3. Rozdział

47 4 0
                                    

-Boże co robimy- usłyszałam wystraszoną Van.
-nie mam pojęcia....chodz- dodałam po chwili.

Szłysmy w ciszy jakimś korytarzem. Słyszałyśmy kapiąca wodę, jak odbija sie echem po kamieniach.

-strasznie tu-powiedziała Vanessa.

Pokiwalam tylko głowa nic nie mówiąc. W oddali zobaczyłam delikatne światło. leżał tam przepiękny naszyjnik. Jeden mały promyk światła odbijał sie od małego przezroczystego kamienia dając iluzję tego iż kamyk świeci.

-na co patrzysz???-zapytała Van patrząc w moja stronę

-na to -odpowiedziałam pokazując na naszyjnik.

Vanessa wzięła go do ręki. Podeszła aby mi go pokazać lecz chwile potem,stało sie cos dziwnego. Czułam, ze juz nie byłyśmy tam gdzie przedtem. Było dużo jaśniej. Zauważyłam, ze to kwestia pochodni które wisiały rozświetlając cały korytarz.

-co sie stało- zapytała Van.

-nie mam pojęcia- powiedziałam szczerze.

Wystraszone zaczęłyśmy iść w kierunku z którego przyszlysmy. Było inaczej...sciany nie były pokryte pleśnią i mchem, bylo cieplej, nawet dało sie usłyszeć płacz oraz bardzo cichą muzykę.
Kiedy dotarłyśmy tam gdzie chciałyśmy ujrzalysmy schody kręcone, pnące sie w gorę.

Zaczęłyśmy wchodzić po kolejnych stopniach. Ja bałam sie bardzo. Lecz po twarzy Van widziałam to samo.
Muzyka stawała sie coraz glosniejsza. Po gatunku mogłam powiedziec, ze była to muzyka balowa.
Słyszałam jakies instrumenty.
Nagle dostrzegłam promienie jasnego ciepłego światła wpadające na schody.
Wchodziłyśmy wyżej. Z ostatnim krokiem wyłoniliśmy sie na swiatlo.

-to chyba jakiś sen- wykrzyknęła Van.

Znajdowaliśmy sie w tamtej starej sali balowej, lecz bardzo zadbanej i roześmianej, wypełnioną wieloma gośćmi. To było bardzo dziwne gdyż wiele osób było ubranych w stroje średniowieczne, w długie balowe suknie, a czesc była ubrana, pomalowana normalnie w sukienki, dżinsy, tshirty. Kiedy Vanessa krzyknęła wzrok wszystkich spoczął na dwóch postaciach wynuzonych wlasnie z ciemnosci.
Patrzyłysmy na nich dziwnie. Jak dwie kosmitki. Ujzalam drzwi podobne do tych (lub takie same) przez które wchodzilysmy.
Szybko złapałam Van za ramię i biegnąc pociągnęłam ją za sobą.

Kiedy tylko wyszłyśmy na zewnątrz zdenerwowane zatrzymałysmy się.

-Lilly co jest grane- powiedziala ze łzami w oczach.

- nie mam pojęcia - spojrzałam w ziemię.

Magiczne wakacjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz