4. Hola Barca

1.1K 25 2
                                    

Wszystko toczy się swoim biegiem. Rzeka, która płynie i się nie zatrzymuje. Kwitnące kwiaty, które nawet gdy przekwitną rosną dalej. Tykający zegar odmierzający czas. Czas, który działa na korzyść lub też i nie. Godziny, minuty i sekundy mijają. Z kalendarza znikają kolejne dni, aż w końcu ostatnia kartka zostanie wydarta, tym samym zaczynając wszystko od nowa. Rok, miesiąc, dzień czy też pory roku przeminą, ale zostanie jedna najważniejsza rzecz. Wspomnienia. Wspomnienia, które będą się tlić, aż do samego końca naszego życia. To one czynią nas wartościowymi, one dają nam poczucie, że wszystko przez co przeszliśmy było po coś.

Tak też było w tym przypadku. Po coś tu przyjechałam. Miałam zadanie do wykonania, ale i ono odeszło gdzieś w dal. To co miałam skończyło się, zostało mi tak po prostu zabrane. Odebrano mi wszystko.

Wydawać by się mogło, że straciłam tak wiele, przez co teraz się nie podniosę. Ale w tym momencie na horyzoncie pojawiło się coś co mogło wyciągnąć mnie z niekończącej się otchłani. Wystarczyło tylko chwycić dłoń, tym samym zyskując nowe możliwości.

Od kilku godzin biłam się z własnymi myślami. Stawiałam sobie za i przeciw, jakby to miało mi w jakikolwiek sposób pomóc. Co chwilę zmieniałam zdanie na ten temat. Gdy zdawało mi się, że podjęłam decyzję, to zaraz ją zmieniałam, tym samym wracając do punktu wyjścia, a czasu było niewiele.

Zegar odliczał, a cisza panująca wewnątrz mieszkania milkła tylko wtedy, gdy wskazówka dochodziła do 12, tym samym oznajmiając, że minęła kolejna godzina.

Leżąc w łóżku zastanawiałam się czy jest jakikolwiek sens myśleć nad czymś co i tak się nie wydarzy. I gdy dochodziłam do wniosku, że wszystko i tak jest z góry przesądzone, to zaraz znów pojawiał się obraz Guillermo składającego według niego propozycję nie do odrzucenia. Pewność jaka biła od tego człowieka, od samego początku spotkania ulotniła się w chwili, gdy poprosiłam o czas na przemyślenia. Nie chciałam zwodzić mężczyzny, dlatego od razu chciałam dać mu do zrozumienia, że z jego planu nici. W ostatniej chwili powstrzymałam się przez wątpliwości jakie zrodziły się w sercu. Co jak co, ale zawsze szłam zgodnie z tym co rozum mi podpowiadał.

Gdyby moja mama, to usłyszała od razu, by mnie skarciła za takie myślenie. Zawsze powtarzała, że trzeba słuchać i tego i tego, ale oczywiście jak to mówiła, to miała na myśli, że serce jest zwierciadłem duszy i nie może ono równać się z rozumem. Bo częste myślenie może zgubić człowieka.

W tym, o to momencie ja czułam się w pewnym znaczeniu tego słowa zagubiona. Jak na 19-latke przystało chciałam mieć odpowiedzi podane na tacy, ale takie rzeczy w prawdziwym życiu się nie dzieją, to nie bajka, że za chwilę pojawi się wróżka chrzestna i spełni każde możliwe życzenie.

Pragnęłam o tym z kimś porozmawiać, poradzić się co w takiej sytuacji zrobić, ale niestety nie mogłam. Nie mogłam, bo czułam, że to ja muszę podjąć decyzję sama, bez pomocy innych.

Kątem oka zerknęłam na rzecz leżącą w rogu. Była, to walizka, którą spakowałam jakiś dzień po sytuacji w siedzibie klubu AS Roma. W tamtym momencie, gdy ją pakowałam miałam określony jeden cel, którym była podróż do miejsca gdzie się urodziłam i wychowałam. Miałam zamiar wrócić do Grecji. Ale właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że mój dom jest też tutaj. Choć sama nie byłam tego do końca pewna, a wszystko przez to, że nigdy nie zagrzałam miejsca dłużej, niż to konieczne. Ciągłe zmiany przysporzyły mi tego, że nie mogłam odnaleźć się w nowej rzeczywistości, a co za tym idzie? - nie potrafiłam znaleźć swojego miejsca na ziemi. Miałam wrażenie, że nadal go poszukuję i jeszcze go nie znalazłam. Pomimo tego, że mieszkam we Włoszech już tyle czasu, nadal gdzieś z tyłu głowy co jakiś czas pojawiała się myśl, że to nie jest to.

We are a team | Pablo Gavi PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz