rozdział 10

18 2 0
                                    

- Mogę wiedzieć, co tu robię?

To było jedynie pytanie, które kłębiło wie w głowie Naomi, kiedy tylko jej szefostwo poprosiło ją o pójście z nimi do więzienia. Nie wiedziała, po co była im potrzebna, po co w ogóle tam szła - narażała się. Nie miała przy sobie broni, poza małym scyzorykiem, który dał jej ojciec. Ale ona nawet tym mogła zabić.

- Chcieliśmy, żebyś go poznała. - oznajmiła Christine, krocząc przed siebie dumnym krokiem. Fakt, jej syn wiedział w areszcie, w więzieniu, ale wtedy jakoś ją to nie obchodziło.

- Nie rozumiem, po co. Ja wam tylko pomogłam, nie muszę się z nim widzieć, czy zaprzyjaźniać. - mruknęła Naomi, trochę obrażona, że tam była. Sama nie wiedziała, jakim cudem się tam znalazła.

Małżeństwo nie odpowiedziało jej, wchodząc do budynku. Dziewczyna przewróciła oczami, zakładając ręce na piersi. To coraz bardziej zaczynało się jej nie podobać.

- Dzięki, że mnie teraz ignorujecie. W każdej chwili mogę stąd wyjść. - odezwała się ponownie, patrząc z nienawiścią na swoje szefostwo. Już po chwili podszedł do niej ochroniarz, który musiał sprawdzić, czy nic przy sobie nie miała. - Zostaw. - warknęła w jego kierunku, kiedy zaczął ją obmacywać.

- Naomi, spokojnie. To standardowe działania. Nic ci nie zrobią. - powiedziała Christine spokojnie, patrząc przepraszająco na ochroniarza.

Naomi dała się mu sprawdzić, wcześniej skutecznie chowając scyzoryk w biustonoszu. Mężczyzna zaczął sprawdzać jej rękawy, bo miała na sobie wtedy bluzę swojego chłopaka, którą jej dał jakiś czas wcześniej.

- Co tu robi taka ślicznotka, co? Chłoptasia swojego odwiedza? - spytał mężczyzna prowokacyjnie, uśmiechając się dosyć obleśnie w jej mniemaniu. Dziewczyna zmierzyła go wzrokiem, nie zamierzając nawet kłamać. Nie znała Zacka i nie miała w planach tego ukrywać.

- Jeśli tak bardzo chce pan wiedzieć, to mój chłopak czeka właśnie na mnie w domu. A jestem tu, bo oni tego chcieli. - odparła, wskazując na małżeństwo głową. Jej brązowe tęczówki mordowały wtedy ochroniarza.

- Rodzice? - zagadnął, sam patrząc na małżeństwo. Naomi od razu pokręciła głową, w tamtym momencie również nie zamierzając kłamać.

- Nie.

- Jasne, że rodzice. Po prostu się zgrywa. - zaśmiała się Christine dość niezręcznie, podchodząc do Naomi bliżej i obejmując ją ramieniem. Uśmiechnęła się do mężczyzny, po czym odeszła z nią kawałek dalej. - Uspokój się. - szepnęła, zła na dziewczynę za jej zachowanie. Dotychczas Naomi zachowywała się kulturalnie i odpowiednio do sytuacji.

- On zaczął. - odpowiedziała dziewczyna, wzruszając ramionami, jak gdyby nigdy nic. Nie przejmowała się ani Christine, ani Drago, ani w ogóle tamtymi ochroniarzami, bo bez mrugnięcia okiem mogła im coś zrobić, a małżeństwo doskonale o tym wiedziało.

- Dziękujemy panu bardzo. - odezwała się kobieta, po czym cała trójka zaczęła kierować się w odpowiednią stronę.

Kiedy wreszcie ochroniarze zniknęli im z pola widzenia, Christine nachyliła się na nie wzruszoną dziewczynę, która szła tuż obok.

- Co w ciebie wstąpiło, Naomi?

- Idiota rzucał w moją stronę nieprzyjemne teksty. Mogłabym go sprać w każdej chwili, gdyby nie to, że jesteśmy w więzieniu i wszędzie są kamery i strażnicy. - warknęła, nie przejmując się, z kim rozmawiała. Od dawna traktowała ich jak rodzinę, ale czasami nie potrafiła powstrzymać się od uszczypliwości, które kierowała w ich stronę w tamtym momencie. - Następnym razem dam mu nauczkę. Aa, wróć. Następnego razu nie będzie. Nie zamierzam tu wracać.

- Jasne, rozumiemy. - powiedział Drago, doskonale ją rozumiejąc. Widział, że nie chciała tam z nimi być, że wręcz została do tego zmuszona, ale nie mogli nic już zrobić, byli za daleko.

- Ale zachowuj się teraz, dobrze? - spytała łagodnie Christine, dopiero wtedy zdając sobie sprawę, że może trochę przesadziła, zabierając ją tam. Mogła przecież spytać, czy chciała z nimi iść.

- Taa, dobrze. - mruknęła Naomi, odwracając głowę w bok i spoglądając na innych aresztowanych. Aż przeszły ją dreszcze, gdy wyobraziła sobie samą siebie w tamtym miejscu, w ich sytuacji.

Wreszcie cała trójka dotarła do odpowiedniej celi, gdzie znajdował się ciemnowłosy chłopak. Kiedy tylko dostrzegł ich na horyzoncie, wstał od razu i podszedł do krat.

- Cześć, synku. - przywitała się Christine, a łzy zagnieździły się w jej oczach. Kochała obu swoich synów, nawet jeśli jeden się od nich odciął, a drugi dilował i brał narkotyki, przez co znalazł się niestety w areszcie.

- Kiedy mnie stąd w końcu wyciągnięcie? Ci wszyscy... - zaczął Zack, gdy niespodziewanie przeniósł swój wzrok na stojącą nieopodal dziewczynę. Uśmiechnął się i nachylił bardziej do matki. - Kto to?

- Naomi. Pomogła nam. - odpowiedziała kobieta, sama zerkając na Naomi. Chłopak natychmiast się wyprostował i pomachał jej na przywitanie.

- Hej, słonko. Zack jestem.

- Naomi. - mruknęła, podchodząc do niego bliżej. Zmierzyła go wzrokiem, po czym prychnęła nagle. Choć Zack nie był najprzystojniejszy, to swój urok jakiś miał. - I nie wyobrażaj sobie za wiele, jestem zajęta dla twojej świadomości. - dodała prędko, chcąc uświadomić mu, że nic się między nimi nie wydarzy, prócz tamtej rozmowy.

- Niezła jest. - skomentował Zack, kiwając głową z uznaniem. Zaraz przeniósł wzrok na matkę i spojrzał na nią poważnym wzrokiem, nie mogąc już dłużej tam wytrzymać. - To kiedy mnie stąd wyciągnięcie?

- Już niedługo. Mamy już dobrego prawnika, za kilka dni powinieneś mieć proces. - oznajmiła Christine, niezmiernie się ciesząc, że póki co wszystko szło dobrze. Mieli dobrego prawnika, mieli pomoc, teraz tylko wygrać sprawę i wszystko będzie dobrze. Tak bynajmniej się jej wtedy zdawało.

- A ta ślicznotka też będzie w nim uczestniczyć? - zagadnął, znów przenosząc swój wzrok na Naomi. Dziewczyna spojrzała w jego kierunku, wręcz mordując go spojrzeniem. Już po samym jego zachowaniu mogła powiedzieć, że był cholernym dupkiem.

- Zapomnij, kolego. To, że pomogłam twoim rodzicom, nie znaczy, że muszę z nimi wszędzie chodzić. Tym bardziej nie pójdę z tobą do sądu, imbécil.

- Czyżby hiszpański? - zagadnął, rozpoznając język, w którym go nazwała. Wbrew pozorom, był dobrym uczniem, dopóki nie wpadł w nieodpowiednie towarzystwo. Później już wszystko zaczęło się sypać.

- Por supuesto.

- Noemí, por favor, detente. Este no es el lugar para este tipo de juegos. - upomniała ją Christine, kładąc dłoń na ramieniu dziewczyny. Ta odwróciła się w jej stronę, nie zamierzając się patyczkować, czy kłamać. Mówiła to, co miała na myśli, nawet jeśli miało go kogoś zranić.

- Discúlpame, Christine, tu hijo es un bocazas y me pone de los nervios. - odpadła Naomi, nawet się tym nie wzruszając. Czuła wzrok i Zacka i Drago na sobie, ale nie przejmowała się tym zbytnio.

- Spokój. - warknął mężczyzna, stając między nimi dwoma, zdając sobie sprawę, że żadna z nich by wtedy nie ustąpiła. - Spotkamy się za kilka dni, Zack. Miejmy nadzieję, że cię wypuszczą. - dodał, odwracając się do swojego syna.

- Tylko o tym marzę, ojczulku. - odezwał się Zack, zakładając ręce na piersi i patrząc na ojca z pewną pogardą. Od dawna nie miał za wiele szacunku dla swoich bliskich.

- Chodźcie, dziewczęta.

Naomi spojrzała ostatni raz na Zacka, po czym cała trójka skierowała się do wyjścia z więzienia.

~~~~~~~~~~
- Jak najbardziej.
- Naomi, proszę cię, przestań. To nie miejsce na takie zagrania.
- No wybacz, Christine, że twój syn ma niewyparzony język i działa mi na nerwy.

Zawsze miej plan ucieczki 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz