Jeszcze tego samego dnia Jake zebrał swoich ludzi, aby przygotować ich do walki. Podzielił ich na kilka grup, które powierzył w ręce ThaLily, a ta wysunęła się przed szereg, aby zapoznać ich bliżej z sytuacją w jakiej mieli się znaleźć. Sully znajdował się obok niej, aby ją w tym wesprzeć.
Dziewczyna nie zamierzała wygłaszać żadnej mowy, zostawiała to przywódcy, a sama od razu przeszła do rzeczy. Zniżyła się do ziemi starając się nie myśleć o bólu jaki sprawiały jej niezagojone jeszcze rany, po czym przyjęła przyczajoną pozycję, powoli zbliżając się do Jake'a.
-W taki sposób zranimy was w nogi, co spowolni waszą reakcję, a już na pewno ucieczkę – mówiła to, czego zdążyła nauczyć się w ciągu swojego życia. Nie polowała do tej pory na ludzi czy też Na'vi, ale znała techniki, które siedziały w jej naturze. - Patrzcie na ziemię, wśród krzaków i trawy szykujemy się do ataku. Rzucamy się na szyję, aby zębami i pazurami rozerwać wam gardło.
ThaLily spojrzała na Jake'a pytająco, czekając na pozwolenie, aby pokazać zebranym jak to działa. Mężczyzna pokiwał twierdząco głową, a chwilę później zaprezentowali jak wygląda atak z jej strony. Rzuciła się na niego doskakując aż do jego torsu, a Sully złapał ją dwoma rękami, które dziewczyna pokazała, że łatwo może zranić.
-Celujcie w miejsca bez pancerza, najlepiej w szyję. Wtedy zadana rana jest śmiertelna – powiedziała zostawiając Jake'a, aby sam dokończył przygotowanie tej grupy.
-Nie mieliśmy dotąd takiego wroga. Ale to nie wszystko na co musicie uważać. Jeśli ThaLily ma rację, a myślę, że tak jest... Są to przemienieni ludzie nieba. A to znaczy, że z łatwością będą posługiwać się bronią.
Dziewczyna odeszła na bok, a obserwujący ich ćwiczenia Lo'ak udał się za nią.
-To było niezłe – podszedł bliżej dziewczyny, zauważając, że nie jest ona z tego zadowolona. - W porządku?
-Uczę waszych strażników jak zabijać moich. Nie czuję się z tym najlepiej. Co jeśli to ja będę musiała zabić moją matkę? - wiedziała, że biorąc udział w tej wojnie będzie zmuszona skrzywdzić kogoś, kogo chociaż przez chwilę uważała za rodzinę. Nawet jeśli jej gatunek był stworzony tylko przez ambicje Sophie, to czy powinna się od niego odwracać?
Mogła próbować to usprawiedliwiać, ale wewnętrznie czuła się rozdarta.
Przez następne dni Na'vi intensywnie przygotowywali się do możliwej wojny.
-Nie wiemy kiedy zaatakują. Musimy być w gotowości – oznajmił Jake, który już wcześniej wysłał strażników na zwiady, aby orientowali się w sytuacji przy granicy z ich terenem.
-Sprawdzę to – Lo'ak postanowił upewnić się w sytuacji. Tylko dwoje z nich znało dokładną lokalizację miejsca hybryd. - Polecę.
-Polecę z tobą – odparła ThaLily, która nie zamierzała puszczać go samego do siedziby potencjalnego wroga.
-Nie zbliżajcie się do ziemi, jasne? - Jake był zaniepokojony jak zresztą pozostali z jego ludu. Czekali na niebezpieczeństwo jakie miało nadejść.
-Wciąż nie jestem przekonana – odezwała się dziewczyna, kiedy oboje znaleźli się już na Ikranie.
-Do tego planu?
-Do latania – słysząc tą odpowiedź Lo'ak zaśmiał się głośno. Fakt, że dziewczyna mimo zagrożenia jakie przeżyła wciąż wyrażała niechęć do tej jednej czynności go rozbawił. - Nie możemy znaleźć się na ziemi. Jeśli nas zaatakują nie będziemy mieć szans.
CZYTASZ
"Ocalony 2" Lo'ak // Avatar
FantasiaLo'ak i ThaLily udają się w głąb pandory w poszukiwaniu matki dziewczyny. Tam czeka na nich niebezpieczeństwo, a dziewczyna stanie przed trudnym wyborem kiedy okaże się, że nie jest jedyną hybrydą. Uwaga: opowiadanie zawiera spoilery z 1 części. Jeś...