***

-bakugou, kochanie, stawaj, przyszykowałam ci naleśniki, takie jakie lubisz

-...ouch..

-coś nie tak skarbie?

-n-nie, jest spoko mamo tylko miałem dziwny sen..

-no dobrze, później mi opowiesz, ja muszę iść do pracy, ojca nie ma, ubierz się i idź do szkoły

gdy kobieta wyszła, leniwie się przeciągnąłem i wstałem, poszedłem do kuchni w której czekały na mnie wcześniej wspomniane naleśniki, zrobiłem sobie do nich kawę i wróciłem do pokoju po ciuchy, wygrzebałem z szafy jakąś koszulkę z wzorem skrzydeł, czarne luźne spodnie z dziurami i niebieską bluzę, w drodze do kuchni zaszedłem do łazienki aby umyć ręce, twarz i zęby, gdy skończyłem zająłem się jedzeniem puszystych naleśników z nutellą i borówkami, był to normalny poranek.

w drodze do swojego pokoju zasłabłem, czułem tylko jak upadam na podłogę. obudziłem się w szpitalu podpięty do inhalatora, kroplówki i jakiś innych rzeczy, siedziała przy mnie matka, płakała, nie wiedziałem co się dzieje, nie mogłem nic powiedzieć ani się ruszyć, spod jej powiek zaczęły wydobywać się krople prawie że czarnej krwi, gwałtownie otworzyła oczy, nie były one tak szkarłatne jak zawsze, były wypełnione nienawiścią i chęcią zapaskudzenia komuś życia. wiedziałem wtedy, że jest zdolna do wszystkiego, domyślałem się że jej celem byłem ja. zaczęła się do mnie zbliżać, a jej wzrok wcale nie zdawał się być przyjemniejszy. mimo tego że wcześniej nie mogłem się ruszać, wyrwałem się od tych wszystkich urządzeń, igły które były wkłute w moje ciało zostały na łóżku, pozostały rany z których wysączyła się krew, na sobie nadal miałem maskę do inhalacji, aczkolwiek wyjętą od reszty urządzenia.

uciekałem co sił w nogach, wybiegłem ze szpitala gdzie czekał na mnie Kirishima, mówił że się o mnie martwił, że powinienem wracać, na salę, zaczął pchać mnie w to przerażające miejsce, ja jednak wyrwałem się z jego uścisku i dalej biegłem przed siebie, potknąłem się o nogę Shouto który podstawił mi haka i nagle wszystko wróciło do normy.

siedziałem cały zdyszany w pociągu przy heterochromiku którego najwyraźniej obudziłem.

-Bakugou? co się stało?

ja jednak nie odpowiedziałem, zamyśliłem się na chwilę i przytuliłem do Todorokiego, nie wiem co mnie napadło, chyba po prostu uszczęśliwił mnie fakt, że to się skończyło, czułem jakby trwało to wieczność. byłem przerażony, że moja wyobraźnia może pokazać mi coś takiego. po chwili się od niego odkleiłem i ledwo przeprosiłem za moje zachowanie, wtedy zakrztusiłem się jego mocnymi perfumami których nigdy nie miałem okazji poczuć

ale co to miało znaczyć? czy moja podświadomość chciała pokazać mi wtedy, że ludzie wokół mnie są toksyczni? czy może zupełnie coś innego? nie byłem pewien, myślałem o tym prawie cały czas, a z ciągłego mętliku w głowie wybudzał mnie Shouto, on tym bardziej nie wiedział co się stało i dlaczego tak zareagowałem.

byłem nieobecny przez całą drogę, nie miałem co robić, coraz bardziej zatracałem się w tym labiryncie, nie wierzyłem mu jeszcze na tyle aby mówić mu nawet o głupich snach, które można interpretować na milion różnych sposobów, nikomu na tyle nie ufałem, po prostu nie umiałem.

po paru minutach od obudzenia mnie okazało się, że zaraz będziemy wysiadać, wstaliśmy więc, wzięliśmy bagaże po czym stanęliśmy przy wyjściu, o dziwo nie było nadmiaru ludzi więc można było normalnie się przemieszczać, gdy już wyszliśmy, zadzwoniłem do Kaminariego bo Kirishima nie odbierał, okazało się, że niedawno wyruszyli po kolejnych problemach technicznych, mimo tego, że był zaskoczony to nie zapytał się po co go wypytuje, chciałem zrobić im taką jakby niespodziankę, porozmawiać z resztą bakusquadu i gdzieś wyskoczyć.

that's idealOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz