Nowy dzień, nowe postanowienia na życie które i tak pewnie złamie za maksymalnie tydzień. A więc po pierwsze - nie będę pisać, zagadywać ani posiadać jakikolwiek kontakt z tym idiotą. Po drugie - będę go ignorować, gdyby jakimś cudem udawał że wczoraj się nic nie wydarzyło, a my dalej jesteśmy super besties. Po trzecie, czyli najtrudniejsze - nie będę o nim myśleć. Tak, te wszystkie zasady były o jednym chłopaku, skąd wiedzieliście ?
Znowu byłam w pięknym miejscu o nazwie szkoła. Mijała już nawet 3 przerwa, a mi się znowu chciało palić, to serio już chyba uzależnienie. Na dodatek nie mogłam tego zrobić, bo oczywiście był tam on, a samej nie chciało mi się stać. Pewnie zastanawiacie się, co on tu robił, skoro jeszcze wczoraj zabierała go karetka i do nocy leżał na oddziale. Cóż ja też się zastanawiałam. Po dłuższej konwersacji z Michałem, dowiedziałam się że jego stan się polepszył, a rodzice kazali mu już dzisiaj przyjść do szkoły. Natomiast zaslabl on z powodu dużej ilości stresu, problemem z żywieniem (jadł jedynie coś wieczorem, albo w ogóle), małej ilości snu - nie przekraczające 6h drzemki oraz siedzeniu co dzień, na kilku energetykach aby nie zasnąć. Tak o to wyglądała jego codzienność. Niby wiedziałam o tyn wszystkim, ale tak szczerze do mnie to nie docierało. Nie raz mu Mówiłam że coś mu się przez to stanie i tak jest niezdrowo, ale zawsze uważał że marudzę. Oczywiście nie kłóciłam się z nim na ten temat. Nie brałam tego w pełni na poważnie, jeśli chodzi o skutki. Tak bardzo tego żałowałam.
I japierdole, znowu o nim myślałam. Wkurzona sama na siebie, wyszłam na palarnie. Nie miałam jak zapalić, bo nie miałam zamiaru łamać kolejnego postanowienia i podchodzić tam gdzie on stoi. Strzeliłam sobie mentalnego face palma. Po co w takim razie tu wychodziłam? Pokręciłam glową sama do siebie I zaczęłam się cofać z powrotem do szkoły. Pewnie normalnie bym wróciła do środka, ale żeby umilić sobie jeszcze vardziej ten dzień, oczywiście musiałam na kogoś wpaść. Na szczęście wpadłam na jakiegoś chłopaka, wyższego ode mnie, przez co nie polecieliśmy z hukiem na ziemię. Przygryzłam wargę, na tyle mocno, żeby nie wyrzucić że swoich ust wiązanki przekleństw o tematyce jak bardzo nienawidze dzisiejszego dnia. Powiedziałam sory i już miałam wyminąć go, ale wtedy usłyszałam cichy śmiech, przez co podniosłam głowę ku górze. I wtedy go zobaczyłam. O dziwo trochę poprawiło mi to humor, chociaż nie było to w pełni i dalej miałam plan aby przywalić baranka o ścianę.
-Ale że aż tak na mnie lecisz. Spokojnie, znamy się dopiero dzień - zaśmiał się, na co przewróciłam oczami.
-Za dużo byś chciał od życia Adam - zaśmiałam się również.
-No dobra dobra, może przy kolejnej się uda - teraz wybuchnęłam że zdwojoną siłą. Ten chłopak sprawiał że brakowało mi słów, aby w jakiś sposób wyśmiał to co powiedział - w ogóle czemu uciekasz stąd na początku przerwy?
-A tak jakoś - w sumie nie wiedziałam co mu powiedzieć. Na pewno nie miałam zamiaru dzielenia się moją piękną życiową historią o mnie I o Tobiaszu.
-A tam marudzisz. Porywam cie, idziemy do moich znajomych - postanowił, a ja nie miałam tak w zasadzie nic do powiedzenia, bo chwycił mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę.
Tym razem szliśmy dość dlugi czas, bo z tego co się zorientowałam, stali dosłownie po drugiej stronie palarni, niż ja zazwyczaj. Gdy byliśmy na tyle blisko, że normalnie słyszałam co ludzie wokół mówią, Adam zaczął przedstawiać mnie swoim znajomym. Od razu złapałam z nimi wspolny język i przyjemnie mi się z nimi gadało. Było tak do momentu, w którym nie usłyszałam jednego słowa, przez które znowu wszystkie wspomnienia przeleciały mi przed oczami.
-Młoda - usłyszałam z tyłu, co sprawiło że zamarłam i nie potrafiłam się obrócić chwilowo. Ten dobrze znany mi głos...
-Spirrdalaj - powiedziałam, co w zasadzie samą mnie zszokowało. Że ja dałam tak radę zrobić?
-Co? - zapytał również zszokowany, na co już niepewnie się obróciłam w jego stronę.
-Spierdalaj, nie chce ci psuć reputacji - drugą część zdania wypowiedziałam chyba z pogardą? Sama nie wiem jakim tonem głosu to Mówiłam. Było dla mnie to za ciężkie, by w takim momencie analizować samą siebie. Chłopak popatrzył się na mnie, chyba myśląc nad tym co powiedziałam.
-Vape - wydusił jedynie z siebie, a wtedy mnie otrząsnęło. Wczoraj miałam mu oddać, ale w zasadzie przez tyle emocji zapomniałam o tym. Ale że przez cały czas, nie czułam że w kieszeni mam jego sprzęt?
-A no racja, mam nadzieję że nie zaraziłam się opryszczką po tym, gdy ona tego używała - oczywiście musiałam kontynuować ten cyrk, bo bym nie była sobą.
-Możesz przestać robić sceny i zachowywać się jak dzieciak? - zapytał.
-Ojoj, bo może jestem dzieciakiem? Nie przeszkadzało Ci to jakoś, gdy chciałeś się przelizać - nawet nie zauważyłam, jak każdy wokół zamilkl i tylko oglądał co wydarzy się między nami. On również zamilkl i znowu stał bez ruchu, chyba nawet nie oddychając chwilę.
Nie chcąc jeszcze bardziej oglądać tego co tu się może odwalić, wyciągnęłam w jego kierunku rękę z vapem. Szybko przechwycił go, chyba orzypadkiem stykając opuszki swoich palców z moją ręką. Przeszedł mnie dziwny dreszcz, w tym miejscu, ale nie wybiło mnie to z rytmu. On to zaczął, to ja to skończę.
-FUJJJ, dotknąłeś mnie, zarazę się zaraz czymś od ciebie - pisnęłam, na całą palarnie, po czym zaczęłam wyciągać z plecaka płyń do dezynfekcji i psiknelam sobie w ręce. Usłyszałam jak tłum, śmieje się pod nosem z mojej reakcji. A on dalej stał. Pusto patrzył na mnie, jakby się przejął. On jeszcze nie wiedział na co mnie stać.
Gdyby nie to, że pojawił się Kuba z Michałem, to pewnie dalej by tu był. Popatrzyli na mnie pytającym wzrokiem, po czym Kuba zabrał Tobiasza, a Mikols poprosił bym z nim poszłam, co uczyniłam.
No to teraz, na prawdę będą o nas gadać w szkole...
◇◇◇
O Jezu, ile to już mnie tu nie było. Mam nadzieję, że ktoś tu przynajmniej dalej jest heh. Na końcówkę tego pięknego dnia, mogę wam już jedynie powiedzieć miłego weekendu i może zapytać jak tam walentynki/dzień singla spędziliście
Kocham xx
(1004 słów, 17.02.2023)
CZYTASZ
Niedostępny [Tobiasz FF]
Fanfiction-Pamiętasz jak ci opowiadałem o Nikoli? - zapytał, a ja przytaknęłam - wczoraj się spotkaliśmy i... -Ii? - przeciągnęłam wyraz w zabawny sposób. -Jesteśmy razem I tak właśnie serce mi pękło