9. Umówisz się ze mną?

300 25 28
                                    

Pierwsze, co dociera do mnie po przebudzeniu, to odgłosy natury. Budzi mnie śpiew ptaków i poranny deszcz. Powietrze wydaje się bardziej świeże i orzeźwiające. Mimo delikatnego chłodu jest mi strasznie ciepło i mam wrażenie, jakby przytulał mnie nagrzany piec. Unoszę podbródek i uśmiecham się, gdy dostrzegam śpiącego Rivera. Cicho pochrapuje. Ma rozczochrane włosy i wygląda niezwykle delikatnie, kiedy śpi. Jest taki spokojny.

Mimo że dopiero wstałam i ledwo ogarniam rzeczywistość, w głowie już mam prawdziwy bałagan. Wiem, że powinnam odpuścić sobie Jaspera, ale marzę o nim, odkąd pamiętam. River natomiast jest na wyciągnięcie ręki i to naprawdę bardzo fajny chłopak. Oboje są tak różni, a jednocześnie tak samo mnie do siebie przyciągają. I jak ja niby mam się zdecydować na jednego? Nie żeby Jasper mnie chciał, ale... nie chcę wybierać Rivera tylko dlatego, że jako jedyny mnie chce. To by było głupie.

A może to ty jesteś głupia i oczekujesz niemożliwego.

Trafna uwaga, Hope.

— Dobrze spałaś? — pyta sennie River, muskając ustami moje czoło.

Pocieram policzkiem o jego pierś i mocniej się do niego przytulam, kiwając głową. Ramię Rivera od razu przesuwa się wyżej i zaczyna głaskać mnie po głowie. Palcami delikatnie przeczesuje mi włosy, a ja czuję szybsze bicie jego serca i nie mogę powstrzymać uśmiechu.

Wybór jest łatwy. River jest dużo lepszy od Jaspera, ale serce nie sługa. Pragnie czegoś innego.

— Pamiętasz o dzisiejszych zakupach? — pytam, aby skupić się na czymś innym. Nie mogę myśleć o Jasperze, będąc tak blisko z Riverem. — Tych w Green Lanes...

— O nie — jęczy, kręcąc głową. — Zakupy z dwiema babami? Ja tego nie przeżyję. Odpadam.

— Tata mówił, że ty też... — zaczynam, ale nie udaje mi się dokończyć, bo śmiech Rivera mi przerywa.

— Żartuję — mówi w końcu. — Która jest godzina?

Odsuwam się od niego i wyciagam telefon spod poduszki. Mrużąc oczy dostrzegam na ekranie ósmą.

— Powinniśmy zejść na dół — stwierdza, gdy przekazuję mu godzinę. — O dziewiątej wyjeżdżamy.

Niechętnie potakuję i złażę z łóżka, a River od razu idzie w moje ślady. Podczas gdy on ogarnia się w naszym pokoju, ja zabieram ze sobą ciuchy na przebranie i kilka kosmetyków, aby przyszykować się w łazience. Mam swoją poranną rutynę, jeśli chodzi o pielęgnację twarzy, i nigdy jej nie pomijam, ale czas nas goni, dlatego rezygnuję z makijażu. Zresztą i tak raczej na nikogo nie wpadniemy, racja? Upewniam się jednak, że nałożyłam odpowiednią ilość kremy z filtrem, a następnie korzystam z toalety, i gdy jestem w pełni gotowa dołączam do wszystkich przy stole.

— Pół godziny cię nie było. — Parska River. — Myśleliśmy, że kibel się wessał.

— Ha, ha, ha... — Wystawiam mu język. — Bardzo śmieszne.

Nie było mnie tylko pół godziny, a to i tak niewiele jak na to, że musiałam umyć twarz, przywrócić cerze właściwe pH tonikiem, nałożyć serum, krem pod oczy, krem nawilżający, no i krem z SPF. A przecież musiałam jeszcze robić przerwy między nakładaniem kosmetyków, żeby wszystko dobrze się wchłonęło. To wcale nie były takie proste rzeczy, jak im się wydawało. Jak dobrze więc, że darowałam sobie makijaż, bo ominęłoby mnie śniadanie.

— Jaki jest plan na dziś? — pytam, smarując tosta dżemem, podczas gdy River mruczy:

— Nic nie robić.

Zlewam jego komentarz i kontynuuję:

— Jedziemy do Green Lanes i co potem?

Tata otrzepuje dłonie z okruszków i unosi na nas wzrok.

Teenage DreamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz