Number nineteen

7.2K 480 21
                                    

Calvin's POV:

Życie może każdemu umknąć tak szybko jak się pojawiło. Jednego dnia się rodziny a drugiego możemy już umierać. Umieranie jest jak zasypianie. Tyle, że bardziej głębokie, spokojne. Zapominasz o wszystkim. Liczy się tylko dla Ciebie to białe światełko, które nagle widzisz przed oczami.

Gdy wracasz z zaświatów... jest gorzej. To wcale nie jest cudem. Jest męczarnią przez którą musi przejść osoba tak zwanie uratowana.

Nigdy nie przypuszczałem, że śmierć będzie dla mnie tak cudownym rozwiązaniem. Zawsze, ale to zawsze powtarzałem sobie, że gdyby coś podobnego miało miejsce- chce żyć. Chce wrócić, chce z bolec wszystkie cierpienia, ale chce żyć. Jednak teraz?

Po otworzeniu oczu niewyobrażalny ból przeszył moją klatkę piersiową. Nie miałem pojęcia co się konkretnie wydarzyło. Ba, miałem totalną pustkę w pamięci. Jedyne co wiedziałem, co czułem to ból. W tamtej chwili liczył się tylko i również on towarzyszył mi podczas powtórnego odejścia w głęboki sen.

W nim natomiast wszystko do mnie powróciło. Strzał. Krzyki. Płacz. Ból. Spokój. On zagłuszał wszystko inne. Nawet nie pamiętam co mówiła do mnie Jackie. Nie pamiętam jej łez, które na 100 procent się pojawiły. Nie pamiętam nic co świadczyło by o jej obecności w tamtej chwili. A może wszystko to sobie wyobraziłem? Może stało się coś całkowicie innego?

Przy powtórnym otworzeniu oczu towarzyszyły mi głosy. Czułem na obu dłoniach żelazne uściski, ale nic poza tym. Nie czułem żadnej ulgi, żadnej radości z tego że żyję. Czy to normalne?

-Synku tak bardzo się martwiłam...- wyszeptała moja matka tuz przy moim uchu. Zerknąłem na nią, ale znów nic nie czułem. - Calvin co się dzieje? Czemu nic nie mówisz?

-Kochanie to normalne po tak ryzykownej operacji.

-Nie! - wrzasnęła kobieta zrywając się z krzesła i wypuszczając moją lodowatą dłoń ze swoich. - Coś jest nie tak. Nie widzisz tego? Nie widzisz tego w jego oczach? Co oni mu zrobili...

-Naomi idź po doktora, szybko.- głos ojczyma był przepełniony paniką i bólem. To w jakiś sposób mnie ruszyło, ale nie na długo. Po chwili znów czułem pustkę, niedosyt... czułem się dziwnie. Czułem się jak roślinka. Boże, a może ja jestem roślinką?

-W czym tkwi problem?

-Niech pan spojrzy na mojego syna.- łamiący się głos matki znów doszedł do moich uszu i znów mnie to kompletnie nie ruszyło. Mężczyzna myślę po 40 dokładnie mi się przyjrzał i z zaskoczonym wyrazem twarzy zwrócił się do mojej rodziny.

-Musze szczerze powiedzieć, że pierwszy raz spotykam się z czymś takim. Państwa syn zachowuje sie jak tak zwana roślinka, ale jest w stanie normalnie kontaktować. Zakładam, że jest to pewnego rodzaju szok na zaistniałą sytuację. Uprzedzałem państwa, że jeżeli nie obudzi sie po operacji minimum 3 dni w późniejszym czasie może to skutkować pewnymi zaburzeniami. Obudził się po tygodniu, więc jego umysł z bardzo opornie przyjął wszystko do świadomości.

-Mówi pan, że zostanie taki na zawsze?

-Skąd, że znowu. Jest w pewnego rodzaju transie, z którego na prawdę ciężko będzie go wybudzić. Nie znają państwo osoby, która mogłaby w jakiś sposób do niego dotrzeć, przywrócić go do realności?

-Myślę, że jest taka osoba.- odparła Naomi po czym wybiegła z sali jak torpeda.

-Tak jak mówię, Calvin jest tutaj z nami jego organizm rejestruje wszystkie wydarzenia jednak w niewytłumaczalny sposób nie potrafi na nie normalnie zareagować.

***

-Calvin?- jej cichy szept sprawił, że otworzyłem oczy. Czułem się fatalnie. Słowa doktora utwierdziły mnie w przekonaniu, że jestem w tej chwili jakimś kosmitą. Jednak czemu moja siostra zdecydowała się przysłać do mnie Jackie?- Wiem, że mnie słyszysz. Kiedy patrzę na Ciebie wyrzuty sumienia zżerają mnie od środka. To moja wina, że tu leżysz. Wszystko co Cię w ostatnim czasie spotkało jest moją winą. Nie powinnam była do tego dopuścić. Nie powinnam była otworzyć się przed Tobą. Jestem idiotką...- zaczęła płakać, chwytając moją dłoń w swoją. Jak zawsze, od pewnego momentu pod wpływem jej dotyku przez moje ciało przechodził przyjemny dreszczyk. Jej słowa na krótką chwilę mnie ruszyły, ale po chwili znów czułem pustkę. Dlaczego do cholery tak się czuje?!- Przepraszam Cię... twoje życie beze mnie byłoby znacznie lepsze. Nie miałbyś tylu zmartwień. Żył byś jak normalny nastolatek z dobrego domu. Dobrze się uczył, od czasu do czasu imprezował, spotykał się z dziewczynami. Odebrałam Ci to wszystko mimo, że tego nie chciałam. Świat mnie po prostu nienawidzi. Krzywdzi wszystkich na których mi zależy. I tak dobrze słyszysz, zależy mi na Tobie i nie pozwolę abyś przeze mnie zniszczył sobie życie. Obiecuję Ci, że zniknę, że odejdę, tylko błagam wróć do nas. Wróć do mnie. Pozwól mi ostatni raz usłyszeć twój głos. Spojrzeć w oczy. Zasmakować twych ust... Proszę. Umrę, jeżeli się nie ockniesz...- tymi słowami sprawiła, że pękłem. Bańka bez uczuć rozbiła sie na miliony części wpuszczając wszystko w moje serce, w mój mózg. To co wygadywała... to było deklaracją, czegoś do czego nie mogłem dopuścić. Nigdy nie pozwolę aby ode mnie odeszła. Nigdy nie pozwolę chociażby na chwilę mnie zostawić.

Ścisnąłem jej dłoń, jednocześnie hamując jej łzy. W moich oczach również pojawiły się łzy, ale świadczyły o tym, że byłem już sobą. Że ten dziwny paraliż mnie opuścił.

-Wróciłeś...- powiedziała siadając na krawędzi łózka i głaskając mój policzek. Nie chciałem dopuścić to spełnienia jej obietnic. Ale prośby jak najbardziej mogły zostać spełnione.

-Wróciłem.- wychrypiałem odczuwając nagłą suchość w gardle. Nie przeszkodziło mi to jednak w przyciągnięciu jej do siebie i złączeniu ust w niezapomnianym pocałunku. Pocałunku, który z mojej strony miał być deklaracją. Deklaracją i potwierdzeniem uczuć jakimi darzyłem tę dziewczynę.

————————————————————————————————————————————-

No więc tak... najdłuższy rozdział w dziejach tego opowiadani! Pomad 800 słów, bez tej notki co tu dopisuje! Proszę o brawa!

Jak wspomniała w poprzedniej notce- rozdział trochę dziwny, taki z dupy, niezrozumiały. Ale chciałam przez niego pokazać, że Jackie stała się dla Calvina całym światem. Jedyną osobą zdolną zatrzymać go przy zdrowych rozsądkach. Piękne nie uważacie? :D

Pisząc to zastanawiałam się czy aby nie zakończyć teraz. Stwierdziłam jednak, że muszę napisać jeszcze jeden rozdział, aby lepiej ukazać pewien błąd, który popełni Jackie, sprawiając, ze druga część potoczy się tak jak się potoczy. Znów Wam coś zdradzam, ale trudno.

Tak więc czekajcie do jutra, albo środy na ostatni rozdział tutaj i miejmy nadzieję do weekendu uwinę się z chociaż 4 rozdziałami drugiej części.

Dobranoc, powodzeniu jutro w więzieniu i buziaki :*

Natalia :)

Nie opuszcze Cię. ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz