12. Rozdział

21 4 0
                                    

Sarina padła na kolana.

-wybacz pani nie poznałam cię- powiedziała kobieta.

-ale co sie stało?-zapytałam naprawdę nic nie rozumiejac.

- pani Laura. Nasza władczyni.- zatytułowała.

- nie! Nie!- zaśmiałem sie- to pomyłka to moja siostra Vanessa jest....

Niedała mi skończyć.

- Nie! Nie! Nie!-zaprzeczała- ja to czuję, ja wiem wszystko o rodzinie królewskiej, to ja dałam przecież przepowiednie o pani za która mnie wsadzili do lochu....
Każda wróżka to wyczuje.

- dlaczego?- zapytałam

- magia wyczuwa magię- ciągnęła

- jak to magię???

-bo trze....- urwał jej dzwiek otwieranych drzwi.

Do srodka wpadł Justin.

- chodź zostałaś ułaskawiona....dobrze ze Filip miał lepszy dzien- uśmiechnął sie drwiaco.

Zaczęliśmy iść w kierunku drzwi.

-panienko!-usłyszałam jeszcze Sarinę

-tak?- zawróciłam się

- ja mowię szczerą prawdę to ty! Jestes władczynią tej krainy a to nie jest ziemia. wszystko tutaj żyje by słuchać ciebie.

Z za drzwi w tym momecie wyjrzał Justin.

- co ty tam jeszcze robisz???- zapytał zdenerwowany.

-juz idę!- odpowiedziałam mu- do widzenia

- poczekaj ostatnia rzecz- zatrzymała mnie kobieta- nie mów im...- wskazała na Justina- bo bedziesz w niebezpieczeństwie.

Skończyła a ja na całym ciele miałam gęsią skorkę.

Pobiegłam w kierunku drzwi.

Ale jakie niebezpieczeństwo?

W ogóle jak to możliwe ze to ja?

Po co Lens miałby kłamać i powiedzieć, ze to Vanessa jest Laurą?

Juz nic nie rozumiałam....

Ciekawi mnie tez dlaczego mam nie mowić Justinowi...

Narazie nie powiem...
jezeli to wszystko jest prawdą i nic niewie o tym ze ja...ja...jestem Laurą.....to bedzie sie martwił o moje bezpieczeństwo i na pewno nie uratujemy Vanessy...

Chwila Vanessa! Wiec to ja jestem adoptowana....

Jeżeli w ogóle to wszystko to prawda....

Szlam obok Justina w ciszy w końcu odzywając sie.

-dziękuje-Justin spojrzał pytająco- za uratowanie mnie- wyjaśniłam

- nie ma sprawy- machnął reką.

- co teraz z Vanessa?- zapytałam

- z Laurą?- zapytał chociaż znał odpowiedz.

- przecież wiesz.....

- niewiem ale podobno Lens dostał jakiś cynk i wie mniej więcej gdzie ona jest i chce wyruszyć- powiedział

-ohhh.

- Posłuchaj- złapał za moje ramiona- nie martw sie ale jednak na niedługo musisz wrócić na ziemię. Zmieniły sie plany. Jak chcesz to wrócę z tobą.

- dlaczego? I co z Van?- zapytałam

- musimy poczekać dwa dni a potem możemy wyruszyć jej na ratunek.- skończył

-A dlaczego nie możemy zrobic tego teraz??- zapytałam

- bo nie....to długa historia lecz jeżeli plan Lensa zadziała to za dwa dni nie będziemy musieli w ogóle jechać gdyż oni sami ja oddają.

- niby jak?- zapytałam

- nie mam pojęcia to Pan L. cos wymyślił- zaśmiał sie

- no dobrze...

- a po zatym ja mam koncert- uśmiechnął sie

No tak zapomniałam ze obracam sie w towarzystwie sławnego gwiazdora....

-rany! To cie nie meczy? Ta sława...te koncerty...i w ogóle jak to sie stało ze ty jestes tu?- zapytałam ciekawa.

-sporo pytań ale odpowiem na nie. - uśmiechnął sie tym swoim zniewalającym usmiechem.- po pierwsze nie koncerty mnie nie męczą...

Uwielbiam je!

A co do tego drugiego to o Marilli dowiedziałem sie w wieku 13 lat...
moj kolega tam sie urodził i odwiedzał ziemie, zaprzyjaźnił sie ze mną i mnie tam zabral...

-aaaaaa- przynajmniej wiedziałam to

- no.

- to chodźmy na ten koncert!- uśmiechnęłam sie

-panie przodem- uśmiechnął sie

- bardzo śmieszne- powiedziałam i złapałam go za ręce.

Byliśmy na ulicy. Znowu na ziemi.

- jak to robisz ze sie przenosisz?

- z czasem każdy kto tam przychodzi zyskuje ta umiejetność...
ty niedługo także wystarczy tylko pomysleć gdzie sie chcesz sie znaleźć- powiedział

- a na przykład do innego miejsca na ziemi to tez działa?- spytałam

- nie no co ty to tylko taki jakby portal miedzy ziemia a ta kraina...,- zaciął się- ale coraz gorzej sie robi...
coraz więcej ludzi przez znajomych trafia do Marilli.
przeważnie zapominają ze w ogóle byli..

- a król Filip nie moze nic z tym zrobic. - spytałam

- nie bo niema takiej władzy...
ludzie go słuchają gdyż myślą ze jest prawowitym następcą ale z naturą to juz inaczej.....
ona czuje ze żyje księżniczka Laura wiec to jej bedą sluchac.....
gdyby zgineła to Filip miałby całkowitą władzę i nad ludem i przyrodą bo to jej jedyny krewny.

Magiczne wakacjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz