Następnego dnia, gdy szłam na parter, spotkałam Paula. Jezu, od kiedy on ćwiczy? Boże miał chyba dwa razy większe bary, nie wspomnę już o kaloryferze na brzuchu, który było widać nawet przez koszulkę. Zauważył moje rumieńce, przez co jeszcze bardziej się zawstydziłam.
— Coś nie tak? Czemu taka czerwona jesteś? — zapytał.
— Dobrze wyglądasz, od jak dawna ćwiczysz? — odpowiedziałam, jednak on zdziwiony spojrzał na mnie.
— Przecież ja nie ćwiczę — powiedział. Spojrzał na mnie. Jezu on wyglądał bosko, inaczej, jak prawdziwy mężczyzna. Zeszliśmy na dół, a ja ani razu nie spojrzałam mu w oczy. Chwila moment, skoro nie ćwiczy to, dlaczego jest taki umięśniony? Co jest grane. Wszyscy zaczęli mu zwracać uwagę, chwalić a on osłupiony stał i nie wiedział, o co chodzi. W końcu Luke postawił go przed lustrem. Chłopak wytrzeszczył oczy do samego siebie. Czyli jednak to nie było normalne. Po zjedzeniu śniadania poszliśmy od razu do laboratorium ignorując dziwny wzrost masy Paula. Siedliśmy znów do sprawy ze zwierzętami. Było cicho, każdy wiedział, co ma robić. Widziałam jak nasz nowy kolos ukradkiem czasem na mnie patrzy, ale udawałam, że jestem skupiona. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Mike poszedł otworzyć. Rick wrócił! Przytuliłam go tak jak każdy.
— Jak tam, co tu robicie? — zapytał. Mike i Luke opowiedzieli mu w skrócie co się wydarzyło. — Okej, więc Paul nagle nabrał masy, zwierzęta w zoo są wyrośnięte i bardziej agresywne, a wy próbujecie odkryć dlaczego? Wchodzę w to. — przysiadł się do nas i szukał dalej. Przyniosłam im soku. Po około dwóch godzinach zrobiliśmy sobie przerwę.
Usłyszeliśmy alarm. Kolejna akcja, trzeba ludzi ratować. Tym razem zakładników. Sprawa troszkę poważniejsza. — Mia, Emma i Paul, idźcie — powiedział Rick. Kiwnęłam głową i zostawiając papiery poszłam wziąć broń i pancerz. Nigdy nie wiadomo kiedy może się przydać. Dostałam również mini radio wkładane do ucha, aby powiedzieć o większym zagrożeniu i poprosić o wsparcie, gdyby było to potrzebne. Takie coś, co często pokazują w filmach, przez to komunikują się żołnierze, podają swoje miejsce pobytu lub wzywają wsparcie. Pojechaliśmy na miejsce. Budynek był otoczony służbami specjalnymi. Wpuścili nas. Tak naprawdę pojechaliśmy bez dowodzącego więc musieliśmy wybrać kto w naszej trójce ma nim być. Najstarsza była Mia więc to ona powinna, ale sama stwierdziła, że tego nie udźwignie więc postanowiłam się poświęcić.
— Paul, nie wiadomo z czym się mierzymy, zamień się w coś uniwersalnego, tak żebyś umiał szybko uciec, lub zaatakować. — chłopak kiwnął głową. Po chwili zamienił się w orła. Chłopie my idziemy do budynku, nie będziemy latać w przestworzach. No ale niech będzie, nie mamy czasu na takie gadki. — Mia trzymaj się z tyłu i lecz nas, gdyby zaszła taka potrzeba. — powiedziałam do kobiety. Jej gest dał mi do zrozumienia, że zgadza się z tym, co mówię. Weszliśmy. Budynek był "niepodpisany" co oznacza, że ludzie nie wiedzieli o jego istnieniu, przynajmniej większa część z nich. Porywacze trzymali zakładników blisko siebie, każdy miał jednego. Było ich około 15. Dobra zróbmy to szybko. — Panowie czego chcecie, damy wam to a wy puścicie tych panów. — powiedziałam.
— Wy nam to dacie? Te doktorki badają coś nie z tego świata, szef się tym teraz zajmuje. Radzę ci dobrze dziewczynko spadaj stąd. — rzekł jeden z nich kpiąco. Coś nie z tego świata? Zaraz zobaczymy. Na ramieniu usiadł mi Paul w formie orła. Wzroki tamtych od razu były mniej pewne. Kiwnęłam głową, a gdy Paul zajmował się tamtymi ja przekradłam się do drugiego pomieszczenia. Co to za kamień? Miał chyba metrową średnicę.
CZYTASZ
~Śpiew demona~
FantasyPostaraj się nie zginąć Emma - powiedział Sam, trzymając mnie za rękę.~ ------------------------------------------------------- Będziemy bohaterami! Świat może i jest normalny, spokojny, całkiem cichy, ale istnieją wyjątki, które trzeba zaakceptować...