rozdział 2

26 2 1
                                    

Dni mijały i każdy zapomniał o dziwnej sytuacji z Naomi. Wciąż wychodzili na misje, wciąż zabijali, czy wykradli odpowiednie dane. Jednak ani Christine, ani Drago nie spodziewali się pewnej informacji odnośnie pewnego chłopaka, z którym mieli sporo wspólnego.

Kobieta zdawała sobie sprawę, że w końcu będą musieli wyjawić całej reszcie ekipy skrywaną przez lata tajemnicę. Oboje z mężem nie spodziewali się gratulacji, czy jakkolwiek entuzjastycznej reakcji, ale musieli im to powiedzieć. Bo nie wiedzieli już, co robić, a oni mogliby im wtedy pomóc.

Dlatego też małżeństwo pewnego dnia zebrało wszystkich, by przekazać im wieści.

Dla Naomi i Leo miał to być spokojny dzień, bez jakiegokolwiek wychodzenia z siedziby. Oboje siedzieli wtedy w salonie - on na fotelu, ona na jego kolanach. Dziewczyna złapała twarz swojego chłopaka w dłonie i pocałowała go czule, nie przejmując się, że ktoś mógłby ich obserwować. Żadne z nich nie przejmowało się tym w tamtym czasie.

Dopóki ich szefostwo nie weszło do pomieszczenia.

- Mamy wam coś do przekazania!

Wszyscy spojrzeli w odpowiednią stronę, nieco zdezorientowani. Naomi prędko wróciła wzrokiem do swojego chłopaka i spojrzała na niego zdziwiona słowami szefostwa.

- Wiesz, o co chodzi? - spytał cicho Leo, na co ona w odpowiedzi pokręciła głową. Choć była chyba najbliżej z Christine i Drago to tak naprawdę wiedziała tyle, co reszta.

W końcu oboje podnieśli się na równe nogi i wraz z całą reszta skierowali się do małżeństwa. Ci, spoglądając na siebie ukradkiem, zastanawiali się, jak ubrać w słowa to, co chcieli im przekazać. Stresowali się po raz pierwszy od naprawdę dawna, bo sprawa dotyczyła bliskiej im osoby.

- Cicho! Uspokójcie się. - powiedziała głośno kobieta, a cały zgromadzony tłum ucichł natychmiast, jak za dotknięciem magicznej różdżki. Musieli przyznać, że ich szefowa naprawdę wiedziała jak ich wszystkich uciszyć.

- Chcemy wam z Christine powiedzieć coś ważnego. Mamy nadzieję, że to zrozumiecie. - dodał spokojnie Drago, splatając razem ręce, które zaczęły mu się niebezpieczne pocić.

- Ale o co chodzi? Stało się coś?

- Właściwie to tak. - odparł od razu, poprawiając swoje ustawienie. Kilka osób od razu zauważyło, że było to dość nerwowe poruszenie, ale nikt nawet o to nie spytał, oczekując dalszej odpowiedzi. - Dostaliśmy list z pewną informacją. I może nie przejęlibyśmy się tym tak bardzo, gdyby nie dotyczyła naszej rodziny.

- Nie wiemy, jak wam to powiedzieć, bo to dość delikatna sprawa. - dodała Christine, a jej oczy zaświeciły łzami. Nie wiedziała, że tak bardzo będzie ją to ruszać, szczególnie przy nich wszystkich, ale nie była też w stanie tego wtedy kontrolować.

Małżeństwo spojrzało na siebie, po czym odetchnęło, jakby próbując się uspokoić. Wreszcie oboje odwrócili się z powrotem do zgromadzonych, nie zamierzając dalej owijać w bawełnę. Chcieli mieć to już za sobą.

- Nasz syn znajduje się aktualnie w areszcie i musimy go wyciągnąć.

W poniedziałek zapanował szmer, każdy spojrzał na osobę stojącą obok... Żadne z nich nawet nie podejrzewało, że ich szefowie mieli dzieci. A tym bardziej, że kiedykolwiek któreś z nich wyląduje na policji. Gdyby tylko funkcjonariusze dowiedzieli się, co oni wszyscy robili...

- Mamy pójść na policję? Przecież to jak misja samobójcza, złapaliby nas od razu. - odezwała się Naomi, marszcząc brwi. Nie widziało jej się pójście na komendę, nie po tym, co robiła i kim tak naprawdę była. Nie mogła pozwolić sobie na to, żeby ktoś się dowiedział, że była Willow.

- Nie, na to nigdy nie pozwolimy. - zaprzeczył od razu Drago, kręcąc głową. Nie wyobrażał sobie, że narażać którekolwiek z nich, bo oni sami mieli sporo za uszami. - Chodzi o to, że musimy załatwić tą sprawę nieco inaczej. I już nawet wiemy jak i kto tam w tym pomoże.

- Naomi?

Wszystkie spojrzenia poleciały właśnie na wspomnianą dziewczynę, która od ich spojrzenia poczuła się zdecydowanie za mała. Nie odezwała się, bo nie wiedziała, co powiedzieć ani jak zareagować. To było tak nagłe...

- Nie, nie zgadzam się. Moja córka tego nie zrobi, nie pozwolę na to. - powiedziała od razu Danielle, matka dziewczyny, osłaniając ją ciałem, jakby chciała ją uchronić od samych słów. Zdawała sobie sprawę, jak bardzo jej córka musiałaby się narazić, by im wtedy pomóc. A ona nie chciała jej wtedy tracić.

- Spokojnie, Danielle, nic się jej nie stanie. Chcemy, żeby coś dla nas załatwiła. - odparła jej Christine, podchodząc do obu nieco bliżej. Naomi wyjrzała zza ramienia matki, patrząc na kobietę przed sobą.

- Ale co to miałoby być?

~*~

Już kilka minut później Naomi wraz z Drago i Christine siedziała w gabinecie małżeństwa, czekając na jakiekolwiek informacje. Owszem, zdawała sobie sprawę, że, zgodząc się na tamtą "misję", ryzykowała odkryciem, ale z drugiej strony... Tak naprawdę nawet nie wiedziała, jakie miała zadanie.

- Więc o co chodzi? Bo pierwszy raz słyszę, żebyście mieli jakiekolwiek dzieci. - odezwała się, kiedy oboje milczeli przez naprawdę długi czas. Siedziała na krześle przy biurku z założonymi rękoma, oczekując... Czegokolwiek.

- To dość skomplikowana sprawa, Naomi. - powiedziała Christine, przymykając oczy ze zmęczenia. Ta sprawa była dla niej trudna i dość bolesna i choć ufała dziewczynie, trudno było jej o wszystkim powiedzieć.

- W sensie? Wytłumaczcie. Bo jestem tu nie bez powodu. - powiedziała ciut głośniej dziewiętnastolatka, niezabezpieczone zbliżając się do kobiety. Oparła dłonie o blat przed sobą, przypatrując się szefowej. - Obiecuję, że nic nikomu nie powiem.

Christine westchnęła, wiedząc, że nie mogła dłużej zwlekać. Musiała zrobić cokolwiek, by wyciągnąć syna z aresztu i żeby nie poszedł siedzieć za kratki na długie lata. Nie chciała tracić kolejnego syna, bo więcej by tego nie zniosła.

- Nasz syn, Zack, trafił do areszty za posiadanie i branie narkotyków. Wiemy, że od dłuższego czasu ćpa, chcieliśmy go wysłać na odwyk, ale uciekł z domu i tyle żeśmy go widzieli. Teraz przyszedł ten list z prokuratury. Czeka go proces. - wyjaśnił Drago, widząc, że jego żona nie była wtedy w stanie wydusić z siebie choćby słowa na tamten temat.

- A co ja mam zrobić w tej sprawie? - spytała Naomi, zastanawiając się już po raz kolejny, co ona takiego miałaby zrobić. Bo, szczerze, nie do końca wiedziała, co im wtedy siedziało w głowach.

- Pójdziemy do niego, pogadacie... Może uda ci się go namówić na odwyk. - powiedziała cicho Christine. Jej cichy głos i to załamanie, które widziała Naomi w jej spojrzeniu, mówiło jej, że sprawa była... Delikatna.

- Ale wy sobie zdajecie sprawę, że ja mam go poznać po raz pierwszy, nie? Nie znam go, nie wiem, czy w ogóle mnie posłucha. - stwierdziła dziewczyna, coraz bardziej wątpiąc w swój udział w to wszystko. - Z resztą, niezbyt chciałabym pakować się do aresztu ani w takie sprawy. Dobrze wiecie, co robimy, jeśli to odkryją, będzie po nas. I już nikt nam nie pomoże.

- Tak, masz sporo racji. - przytaknął mężczyzna, doskonale wiedząc, że miała stu procentową rację. Nie mogli się narażać.

- Ale co mamy zrobić w tej sytuacji? Musimy go wyciągnąć.

Naomi zastanowiła się przez chwilę, próbując coś wymyśleć w tej sprawie. I dość szybko doszła do wniosku, że to oni musieli działać. Bynajmniej na początku.

- Pójdźcie do niego, porozmawiajcie, cokolwiek. A jeśli ja będę wam potrzebna, to wiecie, gdzie mnie szukać. - odezwała się w końcu, w nadziei, że jej posłuchają. Może była zwykłą gówniarą, może była ich najmłodszym zabójcom, ale przecież w jakimś stopniu jej ufali i powierzali najważniejsze sprawy. - Mogę już iść?

Małżeństwo nie zamierzało jej wtedy zatrzymywać, więc Naomi wyszła z gabinetu, zostawiając ich samych.

Zawsze miej plan ucieczki 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz