2. Rozdział

57 5 1
                                    

Dojechaliśmy na miejsce. Juz w progu serdecznie przywitała nas nasza babcia, mama, tata, i wujek. Gdzieś tam pałętał sie jeszcze nasz brat Matt, ale on nie jest ważny....cały czas nam tylko dokuczal.

-dziewczynki kolacja- usłyszałyśmy głos babci.
-juz schodzę- krzyknęłam sama za siebie

10 min pozniej:
-babciu troszkę mi sie nudzi...czy znasz tu w pobliżu jakies ciekawe miejsca??-zapytałam przeżuwajac kanapkę.
-sa tu ruiny starego zamku, i rynek, miejskie ogrody i lasy a nawet mamy basen- uśmiechnęła sie do mnie.
- i to wszystko w tej małej mieścinie?-zapytałam
- oooo zdziwiłabyś sie co tu moze byc...moze i małe to jest ale na pewno ciekawe...-dodała po chwili.
-wiesz co....przejde sie do ruin po kolacji.- powiedziałam gdyż kochałam zamki.

Ubrałam sie w czarne dżinsy, białą koszulkę i czarna skurzaną kurtkę. Rozpuscilam moje ciemne falowane wlosy i wyszłam z domu.

Szlam dokładnie tak jak mi powiedziała babcia. Zatrzymałam sie na chwile gdyż usłyszałam cos dziwnego. Zobaczyłam, ze poruszyły sie krzaki....sama niewiem dlaczego ale zaczęłam szybciej oddychać. Przechodziły mnie ciarki lecz wszystko ustało kiedy usłyszałam znany mi głos

-hejka-wrzasnęła Vanessa i wyskoczyła z za krzaka śmiejąc sie w nieboglosy.
-ci robisz-nakrzyczalam na nia.
-wystraszyłam cie???-jej uśmiech stawał sie szerszy.
-nie no mnie????- odpowiedziałam z sarkazmem i przewróciłam oczami.

-gdzie idziesz?-zapytała idąc za mną
-dobrze słyszałaś.....do ruin.-odpowiedziałam
-nie lubię ich-zadarła nos

"Kolejne przeciwieństwo" pomyslałam

Po pięciu minutach dotarłyśmy na miejsce. Jak dla mnie było cudownie. Te ruiny to nie były w zasadzie ruiny. Przyznaje zamek był troszkę zniszczony i stary ale wyglądał swietnie. Widziałam, ze Van nie była zachwycona co mi sie trochę podobało.

Weszłyśmy do środka i obserwowaliśmy wszystko z wielka uwaga.....sprostowanoe to ja patrzyłam z wielka uwaga. weszłyśmy do z tego co mi sie wydawało sali tronowej gdyż była to ogromna sala a na samym jej końcu stał tron.

Poszłam do innego pomieszczenia razem z siostra. Przez przypadek sie podknelam i niewiem jak ale upadłam i zaczęłam sunąć w dół po jakiejś śliskiej nawierzchni. Van strasznie piszczała ze strachu, ja tez wcale nie byłam spokojna.

Wyladowalysmy w bardzo mrocznej i ciemnej części zamku.Wstalam i zaczęłam iść przed siebie. Razem szłysmy. Minelysmy zakręt i naszym oczom ukazały się kraty.
Od razu wiedziałyśmy gdzie jestesmy.

Wylądowałyśmy w lochach.

Magiczne wakacjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz