3. Adiós Roma

1K 19 0
                                    

Tocząca się gra daje adrenalinę, daje emocje i wiele innych czynników, które dodają ciału energii. Jej finał może być szczęśliwy lub smutny, zakończenie może być słodkie lub gorzkie. Ale, to zależy od ruchów jakie zostaną wykonane, od decyzji jakie zostaną podjęte. Wszystko od czegoś zależy, nawet życie.

A moje w tym momencie dobiegało do końca swojej drogi.

W uszach nadal dźwięcznie brzmiały dwa słowa "Jesteś zwolniona".

Ucisk w klatce piersiowej pogłębiał się z każdą chwilą spędzoną w tym pomieszczeniu. Gula w gardle stawała się coraz większa i nawet gdybym chciała wypowiedzieć jakiekolwiek słowo nie było by mi to dane ze względu na napotkaną przeszkodę.

Chłód owiał moje ciało. Nie wiedziałam czy to wina wiatru wpadającego przez ledwie rozszczelnione okno, czy to przez obecnie panującą sytuację. Jedno wiedziałam na pewno. Cokolwiek teraz zrobię, albo wpłynie na dalszy bieg wydarzeń albo nie.

W końcu odważyłam się spojrzeć na starszego mężczyznę. Jego posępne spojrzenie było wciąż utkwione we mnie. Nie odzywał się, nie wykonywał żadnego ruchu, po prostu na mnie spoglądał.

– To nie ja. – wypowiedziałam, a mój głos lekko zadrżał – Nie zrobiłam tego. – uniosłam się na swoim miejscu – Nie zrobiłam. – swoje ręce sparłam na blacie stołu i lekko się przybliżyłam – Nie zrobiłam, proszę mi uwierzyć.

– Powiedziałem wszystko co miałem powiedzieć. Opuść klub i nigdy nie wracaj. – po tych słowach serce roztrzaskało mi się na milion kawałków. Dlaczego mi nie wierzył?

– Podpis jest mój. – kiwnęłam głową – Ale te dokumenty. – wskazałam na porozrzucany papier – Już nie. Zawsze sprawdzam wszystko dokładnie, to po pierwsze. A po drugie poufnych danych nigdy nie wyniosłam poza to miejsce, poza te mury. – prychnął na moje słowa, a we mnie uderzyła nowa fala. Cokolwiek bym nie powiedziała i tak jestem w jego oczach skreślona – Mogę chociaż wiedzieć skąd Pan to ma? – na moje słowa pokręcił głową.

– To Cię teraz najbardziej obchodzi? – wyprostował się.

– Chcę wiedzieć czyja to sprawka. – emanuje od niego coś na rodzaj spokoju. Odwraca ode mnie głowę i wzdycha.

– Twoja. – mówi krótko.

Oczy zaczynają mnie piec, żeby się nie rozpłakać mrugam kilka razy, ale to na nic i tak kilka łez wypływa. Pośpiesznie ścieram je i patrzę w sufit.

– Czyli to koniec? – silę się na ostatnie pytanie w jego stronę.

– Myślę, że znasz już odpowiedź. – kiwam głową i zaczynam zmierzać w stronę wyjścia – Zabierz swoje rzeczy, resztę formalności dopełnimy kiedy indziej. A to co wydarzyło się tutaj ma pozostać między nami. Ani słowa nikomu. – gdy moja dłoń dotyka klamki przystaję na moment i powoli odwracam się w jego stronę.

– Może Pan tego żałować. – mówię, a on patrzy w moje oczy.

– To groźba? – pyta, a ja przecząco poruszam głową.

– Nie, ale kiedy prawda wyjdzie na jaw będzie już za późno. Gdy spotkamy się ponownie, możemy być w innych miejscach i zwykłe przepraszam wtedy nie wystarczy. – posyłam mu ostatnie spojrzenie i opuszczam gabinet.

Będąc na korytarzu, stojąc po środku niczego, wszelkie siły opuszczają moje ciało. Niekontrolowanie zaczynam łapać powietrze, oddychanie przychodzi mi z wielkim trudem. Asystentka prezydenta, która ma biurko obok jego biura wpatruje się we mnie. Na jej twarzy maluje się zdziwienie i żal. Nie chcąc widzieć współczujących oczu opuszczam ręce, które opieram o kolana. Głowa zwisa w dół, a łzy zaczynają powoli wydostawać się z oczu. Cichy szloch wydobywa się z mojego gardła. Zatykam usta dłonią, by nikt tego nie słyszał.

We are a team | Pablo Gavi PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz