20. Nos vamos al mundial

1.1K 40 69
                                    

Jeżeli człowiek kiedykolwiek sądził, że widział, bądź przeżył już wszystko, to to złudzenie może rozmyć się w jednej chwili. Czasami wystarczy sytuacja, która zmieni obraz tej rzeczy.

W moim przypadku jest, to treść wiadomości jaką otrzymałam od trenera kadry:

"Widzimy się na przygotowaniach do mundialu".

Madryt, to miejsce docelowe mojej podróży, nim jednak to nastąpi czeka mnie ostatnie starcie w turnieju ligi mistrzów z samym Bayern'em Monachium. Waga tego spotkania jest istotna. Trzeba wygrać, by móc walczyć dalej o trofeum.

Napięta atmosfera zapanowała w szatni, z kolei unoszący się ciężar meczu skrywał w sobie wiele negatywnych emocji. Chyba nie sądziłam, że w tak szybkim tempie podadzą mi nostalgię na talerzu. Z jednej strony Madryt, w którym spędziłam kilka ładnych lat życia, a z drugiej Monachium, gdzie przez jakiś czas funkcjonowałam, by parę miesięcy później przenieść się do stolicy Niemiec. 

– Mówiłaś coś o odpoczynku? – unosi jedną powiekę do góry, po czym bierze spory łyk cieczy z plastikowej butelki.

– Ale jak Ty... – nie kończę, gdyż Pan chodzący ideał wcina mi się w moją wypowiedź.

– Jorgito się chwalił. – parska – Spokojnie, dam Ci fory. Będę milczał przez godzinę.

– Szczodry jesteś. – przewracam oczami – Na szczęście długo, to nie potrwa. Kilka dni i bye bye. – macham ręką.

– Mhm.

– Jedyna rzecz, za którą nie będę tęsknić.

– A to się okaże.

– Coś sugerujesz?

– Nic a nic. – mruga – Mam wrażenie, że spędzisz z nami znacznie więcej czasu, niż Ci się wydaje.

– A bo?

– Już nic nie mówię. – wykonuje gest zamykania ust, po czym mnie wymija.

Niech mi ktoś doda siły.

– I wtedy pieprznąłem go w tył głowy, choć prosiło się o więcej. – Fati maszerował wzdłuż linii boiska i zdawał Alejandro relacje z cholera wie czego, zaś Hiszpan potakiwał przyznając mu rację.

– Kto oberwał? – staję naprzeciw z założonymi rękami.

– Jak kto? Dzięcioł. – przewracam oczami słysząc określenie jakim ostatnio nazwałam Gavirę.

– A za co? Czyżby stuknął coś innego, niż drzewo? 

– Może elewacje. – mówi zamyślony Balde.

– Angry bird zasłużył. – fuknął i obrażony przemknął obok.

– Rozwiniesz? – chłopak stawia trzy kroki i ze spuszczoną głową wzdycha.

– Lepiej byś nie wiedziała.

– A to czemu? – chrząka – Chwila, czy to dotyczy mnie? – tworzy z ust cienką linię.

– Nie.

– Aha. Ja spadam. – odwracam się na pięcie i pędzę do swojego biura.

Wchodząc do środka nie spodziewam się jednej rzeczy, a mianowicie małego pudełeczka leżącego tuż przy monitorze. Ostrożnie sięgam za jego kant. Nie muszę zgadywać co tam jest. Przyjemny zapach tylko utwierdza mnie w swoich przypuszczeniach. Dwa rogaliki jeszcze ciepłe tylko czekają, na to by je skosztować. Tak jak poprzednim razem, tak i teraz dołączona jest karteczka, na której znajdują się dwa słowa. 

We are a team | Pablo Gavi PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz