Epilog

269 48 11
                                    

Od wydarzeń z Sophie i hybrydami minęło już kilka miesięcy, w ciągu których wiele zdążyło się zmienić. ThaLily z pomocą Jake'a przekonała innych Na'vi, aby mogła zostać z nimi Alice, która była pogubiona tak jak ona kiedyś. Wiedziała, że będzie potrzebować czasu zanim się zaaklimatyzuje, ale razem z rodzeństwem Sullych starali się jej to ułatwić.

Nikt nie próbował udawać, że nic się nie zmieniło. Nie dało się tego ukryć. Lo'ak często przyłapywał dziewczynę na spędzaniu wieczorów w samotności i nie byłoby w tym nic złego, ale ThaLily skupiała swoje myśli na Sophie. Negatywne uczucia do kobiety odeszły w chwili jej śmierci. Zostało tylko poczucie winy i niechęć do samej siebie. Próbowała na spokojnie przetłumaczyć sobie, że tak musiało być.

Lo'ak widział jak bardzo to na nią wpłynęło, dlatego starał się zajmować czymś jej myśli. Dostali się w góry Alleluja, gdzie coraz częściej ostatnio bywali. Dzięki dobrej lokalizacji widoki nieba były doskonałe, a wpatrując się w gwiazdy można było wyciszyć się i skupić na sobie.

-Jak myślisz, jest tam piękniej niż tutaj? - chłopak wskazał na wybraną gwiazdę, skupiając na niej uwagę ThaLily.

-Nigdzie nie jest piękniej. Chyba za dużo nas z tym miejscem łączy – ciężko było się z nią nie zgodzić. Dziewczyna położyła głowę na jego klatce piersiowej wtulając się w jego ramię.

-Tu też jest jeszcze sporo do odkrycia.

Wiedzieli, że wiele było dopiero przed nimi.

Lo'ak obserwował jak ThaLily zasypia w jego objęciach, czując rozchodzące się po swoim ciele bicie jej serca. W końcu była spokojna.

-Hej, wy tam! - obudził ich dobiegający gdzieś z oddali głos Alice. Początkowo myśleli, że coś się stało, ale po chwili dostrzegli ją znajdującą się razem z Neteyamem na jego Ikranie, szybujących między górami.

Chwilę po tym zeszli do nich na ziemię.

-Tylko nie mów, że polubiłaś latanie – odparła ThaLily witając się z nimi. Miała wrażenie, że bardziej przyciągał ją Neteyam, z którym spędzała coraz więcej czasu, ale miło jej się na nich patrzyło. Alice także zasługiwała na szczęście.

-Ikrany są świetne. Nie wiem czemu się do nich nie przekonałaś.

-Nie możemy być siostrami – przekręciła oczami, ale tak naprawdę cieszyła się, że Alice zdecydowała się z nimi zostać. Jake jako przywódca Na'vi pozwolił jej na to, wiedząc, że tak jak ThaLily jest ona ofiarą działań Sophie.

Ten dzień spędzili wspólnie na przemierzaniu gór i częstych wyścigach kto szybciej dotrze na koniec trasy. Na ziemi Lo'ak i Neteyam nie mieli za dużych szans, dziewczyny były za szybkie.

Chłopak szybko zauważył, że ThaLily nie czuje się najlepiej. Jeszcze tego samego dnia powiadomił ojca o swojej najbliższej nieobecności i postanowił zabrać dziewczynę z dala od miejsc, które przypominały jej o ostatnich wydarzeniach. Spędziła ona na terenie Na'vi już kilka lat, ale miał świadomość, że w głębi serca tęskni za doliną, w której się wychowała.

-Idziemy na piechotę, już mi się podoba – stwierdziła, dawno nie wybierając się na tak długą wędrówkę.

Weszli w znajomą im dolinę. To w tym miejscu po raz pierwszy się zobaczyli, a ThaLily uratowała mu życie. Wspomnienia z tamtego dnia natychmiast do nich wróciły.

-Czemu mnie tu zabrałeś? - domyślała się, że coś jest na rzeczy. Lo'ak zbliżył się do niej, przetwarzając w głowie słowa, które chciał powiedzieć.

-Musimy zostawić to co się wydarzyło za sobą. Nie zapomnieć, ale nie może to mieć nad nami kontroli.

Nie chciał żeby źle go odebrała.

-Bałam się, że gdybym cię nie spotkała, stałabym po ich stronie – zdążyła poznać inne hybrydy i niemal codziennie zastanawiała się co by się wydarzyło, gdyby go wtedy nie znalazła i zamiast tego dołączyła do stada Sophie.

-Nie sprawiłem, że stałaś się dobra. Byłaś taka od zawsze, a moment, kiedy mnie uratowałaś tylko to potwierdził.

-Cieszę się, że cię poznałam.

Cały dzień spędzili na odskoczni od dotychczasowej rzeczywistości, przypominając sobie czasy kiedy byli tylko we dwoje, poznając się przy tym jeszcze lepiej.

Dopiero wtedy ThaLily uświadomiła sobie jak bardzo tego potrzebowała.

Usiedli naprzeciwko siebie, patrząc sobie w oczy i łagodnie, ale zarazem szczerze się przy tym uśmiechając.

-Widzę cię Lo'ak.

-Widzę cię ThaLily – w ich wzajemnym spojrzeniu wyczuwalne było uczucie tak wyjątkowe, że ciężko opisać to słowami.

Więź jaką stworzyli przez ostatnie lata ponownie pozwoliła im złączyć się w tsaheylu. Nie mogli przewidzieć ile będą jeszcze na tym świecie, ale wiedzieli, że chcą spędzić ten czas razem. Bratnie dusze, przyjaciele, pierwsza miłość. Tym dla siebie byli i tak już miało zostać.


^^

Mam nadzieję, że się nie zasłodziliście, ale takie zakończenie mi do nich pasowało. Dziękuję za każdy odbiór. Jesteście naprawdę świetni, a wasze komentarze tak bardzo poprawiały mi humor hah. Zapraszam do zostania ze mną na dłużej, bo na pewno będę dodawać nowe rzeczy. Trzymajcie się ciepło i tulę was wszystkich 💜💜💜

"Ocalony 2" Lo'ak // AvatarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz