Number seventeen

6.8K 483 17
                                    

"-Nie boje się o siebie. Tylko o ciebie."

Jej słowa cały czas odbijały sie echem w mojej głowie. Co próbowała mi przez to powiedzieć? Mam się nie mieszać? Mam pozwolić temu bydlakowi swobodnie ją skrzywdzić? Po moim trupie.

Kiedy zegarek na mojej ręce wybił godzinę 18 nie byłem w stanie dalej usiedzieć na tyłku. Wypadłem z samochodu jak torpeda i w miarę spokojnym krokiem ruszyłem w kierunku domu Jackie. Kazała mi zaparkować samochód przecznice dalej, aby jej ojciec nie był w stanie zapamiętać marki samochodu. Gdy wyszedłem zza zakrętu do moich uszu od razu doszły krzyki. Bez zastanowienia popędziłem w tamta stronę aby zastać dość nieprzyjemny obrazek. Jackie szarpała się ze swoim, dosłownie na krawędzi schodów, wyrywając sobie na zmianę walizkę z rąk. Z niedowierzaniem patrzyłem na zdeterminowaną twarz czarnowłosej o dziwo pozbawionej jakichkolwiek oznak strachu. Bynajmniej przez dłuższą chwile nie widziałem na niej tego uczucia.

Podbiegłem do dziewczyny chcąc jej pomóc i jak najszybciej zakończyć jej cierpienie. Ona jednak, gdy tylko mnie zobaczyła jakby straciła cała pewność siebie i przez chwilę nieuwagi została mocnym szarpnięciem ojca powalona na podłogę.

-Pożałujesz głupia suko tego co zrobiłaś!- wrzasnął jej ojciec pochylając się nad nią, a mnie całkowicie ignorując. Plus dla mnie. Szarpnąłem go za kołnierz pomiętej koszuli i dość mocno odepchnąłem pod ścianę. W jego oczach na nowo pojawiła się furia, jednak przysiągłbym, że zobaczyłem błysk jakiejś satysfakcji. On ma urojenia czy jak?- No proszę, proszę. A więc Ty jesteś powodem dla, którego moja własność postanowiła ode mnie uciec.

-Jackie nie jest niczyją własnością, a już na pewno nie twoją.- syknąłem w jego stronę, posyłając mu twarde i wrogie spojrzenie. On tylko zaśmiał się gorzko i sięgnął ręką za pasek u spodni. Baczni mu się przyglądałem, jednak w chwili kiedy jego dłoń na powrót znalazła sie w zasięgu moje wzroku coś, a raczej ktoś gwałtownie pociągnął mnie za rękę w bok. Zdezorientowany popatrzyłem szybko na Jackie, której rozszerzone oczy i usta skierowane były na postać ojca. Przeniosłem na niego spojrzenie dokładnie w chwili kiedy usłyszałem strzał z pistoletu.

-Nie!- wrzask dziewczyny obił mi się tylko delikatnie o uszy. Spojrzałem na swoja białą koszulkę, która w zaskakująco szybkim tempie zaczęła zmieniać barwę na szkarłatno czerwoną. Równie szybko zacząłem tracić kontakt z rzeczywistością, a moje ciało bezwiednie upadło na drewnianą podłogę. Gdyby nie Jackie od razu straciłbym przytomność. Dziewczyna trzęsącymi sie rękami próbowała zatamować krwawienie, jednak jej starania na niewiele się zdały. Czy tak miał wyglądać mój koniec?-Nie zamykaj oczu rozumiesz?! Calvin, zostań ze mną proszę.... nie opuszczaj mnie.... ja sobie bez ciebie nie poradzę, słyszysz?! Zostań ze mną błagam....- jej słowa zaczęły zlepiać sie w cichy szum. Przed oczami widziałem jeszcze jej zamazana i przerażaną twarz, jednak już po chwili ciemność sie o mnie upomniała.

-----------------------------------

Drama time!

Tak wiem, sama nie dowierzam, że coś takiego robię. Jak to się mówi- życie. Nie krzyczcie tylko, okay? :) Będzie dobrze, obiecuję :)

Nie opuszcze Cię. ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz