Każdy dzień zdaje się być dniem pełnym wrażeń. Takie odczucia dotyczące dzisiejszego poczułam w momencie, gdy moje stopy przemierzały długi, biały korytarz co jakiś czas stukając po gładkiej posadzce. Ale od początku.
Gdy rano przyjechałam do Ciutat Esportiva samochodów na parkingu było co nie miara. Nawet ten zielony mini cooper, który jak się zdążyłam dowiedzieć należy do samego González'a.
Będąc już w środku i dotarłszy do miejsca, w którym mieszczą się szatnie i pomieszczenia zderzyłam się z dziwną nieco sytuacją. Łypiące spojrzenia na moją osobę, to nie nowość. Ale te teraz wręcz mnie skanowały z góry na dół i z powrotem. Przenikały mnie od środka, aż musiałam przystanąć, by zrozumieć co się dzieje. Patrzyli na mnie jakbym właśnie ramię w ramię stała z zarozumiałym kretynem i kontynuowała interesującą rozmowę o herbatce albo o pogodzie.
Co się nie stało i nie stanie. Nie w tym życiu i nie w tym świecie.
Wzrok, który na mnie padał był jak skaner. Żaden wniosek nie nasunął mi się na język, by w jakikolwiek sposób wytłumaczyć ich dziwne zachowanie. Postanowiłam zbagatelizować piłkarzy i udać się prosto do biura, gdzie zapewne dawno było już po odprawie.
– Hej. – rudy chłopak wręcz pojawił się znikąd. Jego sposób pojawienia się kompletnie mnie nie ruszył. Zdążyłam przyzwyczaić się już do tego.
– Cześććć. – ostatnią literę nieco wydłużyłam orientując się, że i on jakoś dziwnie na mnie spogląda. Czy ja mam coś na twarzy?
– Co tam? – z lekkim uśmiechem przyklejonym do swojej twarzy zaczął się kiwać jak dziecko w przedszkolu.
– Mam coś? – wypaliłam.
– Co?
– No czy coś mam. Bo każdy spogląda na mnie o tak. – tu ułożyłam swoje dłonie na brzuchu i zrobiłam dokładnie taką samą minę jak pozostali.
– Może dlatego, że tematem numer jeden jest Twój chłopak. – cóż gdybym miała coś w ustach wyplułabym to i powtórzyła tę czynność dopóki nie skończyłaby mi się dana ciecz.
– Pedri się wygadał. – szepnęłam pod nosem.
Konsekwencje, których miałam nadzieję uniknąć właśnie się działy i czułam, że ta kraksa trochę mi potowarzyszy.
– Tytuł największej plotkary w klubie przysługuje Ansu, ale najwidoczniej Pedri musiał z kimś porozmawiać.
– Nie mógł, to być ten pajac? – uniosłam ręce – Chyba, że i ten zarozumiały kretyn ma z tym coś wspólnego.
– Z jedyną rzeczą jaką ma coś wspólnego zarozumiały kretyn jak go sama nazwałaś, to że zdenerwuje Cię dziś wiele razy i licznik wystrzeli poza skalę.
– Myślisz? – zwróciłam się do Jorge, ale znałam odpowiedź. Ten dzieciak nie przepuści sobie okazji, by mi dopiec.
– No. – skinął – Załatwiłaś wszystkie papiery?
– No... – urwałam, bo skąd on o tym wiedział?
– Xavi wspominał, że pojechałaś żulić podpisy do staruszka.
– Serio Prezydenta klubu nazywacie staruszkiem? – uniosłam brwi.
– Nie ja, a Hinarejos i Manzano. Wszystko przez Aguilera.
– Kogo? – dopytałam, gdy do moich uszu dotarło coś nowego.
– Mateo Aguilera jest głównym koordynatorem interesów sztabowych.
– Co to znaczy?
– Zajmuje się rozmową i kontraktami.
– A Guillermo?
CZYTASZ
We are a team | Pablo Gavi PL
FanfictionAriadna Georgiadis - Vazquez pomimo młodego wieku pracuje dla włoskiego giganta AS Roma jako fizjoterapeuta i trener przygotowania fizycznego. Ale wszystko co piękne, kiedyś się kończy. Jednego dnia cieszy się z wygranej, a drugiego musi opuścić mu...