie zmieniło to Savana i Dylan, którzy przez całą drogę się całowali.

- No proszę was, zróbcie nam przerwę od waszych czułosci- narzekał czarnowłosy, ale w pozytywnym sensie na co oni się roześmiali.

Dojechaliśmy pod nasz blok. Pożegnałam się z chłopakami i Savaną. Nie odezwałam się do Parkera. Po prostu poszliśmy do swoich mieszkań.

                                         ***
Wczoraj przez to, że wróciliśmy popołudniu z biwaku nie poszłam do szkoły. Opuszczam lekcje przez byłego nauczyciela, no nie ładnie. Dzisiaj jednak już się ogarnęłam i pójdę na pieszo do szkoły. Przyda mi się spacer i przyplyw świezego powietrza. Pogoda dzisiaj była piękna w porównaniu tej na biwaku. Świeciło słonce i było dość ciepło. Usłyszałam nagle płaczące dziecko co naprawde zwróciło moją uwage. Stała tam mała dziewczyna i jakiś chłopak, chyba około mojego wieku. Chociaż jak ostatnio tak mówiłam to okazalo się, że jest nauczycielem i starszy odemnie. Tym razem jednak chyba przeczucie mnie nie myliło. Dziewczynka płakała, bo lizak upadł jej na ziemię przez co cały się pobrudził i nie był do zjedzenia w zadnym stopniu. Przypomniało mi się, że w plecaku mam lizaka, którego ostatnio sobie kupiłam, ale nie miałam na niego ochoty.

- Masz, ja nie potrzebuje, a widzę bardzo masz na niego ochotę.- podałam lizaka dziewczynce na co odrazu przestała płakać, a na twarz wkradł się drobny uśmiech.

- Co się mówi Ally?- chłopak skierował pytanie do dziewczynki.

- Dziękuję- nieśmiale wypowiedziała to słowo i zaczęła otwierać swojego lizaka.

To tylko słowa skarbieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz