7.Rozdział

31 3 2
                                    

Która to juz godzina??? Zapytałam sama siebie otwierając oczy. Zczłapałam się z łóżka najlepiej jak mogłam i poszłam w stronę kuchni. Rany jak ja kocham wakacje.
Kiedy zjadłam śniadanie, umyłam sie i przebrałam. Zawsze miałam dość szkoły lecz teraz jak jej nie ma, to mi jej brakuje. Bardzo dziwny jest ten świat.

Podeszłam do blatu gdzie leżał naszyjnik. Przypatrywałam mu sie chwile, aż wpadłam na pomysł aby go nie dotykać skórą tylko np. przez jakaś szmatkę.

Postanowiłam, że moj plan wcielę w zycie.

Poszłam do kuchni po rękawicę kuchenną.

Wzięłam naszyjnik na rękawicę co poskutkowało gdyż nic sie nie stało.

Szlam z nim jak z jajkiem. Nie zauważyłam zawiniętego dywanu i podknelam się jak to oczywiscie ja. Wisiorek podleciał w górę i centralnie upadł mi na twarz.

To było jeszcze dziwniejsze niz wszystko inne gdyż nic sie nie stalo.

Normalnie zaczęłam go dotykać i nic sie nie działo... Przemknęło mi nawet przez myśl, ze moze to mi sie wszystko przyśniło....Chociaz wiem, ze nie.

Założyłam go na szyje.

Postanowiłam, ze sie bardzo nudzę i , że sie przejdę do sklepu.

Kupiłam sobie loda i chrupki. Kiedy wracałam usłyszałam za sobą glos.

- hej!!!- wrzasnął ktos za mną .

Kiedy sie odwróciłam od razu na moja twarz wbiegł usmiech.

-czesc-chłopak stanął przedemną.

- hej Artur- uśmiechnęłam sie szeroko.

Artur był to moj przyjaciel juz w czasach przedszkola. Po gimnazjum wyjechał gdyż zaczął robić karierę jako aktor w wielkim świecie.

-co tam kochana???- zapytał Artur.

- spoko a jak tam twoja kariera?????- zapytałam szczerze ciekawa.

- dobrze wlasnie podpisałem kontrakt i będę grał w całkiem sporej produkcji...a co u ciebie Lilly?

- w porządku mamy wakacje wiec nie moze byc inaczej....- uśmiechnęłam sie

-no tak....- zadzwonił jego telefon-sory na momęt....

Widziałam jak zaczął rozmowę i odszedł na bok.

Zrobił smutna minę i bezgłośnie powiedział do mnie, ze musi juz iść.

Machnęłam ręka i zaczęłam iść w kierunku domu.

Po drodze często mijam park. Kocham tam wchodzić wiec i teraz nie mogłam sie oprzeć pokusie.

Usiadłam na ławce pośród wysokich drzew i zamknęłam oczy.

Rozkoszowałem sie szumem drzew i delikatnymi ciepłymi promieniami slonca.

-Lilly?- usłyszałam nagle.

Otworzyłam oczy

- Van?.....wróciłam do mojej poprzedniej pozycji- patrz jaki ten świat mały....

- co tu robisz?????- zapytała

- odpoczywam.....

-Kobieto czy ty z Marsa spadłaś.??? Nie dziwi cie ze jest tak pusto????

Faktycznie dopiero teraz zobaczyłam ze siedzę sama....

- ty nie wiesz co sie dzieje?

Magiczne wakacjeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz