Number fourteen

7.4K 528 48
                                    

Dlaczego niektórzy ludzie jak bardzo odrzucają pomoc? Dlaczego tak bardzo się jej boją? Nie rozumieją, ze ranią w ten sposób innych? Cóż, a może ja po prostu nie umiem pogodzić się z tym, ze ktoś nagle nie oczekuje mojej pomocy. Zawsze każdy ją oczekiwał Zawsze ją każdemu dawałem, a przy Jackie... czuje sie jakoś niedowartościowany.

To źle? Nawet bardzo. Powinienem czuć się inaczej. Ta informacja powinna mnie bardziej zmotywować do pomocy tej dziewczynie jednak ja czuje się cholernie bezsilny. Nie mam bladego pojęcia co robić.

Oferuje pomoc- źle.

Nic nie robię- źle.

Nawet unikanie czarnowłosej nie potrafi odciągnąć moich myśli od niej. Cały czas mam przed oczami jej śliczną twarz, która raz po raz przyozdabiana jest sztucznym uśmiechem, jej nieziemskie oczy, w których tak łatwo jest odczytać emocje. To nas łączy. Mógłbym łatwo zgrywać wrednego i łamiącego zasady bad boya, ale oczy... one zawsze mnie zdradzają. Dlatego tez tym razem, kiedy Naomi do mnie podeszła, robiłem wszystko aby nie spojrzała mi w oczy.

-Calvin do diabła powiedz o co chodzi!

-Nic się nie dzieje, wszystko jest cacy i kolorowo i wiesz...

-Chodzi o Jackie. Nie chce z Tobą rozmawiać i..... O mój boże. Ty serio to zrobiłeś?- słysząc to pytanie całkowicie mimowolnie na nią popatrzyłem. Jej szeroko otwarte oczy lustrowały moją twarz, tak jakby chciały zapamiętać jej najdrobniejszy detal.

-Co zrobiłem?- nagła suchość w gardle zmusiła mnie do sięgnięcia po szklankę wody, czym samym mogłem przestać patrzeć w oczy mojej siostry.

-Pocałowałeś ją.- cóż, picie czegokolwiek w tamtej chwili było złym pomysłem. Zawartość szklanki, jaka zdążyła znaleźć się w moich ustach równie szybko jak tam się pojawiła, znalazła się na firance nad zlewem. Jak dobrze, że jest już wieczór i żaden przechodzień nie zobaczy jak dorosły człowiek opluwa sie własnym piciem.

-Skąd Ci do przyszło do głowy?- wydukałem ocierając twarz szmatą.

-Calvin, czy Ty myślisz, że jestem głupia? Widzę jak na nią patrzysz. Widzę ten błysk w twoich oczach. Cholernie Ci na tej dziewczynie zależy i mimo że praktycznie jej nie znasz...- odwróciłem się do niej przodem chcąc usłyszeć prosto w twarz to co ma do powiedzenia.- Zakochałeś się w niej.

Nic nie odpowiedziałem tylko tępo patrzyłem w jej jasne tęczówki. Sam nie wiem co mógłbym powiedzieć. Kłamać? Od razu by to zauważyła. Przyznać rację? Nie wiem czy to prawda. Nie wiem co czuje. Moje uczucia zawsze były dla mnie wielką dziurą bez dna. Nigdy nie potrafiłem się w nich połapać, dlatego tez Naomi nie powinna tak wyczekująco na mnie patrzeć.

Bogu dzięki cisze między nami wypełniło energiczne pukanie do drzwi. Lekko zdezorientowany udałem się w stronę z której dochodził ten dźwięk. Rodzice pojechali z młodszymi gdzieś tam, a nas jak to określili stare konie zostawili samych sobie.

Po otworzeniu drzwi nie zdążyłem zarejestrować kto postanowił nas odwiedzić. Poczułem tylko drobne ręce kurczowo oplatające moją szyję, nogi oplatające biodra i krople łez moczące moją szyję.

-On... zno-znowu sie nachlał.... uderzył mnie i-i próbował się do mnie do-dobrać....

———————————————————————————-

Chciałam dodać już wczoraj, ale cóż... weszłam na wattpada, odpalam rozdział i tu nic. Pusto. A miałam już połowę napisaną i niestety musiałam zacząć od nowa, dlatego też lekkie opóźnienie się pojawiło.

Jak Wam się rozdział podoba? Wiem, ze wszyscy a na pewno większość wyczekuje pocałunku, ale pewnej dramy muszę dodać. Poczekacie jeszcze trochę, prawda?

Czekam na gwiazdki i komentarze :*

Pozdrawiam Natalia :*

Nie opuszcze Cię. ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz