7. Tylko się nie ruszaj.

394 40 4
                                    

River obudził się z erekcją.

W tej chwili ktoś mógłby zapytać skąd o tym wiem, a ja mogę tylko powiedzieć, że River jest teraz dużą łyżeczką, podczas gdy ja jestem małą. Czy to coś zmienia? Dosyć sporo, bo właśnie dlatego wbija mi się w pośladki. Poczułam to, zanim do mnie dotarło, czym jest to coś.

— Okej, to jest niezręczne — mówi cicho.

Nie sądziłam, że już się obudził, a wiedząc to mam ochotę zapaść się pod ziemię. Zdecydowanie wolałam, gdy myślałam, że wciąż śpi. Może, jeśli pozostanę cicho, on także założy, że jeszcze śpię i przestanie być niezręcznie?

— Wiem, że nie śpisz. — Prycha, przez co jego oddech muska mój kark i sprawia, że przez moje ciało przechodzi delikatny dreszcz. — Hope...

— Tak? — szepczę.

— Czyli jednak nie śpisz? — mamrocze sennie, wtulając twarz w moje włosy. — Nie wiedziałem.

Cholera. Czy on mnie właśnie wrobił?

— Podpuściłeś mnie.

— Skądże. — Śmieje się. — Tak właściwie domyśliłem się, że wstałaś.

Ciekawe w jaki sposób, dodaję w głowie.

— Zaczęłaś głośniej oddychać, kiedy wszystko do ciebie dotarło — odpowiada, jakby czytał mi w myślach.

— Wszystko? — dopytuję.

— Aha — mruczy rozbawiony. — Wczorajszy dzień, twoje przeprosiny i to jak wpakowałaś mi się do łóżka...

— Wcale się nie wpakowałam — wtrącam, ale on kontynuuje niewzruszony.

— I to, jak się do mnie przytuliłaś. Nie wiedziałem, że jesteś takim pieszczoszkiem.

Niech mnie ktoś zabije. Błagam.

— Nie jestem żadnym pieszczoszkiem — warczę.

— Nie? — sarka. — A jak ci się spało, przylepo? — pyta, bawiąc się falbanką mojej piżamy. — Nie mogłem cię od siebie odkleić.

— Nie sprawiałeś wrażenia, jakbyś chciał, żebym się odkleiła.

— Bo może nie chciałem — dodaje śpiewnym głosem.

Przymykam powieki, gdy zatacza koliste ruchy na moim udzie i dmucha na moją szyję, przez co włoski na karku mi się jeżą. Dopiero, gdy palcem zahacza o brzuch, dociera do mnie, jak blisko się znajdujemy.

— Śniło ci się coś miłego?

Kręcę głową i próbuję zmienić ułożenie, bo czuję, jak River się ode mnie odsuwa, ale robię to zbyt gwałtownie, przez co mocniej na niego napieram. I właśnie wtedy zapala mi się lampka w głowie. River nie bez powodu chciał zwiększyć między nami odległość.

— Tylko się nie ruszaj — syczy, chwytając mnie za biodro. — Chcesz mnie dzisiaj zabić.

Ach, no tak. Jego erekcja wciąż ma się twardo.

— Przepraszam — szepczę.

Słyszę jak uchodzi z niego powietrze i wydaje zduszony pomruk.

— To ja przepraszam — odpowiada speszony. — Głupio wyszło.

Uśmiecham się pod nosem i do głowy przychodzi mi myśl, że wcale głupio nie wyszło. Co prawda jest nieco niezręcznie, ale przede wszystkim jest miło i przyjemnie. I wcale nie mam na myśli jego sprzętu. Po prostu dobrze się czuję w jego ramionach. Nawet pomimo wysokiej temperatury nie chcę całkowicie uwolnić się z jego uścisku. Najchętniej przeleżałabym w ten sposób cały dzień. Ale oczywiście nie mówię mu tego. Zamiast moich prawdziwych myśli, wypowiadam proste słowo:

Teenage DreamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz