10 "Ostateczny cios"

273 48 19
                                    

To ostatni rozdział „Ocalonego", mam nadzieję, że wam się spodoba.

^^

-Niedługo zabraknie nam tlenu. Nie możemy tak walczyć – ludzie Sophie wiedzieli co czeka ich po powrocie do swojej pierwotnej postaci. Część z nich zamiast zginąć zabita przez Na'vi lub późniejszy brak możliwości oddychania ich powietrzem postanowiła poddać się już po odczuciu pierwszych zmian.

-Nie! - Sophie nie chciała na to pozwolić. - Walczcie, już nam się udało.

Na'vi wykorzystywali tę szansę najlepiej jak potrafili, otaczając oszołomione hybrydy, na które powoli wpływało antidotum i zadając im pokonujące ciosy.

Jako pierwszy na miejscu gdzie więziony był między innymi Neteyam, zjawił się Jake z kilkoma swoimi ludźmi, którzy zajęli się odstrzałem wrogów. Szybko znaleźli się przy siedzącej na ziemi Alice, której widokiem Sully był zaskoczony. Nie zdążył porozmawiać z ThaLily o tej sytuacji, ale dało się zauważyć, że dziewczyna nie była po stronie hybryd.

-Gdzie Neteyam? - spytał, nie dostrzegając nigdzie swojego syna. - Chłopak, który tu był?

Chwilę później dotarła tam ThaLily, natychmiast podbiegając do rozwiązanej już Alice, uświadamiając sobie, że musiał być tam przed chwilą Jake.

-W porządku Alice? - podeszła bliżej sprawdzając jej stan. Żadna z nich jednak nie zaczęła odczuwać zmiany.

-Nie przemieniłam się. Ty też nie – stwierdziła nie rozumiejąc o co w tym chodzi.

-Zostałyśmy urodzone w takim ciele. Najwyraźniej nie da się tego cofnąć – nie wiedziała jak inaczej to wytłumaczyć, ale w jej głowie brzmiało to dosyć sensownie.

-Żałujesz? - spojrzała na nią ciekawa jej odpowiedzi.

-Ani trochę.

-Ja też – zaśmiała się Alice, stając powoli do pionu.

-Teraz nie masz już wyjścia. Jesteś na mnie skazana.

-Jakoś to przeżyję – przewróciła oczami, ale zrobiła to w pozytywny sposób. - Sophie zabrała Neteyama. Ten wasz przywódca pobiegł za nią w tamtą stronę.

Alice wskazała jej kierunek, w którym natychmiast się udała.

ThaLily zauważyła brak obecności chłopaka, ale słowa te wcale nie wzbudziły w niej strachu. Umocniły tylko rosnący gniew.

Sophie miała świadomość, że nie ucieknie daleko w trakcie przemiany. A jeśli nastąpiłaby ona całkowicie, bez tlenu tym bardziej nie miałaby żadnych szans. Trzymała więc broń przy głowie Neteyama, czekając na zjawienie się Jake'a.

Widok syna znajdującego się w niebezpieczeństwie wywołał w nim ogromny lęk.

-Myślałeś, że możesz ze mną wygrać? - odezwała się Sophie wciąż nie dopuszczając do siebie myśli o przegranej.

-Nie krzywdź mojego syna. Rozwiążmy to między sobą.

-To nie z tobą powinnam to robić – czekała na dołączenie do nich kolejnej osoby i wiedziała, że dziewczyna nie odpuści do samego końca. Zjawiła się niemal od razu orientując się jak wygląda ta sytuacja.

-Masz rację – powiedziała ThaLily zbliżając się do nich. - To ja popsułam twoje plany. Idealny gen, a pozwolił sobie na coś takiego.

-Dam ci wybór, który nawet on zrozumie – wskazała na Jake'a, a dziewczyna domyślała się co może za chwilę usłyszeć. - Chłopak za życie Sully'ego.

"Ocalony 2" Lo'ak // AvatarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz