Rozdział 43: Powrót do normalności

53 5 0
                                    

Minęło pięć tygodni. Świat... Wszystko wróciło do normalności. Vegeta wrócił do treningów, włączając do nich Cabbę i Trunksa. Chłopak... Czuł się dumny, że ojciec wreszcie go docenił. Że... Że wreszcie nie był dla niego tylko obciążeniem.

Pewnego dnia pokazał mu swą nową formę. Vegeta oniemiał. Bowiem pamiętał, by ktoś używał jej przed nim. I to nie byle kto!

- Super Sayian Ikari... - wyjąkał ledwo. - To... To forma Trunksa z Przyszłości...

Trunksa również zdziwił ten fakt. A więc... Miał ze swoją przyszłą wersją więcej wspólnego, niż się spodziewał!

Na urwistych stokach Gór Paozu sytuacja ta wyglądała podobnie. Goku, Bardock, Goten i Caulifla oddali się treningom. Zaś więź między starym Sonem a jego uczennicą... Stale się zacieśniała. Byli sobie... Bliscy. Bardzo. Ich uczucie rozkwitało sobie w najlepsze. Podobnie jak to Bardocka i Gine. A właśnie, jeśli mowa o Gine! Młoda Sayianka jako jedyna z nich nie zajęła się walką. Podobnie zresztą, jak wcześniej. Jej rolą było utrzymanie tego wszystkiego w ryzach. Domu. Domowego zacisza. No i... Wyżywienie, oczywiście. Było to trudne, zważywszy na ich ilość. Z tego powodu ktoś jej musiał pomagać. Oddelegowano do tej roli Caulifle, mimo jej początkowej niechęci. Wpierw to Goku, głównie z jej nacisków, miał pomóc swej matce przy obowiązkach kuchennych, jednak już po pierwszej kolacji w jego wykonaniu... Zdecydowano o rotacji. Caulifla zrobiła to z troski o ich zdrowie. To, co przyrządził stary Son o mało ich nie zatruło!

Był piękny, słoneczny poranek. Od samego rana Goku, Bardock i Goten ćwiczyli razem na świeżym powietrzu.

- Gdzie Caulifla? - wypalił w pewnym momencie Bardock, spoglądając kontem oka na swego syna.

- Źle się dziś czuję - odparł Son. - Dziwne... W ostatnim czasie zdarza się to jej coraz częściej...

- Spokojnie, twojej matce również - prychnął pod nosem Sayianin. - Ciągle słyszę tylko "głowa mnie boli" "mam zły nastrój" "czemu mnie nie słuchasz". Eh... Oszaleć można.

- Tu się zgodzę.

Wtem jednak stary Son wykonał zgrabny unik. Goten wleciał w nich niczym torpeda. Jego moc... Zrobił wręcz niemożliwe postępy. SSJ Blue Shinka w takim wieku... To było coś. Zwłaszcza, że jeszcze niedawno z trudem przychodziła mu przemiana w SSJ II.

W odpowiedzi on i Bardock przybrali pozycję defensywne. Chłopiec nie zwlekał. Ruszył w ich stronę. Wykonali kilka serii wzajemnych wymian ciosów. Po czym wszyscy opadli na Ziemię.

- Coś czuję, że to dobra pora na drugie śniadanie... - odetchnął Goku, drapiąc się po głowie.

- Ja też - odparł Bardock, powstając.

Wkrótce wszyscy znaleźli się pod kopulastym domem. Weszli spokojnie, starając się jednocześnie zrobić jak najmniejszy szum. W końcu... Każdą okazję na trening trzeba było wykorzystać. Weszli cicho do kuchni. I zasiedli przy stole.

- Dajcie jedzenie! - krzyknął donośnie Bardock, wychylając się do okna. - Głodni jesteśmy!

- Chwila! - odpowiedział mu znajomy, słodki głos. Głos Gine.

Poczekali. Czas dłużył im się nieznośnie. Nie cierpieli czekać. To nie leżało w ich stylu bycia... I życia.

- Tato? Mogę jeszcze poćwiczyć, póki nie przyjdą... - odezwał się Goten nieco ożywionym tonem.

- Nie - odparł zwięźle Goku. - Odpocznij, Goten. Musisz być w pełni sił. Na dalszą część treningu!

- Ale tato...

- Nie.

- No ale...

- Już idą - przerwał im Bardock, przyglądając się Caulifli i swej żonie. Zaskoczyło go jedno. Nie przyniosły jedzenia.

- Chcemy wam coś przekazać! - zaczęła silnym głosem Caulifla.

- Niby co? - zadrwił Bardock, rozkładając się niechlujnie na krześle.

- Bardock... - zaczęła powoli Gine. - Widzisz, my... Znowu zostaniemy rodzicami.

Bardock uśmiechnął się w duchu. Tak! Będzie miał kolejnego, pełnokrwistego dziedzica! Kolejnego syna! Czuł to w kościach! Tak! Nareszcie...

- Będziemy mieli córeczkę... - dokończyła powoli Gine.

- Có-có-córeczkę... - wyjąkał z trudem. Takiego obrotu zdarzeń nie przewidział...

- My też będziemy mieć dziecko, Goku - powiedziała Caulifla ze spokojem w głosie.

Obaj Sayianie zamarli. Po czym zemdleli i wywrócili się z krzeseł.

- Musieli aż tak źle to przyjąć... - zmartwiła się Gine, ściskając palce.

- Byli zaskoczeni - uspokoiła ją Caulifla. - Kiedyś będą musieli się z tym pogodzić.

Dragon Ball AS 1: Saga AureliusaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz