W nocy budziłam się coraz częściej. Za każdym razem towarzyszyła mi ta cholerna melodia, która nigdy się nie kończyła, leciała w kółko. Tej nocy około godziny 20.00, gdy oglądałam film, do pokoju wszedł Luke. Miał wymalowane przerażenie na twarzy.
— Musisz to zobaczyć, chodź — pogonił mnie. Gdy tylko dotarliśmy do pokoju pełnego komputerów, pokazali mi nagranie, na którym ewidentnie był ktoś, kto miał moce podobne do moich. — Też się rzucał jak ty, gdy się przemieniałaś, też w pewnym sensie umie przepowiadać przyszłość i ma paranormalne zdolności — kontynuował mężczyzna.
— Skąd macie nagrania? — zapytałam, przypatrując się chłopakowi.
— Z laboratorium kolegi Rick 'a, podobno znaleźli go o tutaj — wskazał ręką lokalizację, w której rzekomo znajdował się kiedyś chłopak. — Jest w twoim wieku, a co najlepsze ma na nazwisko tak samo, jak ty. — ciągnął dalej. Zdziwiłam się. Przypadek? Nie wydaje mi się. Pobiegłam do pokoju po moje notatki.
— Wiem, że to może być dziwne, ale od jakiegoś czasu słyszę piosenkę. Nie, to nie jest piosenka, to melodia, w kółko jedno i to samo, jedyne słowa, jakie zdołałam wyczytać to: "Mama", "Dziecko" i "Dwa". Głos śpiewa natrętnie, czasem w nocy a czasem w przypadkowych momentach. Nie mam pojęcia, co to może oznaczać, ale jednego jestem pewna, ta piosenka chce mi coś przekazać. — powiedziałam, kładąc notatnik na stole. — Nie wydaje mi się, żeby to był przypadek, tym bardziej, jeśli mamy już kogoś, kto ma nawet nazwisko takie jak ja, myślę, że mama miała jeszcze jedno dziecko, ale nie powiedziała mi o nim, bo nie chciała, żebym się bała. — powiedziałam, podczas gdy Paul poszedł po gazetę.
— Chwila moment, był kiedyś jakiś nagłówek w gazetach, znaczy coś na temat tajemniczego zniknięcia. Chwileczkę — zaczął szperać na półkach, po chwili wrócił, z trzema gazetami. — Tajemnicze zaginięcie dziecka Państwa Davies — przeczytał. — Dziwne zdarzenia, w domu rodziny Davies — kontynuował, czytając po kolei. — Zabójstwo — przeczytał ostatnie. — Skoro Emma i jej mama to Wilsonowie to dlaczego pisze, że Davies.— zapytał sam siebie Paul.
— Emma? Wychowywałaś się bez ojca prawda? Jak odszedł? — zapytał Rick, łapiąc tok myślenia Paul 'a.
— Tak, odszedł do innej kobiety po tym, jak dowiedział się o moich zdolnościach. — odparłam. Kurde to jednak nadal boli, jak o tym wspominam. Zaczęli przeszukiwać wszystkie półki w poszukiwaniu różnych dokumentów lub gazet z wiadomościami.
— A może to była wymówka i pod pretekstem odejścia do innej kobiety, poszedł szukać drugiego dziecka, mimo że wiedział, jakie ma zdolności. Pozostaje pytanie, dlaczego ciebie odrzucił, a jego chciał odnaleźć. — powiedziała Mia. Kur*a. Skąd ja mam wiedzieć jaka droga i tok myślenia jest najbardziej prawdopodobny?! Mam brata? Mama nie żyje, tata odszedł i nie wiadomo czy żyje. Powinnam szukać brata? Czy może lepiej nie wgłębiać się w sprawę? Tyle pytań...
— Ja się zastanawiam, dlaczego chcieli zabić, to znaczy... zabili mamę Em, bo musiał być jakiś powód co nie? — rzucił Mike.
— Mike ma rację, musimy dowiedzieć się prawdy, będzie ciężko, ale tak będzie najlepiej, w końcu Emm musi wiedzieć jaka była lub kto jest jej rodziną. — powiedziała Mia. Na sekundę spuściłam wzrok.
— Dobra to weźmy się do roboty, trzeba znaleźć konkretne dane a później złożyć to w całość, bo inaczej się nie dowiemy. — powiedział Rick. — A i jak coś sobie przypomnisz Emm to mów od razu, to bardzo pomoże. — dodał. Kiwnęłam głową, a ci nie tracąc ani chwili wzięli się do roboty.
— A nie lepiej odwiedzić tego chłopaka i zapytać się go o szczegóły? — zapytałam w chaosie, gdy biegali tam i z powrotem. — Halo? — powiedziałam głośniej. Nie słyszeli mnie, byli zabiegani. Wyszłam z pomieszczenia, gdy znów usłyszałam tę melodię. Odechciewało mi się już. W kółko jedno i to samo. Postanowiłam ją zaśpiewać i się nagrać. To by ułatwiło sprawę innym. Wysłałam je Rickowi i żeby chociaż trochę pomóc, przeglądałam Internet w poszukiwaniu różnych informacji.
Dwie godziny później wszyscy padli zmęczeni. — Jesteśmy w kropce — powiedział krótko Luke. Może nie było aż tak źle? Usiadłam do wielkiego komputera i zaczęłam szperać, w końcu miałam trochę więcej energii niż pozostali. — Nie szukaj, nie warto, szukaliśmy i nic to nie dało. — powiedział Paul, łapiąc mnie za ramię. Ekipa wyszła coś zjeść a ja i on zostaliśmy.
— Daj spokój, jutro też poszukamy. — chciał mnie odciągnąć, ale ja twardo siedziałam na tyłku.
— Nie, ja poszukam jeszcze, jak chcesz iść do nich, to idź. Nie musisz tu siedzieć, poradzę sobie sama. — odpowiedziałam mu lekko wrednie, chociaż nie chciałam, żeby to tak wyszło. Ups. No to zaraz się pewnie zdenerwuje.
— Emma, ogarnij się, mogłaś przyjść wcześniej, a nie teraz udajesz, że próbujesz pomóc! Może być tak, że nigdy nie znajdziemy ani twojego ojca, ani brata, po co my się w ogóle produkujemy? — podniósł głos. No zabolało. Spojrzałam na niego. Od razu pożałował. Czułam jak łzy, napływają mi do oczu, ale nie chciałam, żeby to zobaczył. Wyszłam tak szybko, jak było to możliwe. — Em przepraszam. Nie to miałem na myśli. — mówił gdzieś za plecami, jednak ja już biegłam do pokoju. Kroki przed drzwiami dały mi do zrozumienia, że poszedł za mną.— Co, żeś zrobił? — zapytał Mike. Tłumaczył mu się i mówił, jak było. Po jego wypowiedzi usłyszałam tylko jedno zdanie. — Tu się pierdo*nij, o tu, jak możesz takie rzeczy jej wypominać, to cud, że się jeszcze trzyma. — kontynuował Mike. — Em? Wszystko dobrze? Mogę wejść? — zapytał, tym razem zwracając się do mnie. Milcząc, otworzyłam drzwi. Zdążyłam przed tym doprowadzić twarz do porządku, aby nie było widać, że płakałam.
— Tak? Jest okej. — powiedziałam chwilę po otwarciu drzwi. — Muszę tylko pobyć chwile sama, doprowadzić umysł do porządku, wiecie, to trochę trwa — wymusiłam najbardziej realny uśmiech, na jaki było mnie stać. Mike to kupił, Paul nie do końca. Idiota.
CZYTASZ
~Śpiew demona~
FantasyPostaraj się nie zginąć Emma - powiedział Sam, trzymając mnie za rękę.~ ------------------------------------------------------- Będziemy bohaterami! Świat może i jest normalny, spokojny, całkiem cichy, ale istnieją wyjątki, które trzeba zaakceptować...