6.Rozdział

36 3 0
                                    

Jechaliśmy w ciszy. Nikt nic nie mówił lecz na twarzy Justina widziałam zdziwienie.

-co ty tu robisz???-zapytał w koncu.

-yyyy...zostalam porwana??-powiedziałam z sarkazmem.
-hyyy-prychnął uśmiechając sie.-Chodzi mi o to co ty robisz w tym miescie?

-ja tu mieszkam....-kontynuowałam
- ale jak tu sie dostałaś???- tracił cierpliwość.
- normalnie z domu szlam do sklepu potem 5 minut pieszo wsiadłam w autobus z jedną przesiadką wysiadlam trzy minuty przez park i jestem....- mówiłam

- ale chwila....gdzie ty mieszkasz i gdzie sie urodziłaś.?-zapytał zatrzymując auto.

- mieszkam tu w LA a urodziłam sie w małym miasteczku Bris.- powiedziałam nie rozumiejąc tego przesluchania.

- ale to co ty robiłaś w.....- ciągnął lecz sie zawiesil. -wiesz przepraszam ale chyba cie z kimś pomyliłem.

-taaaa to ja juz będę lecieć...-powiedziałam.
- czym wracasz???moze cie podwiesć-zapytal.
- nie nie ja sobie wrócę metrem...ake dziękuje- uśmiechnęłam sie.
- to cie odprowadzę - zaczął iść w kierunku metra.

-wiesz co???-weszłam do metra patrząc jeszcze przez chwile na Justina- poznałam niedawno chlopaka o imieniu Deon... jest niesamowicie do ciebie podobny...- uśmiechnęłam sie i w tym samym momecie zamknęły sie drzwi.
Widziałam jak chłopak patrzy na mnie wielce zdziwionym wzrokiem. Metro zaczęło ruszać a on jeszcze odprowadzał mnie wzrokiem. "to dopiero dziwna sytuacja"pomyslałam sb.

Po chwili byłam juz w domu.Przebralam sie i umylam.Poszlam do kuchni aby zrobic sobie cis do jedzenia, kiedy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi.Podeszlam i otworzyłam je.

-hej- powiedziała Van
-czesc- odpowiedziałam wpuszczając ja do srodka.- byłam po ciebie.
- przepraszam..zagadalam sie i czekałam do samego końca na autograf od Justina.Czekalam długo ale on gdzieś zniknal.....- mówiła
- spoko nic sie nie stalo.- uśmiechnęłam sie.

Vanessa kierowała sie do drzwi. Wyszła za nie.
- zanim zapomnę- ciągnęła-znalazłam to w swoich rzeczach.

Wyjęła z kieszeni naszyjnik z Bris.

Patrzyłam na niego jak głupia. W końcu Van po kilku minutach czekania westchnęła , położyła go na blacie koło mnie i wyszła zamykając drzwi.
Patrzyłam teraz na wisiorek na blacie. Podejrzewam, ze Van musiała go po cichu zabrać, a potem zapomnoala....

Co mam z nim zrobic.....

A jeśli znowu jak go dotknę cos sie stanie????...

a jeśli niebo stanie sie różowe....

albo ptaki zaczną zjadać ludzi????

Nie nie nie.

Postanowiłam, ze go tam zostawię i niewiem kiedy wezmę....tak to jest bardzo dobry plan....tak.

Odwróciłam sie i weszłam do swojej sypialni. Myśli rozsadzały mi głowę wiec niemam zielonego pojęcia jak zasnelam.

Magiczne wakacjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz