Rozdział 17

18 5 2
                                    

Sol patrzył na nieprzytomną Mię i czuł, że serce mu pęka. Uklęknął przed nią, trzymając za rękę i od razu sprawdził jej oddech.

Po chwili odetchnął głęboko, gdy zauważył, że wciąż żyje. Poczuł, że jest jeszcze szansa ją uratować.

Jego wzrok od razu przeniósł się na biało-pomarańczowego Tygrysa stojącego niedaleko. Był o głowę wyższy od niego i o wiele mocniej zbudowany. Całą swoją postacią wzbudzał szacunek. Nawet gdy pozornie spokojnie rozmawiał z białym Lwem, ten kulił się i uciekał wzrokiem. Widać było, że to Tygrys tu wszystkim rządzi.

Nie rozumiał, o czym mówią, lecz ich gesty i spojrzenia wskazywały, że rozmawiali o nich. Po chwili Tygrys spojrzał mu prosto w oczy i podszedł. Powiedział coś do niego, klękając obok. Sol jednak słyszała jedynie warczenie i inne bezskładne dźwięki.

Tygrys widząc jego minę, sam podwinął bluzkę Mii i uchylił bandaż, by zobaczyć ranę. Zmarszczył się nieco i spojrzał na Sola, kiwnął na niego głową i wziął dziewczynę na ręce. Chłopak od razu również się podniósł i ruszył za nim.

Ucieszył się, że w końcu ktoś zaczął działać. Bał się koszmarnie, widząc, jak z Mii ulatuje życie. Tym bardziej że sam nie był w stanie nic zrobić. Nie mógł nawet pogonić ich, wiedząc, że sam prędzej by od nich oberwał. To oni byli więksi i silniejsi. Pierwszy raz od dawna poczuł się słaby.

Tygrys idący przed nim stawiał długie i szybkie kroki, Sol więc praktycznie za nim biegł, by nadążyć. Po drodze mijali zdziwionych mieszkańców, chłopak jednak nie przyglądał im się za bardzo. Jego wzrok cały czas był skupiony na bezwładnej Mii w ramionach wielkiego kota.

Obserwował ją i pilnował. Jedyne co zarejestrował to, że idą w kierunku wielkiego drewnianego budynku. Był tuż przed nimi.

Tygrys wpadł do niego niczym burza, a Sol w ślad za nim. Biegli korytarzami w głąb nie zważając na nic. Tygrys warczał coś po drodze, a mijane kobiety rozbiegły się na boki. Zatrzymali się dopiero w dużym pomieszczeniu. Na środku stał stół obleczony skórami i tkaninami. Tygrys położył na nim delikatnie Mię i przywołał Sola. Złapał za ubranie dziewczyny i machnął ręką, pokazując, że ma to zdjąć. Po czym pokazał na swoje pazury.

Sol zrozumiał, o co mu chodzi, mógł ją podrapać, zdejmując ubrania. Przytaknął więc głową i zabrał się do pracy. Wiedział, że czas przecieka im przez palce, nie zamierzał więc się kłócić.

Zdjął napierśnik i wszelką broń. Gdy Mia została w samej koszulce służącej je za bieliznę, zatrzymał się i spojrzał na Tygrysa.

Ten z pomocą kobiet kotów mył łapy. Gdy na niego spojrzał, pokazał głową, że to też ma zdjąć. Sol nieco skamieniał, lecz zabrał się do pracy. Pilnując się, by skupić się wyłącznie na wykonywanej czynności, zdjął koszulkę i bandaż na brzuchu. Złożył w pół koszulkę i wykorzystał, by zakryć jej górne partie ciała.

Tygrys podszedł z misą z wodą i szmatką. Spojrzał na dziewczynę, badając ranę. Przemył delikatnie brzuch i zawołał kogoś. Po chwili jakaś kobieta przyniosła drewnianą miskę, przypominającą moździerz, z dziwną zawartością w środku. Wymieszał zawartość, po czym napluł do niej i ponownie wymieszał. Nabrał sporą ilość i ostrożnie nałożył na ranę, potem ponowił czynność, rozprowadzając mieszankę dodatkowo na całą zaczerwienioną skórę wokół.
Gdy skończył, wziął czysty materiał, zakrywając ranę, po czym grubszą tkaniną przykrył dziewczynę.

Odwrócił się i zaczął myć łapy, a potem ruszył do jednej z półek i wyjął niewielką fiolkę. Odkorkował ją i kilka kropel wlał do ust dziewczyny.

Podróż, czyli Szukając nadziei. Tom 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz