Ludzie w ciągu całego swojego życia przechodzą przez wiele etapów. Jednym z nich jest kryzys.
A kryzys życiowy, to nic innego jak stan, w którym człowiek z powodu różnorakich zdarzeń czuje, że jego dotychczasowe umiejętności radzenia sobie z życiem nie są dostateczne. Bo sytuacja w jakiej obecnie się znajduje kompletnie go przerasta.
Niestety, ale nie posiadałam wiedzy na jakim poziomie jestem ja.
Czułam, że problemy powoli zaczynają mnie przewyższać, jednak mimo to usilnie starałam się wierzyć w swoje możliwości. Chciałam w nie wierzyć, bo nic innego mi nie pozostało. Nadzieja, to ponoć ostatnia rzecz, która ginie. A ja nią właśnie żyłam. Żyłam nadzieją, że jakoś zdołam poukładać wszystkie puzzle tej układanki, która swoją drogą została rozrzucona po całym świecie.
Nic nie było takie samo. Powoli obraz stworzonej rzeczywistości zaczął się załamywać, a wraz z nim coś nowego zaczynało się kształtować. Tyle tylko, że przed sobą nie miałam piękna, a pejzaż bólu, cierpienia oraz podporządkowania. Choć o tym ostatnim nie chciałam nawet myśleć. W swoich planach nawet nie zakładałam tego, by tańczyć tak jak mi zagrają. Ale co jeśli nie będę mieć wyboru? Co jeśli każda droga będzie do tego prowadziła?
Od otrzymanej wiadomości minęło dokładnie 3 dni i przez ten czas zdolność do radzenia sobie z emocjami gdzieś się ulotniła. Wcześniej jednakże doprowadzając do momentu zamknięcia mi ust. Gavira widząc, że nie odpowiadam na jego pytania zaprzestał je zadawać. Skupił się jednakże na obserwacji, z wielką dozą ostrożności wpatrywał się w moją twarz. Ale chyba nie potrafił dojść do sedna patrząc, na to, że swój wzrok skupiłam gdzieś indziej. Nie umiałam spojrzeć mu w oczy. Bałam się, że coś w nich znajdzie.
Mama zawsze powtarzała, że oczy są odzwierciedleniem duszy człowieka. A moja w tym momencie fruwała wykrzykując treści ostatniej wiadomości - Czas na zabawę.
Udało mi się jednak go zbyć, mówiąc coś w tylu "Jest okej". Ale kogo chciałam oszukać? Siebie czy jego?
Nic nie było okej i nie będzie, przynajmniej na razie.
Leżałam i tempo wpatrywałam się w śnieżno biały sufit oczekując na sen, który nie nadchodził, a jeśli już to robił, to zaraz znikał. Tak wyglądała kolejna noc i nic nie wskazywało, że cokolwiek miało się zmienić.
Wydarzenia z Włoch za bardzo na mnie wpłynęły. Próbowałam pojąć całe zajście, zrozumieć je i dojść do należytych wniosków. Jakakolwiek myśl, która pojawiła się w głowie nie odzwierciedlała tego co mogło być faktem. Czułam, że jest drugie dno. Ale najpierw musiałam znaleźć, to pierwsze.
Pomimo rozpoczęcia nowego rozdziału w swoim życiu nie potrafiłam zakończyć wcześniejszego. Jak ryba pragnie wody, tak ja pragnę odpowiedzi. Należą mi się one, tak po prostu. Każdy człowiek ma prawo do poznania prawdy, bez względu, na to co mówią inni.
Bo jak ruszyć z miejsca, jeśli coś w postaci kotwicy trzyma Cię z poprzednią drogą?
Nie da się. Z tyłu głowy zawsze będą pytania.
Z dnia na dzień stałam się czymś zbędnym, nic nieznaczącym. Stałam się przedmiotem, który bez niczego można wyrzucić do kosza i zapomnieć, że w ogóle taki istniał. Nie zasłużyłam, na to. Nikt nie zasłużył na takie traktowanie.
Cholernie bolał mnie ten obraz, ale cóż mogłam, na to poradzić. Nie ja w tej grze rozdawałam karty, jeszcze.
Nowy etap miał być wyzwaniem pod względem zawodowym, ale także prywatnym. Lubiłam stawiać sobie poprzeczki, ale czy ta była warta zachodu?
CZYTASZ
We are a team | Pablo Gavi PL
FanfictionAriadna Georgiadis - Vazquez pomimo młodego wieku pracuje dla włoskiego giganta AS Roma jako fizjoterapeuta i trener przygotowania fizycznego. Ale wszystko co piękne, kiedyś się kończy. Jednego dnia cieszy się z wygranej, a drugiego musi opuścić mu...